Powiadają, że życie składa się z drobiazgów. Ale większość z nas na drobiazgi uwagi nie zwraca, czekając na Wielkie Sprawy, jak na główną wygraną w Eurojackpocie. Może dlatego większości z nas czas ucieka, jak piasek między palcami na plaży.
Nie widzimy ważnych drobiazgów, na których trzeba się skupić, a wielkie wygrane padają najczęściej w Danii, Finlandii i Niemczech.
Znerwicowana nerwica
Doszedłem do wniosku, że we współczesnym świecie wszyscy są znerwicowani, na nic nie mają czasu i na niczym nie potrafią się skupić. Weźmy politykę.
Publiczność polityczna, którą obsługują nasi wybrańcy do Sejmu i Senatu, ma cechy, pozwalające na gigantyczne manipulacje. Przede wszystkim elektorat jest niecierpliwy, łatwo się nudzi i codziennie żąda nowych sensacji.
Politycy doskonale wiedzą, że elektorat ma mentalność 5-letniego dziecka, którego nowa zabawka zajmuje co najwyżej trzy dni. Dlatego tzw. sensacje mają być „sprzedawane” w atmosferze „tylko u nas, z ostatniej chwili, to niemożliwe, skandal, afera”. Dodatkowo wszystkie portale wprowadziły informacje, że dany artykuł zajmie nam w czytaniu 2, 5 lub 7 minut. Informacji o materiałach na 10 minutowe czytanie nie zauważyłem, czyli wydawca zakłada, że nikt nie jest w stanie skupić się dłużej niż 9 minut.
Gdzie te czasy, kiedy przeciętny polski inteligent czytał sążniste artykuły albo kilkusetstronicowe powieści bez obrazków? Co się z nami stało? Co stało się z naszymi dziennikarzami, że materiał powyżej 10.000 znaków uważają za cegłę jak „Sagę rodu Forsyte’ów”? Dla spokoju sumienia wyjaśniam, że powieść Johna Galsworthy’ego nie jest najdłuższą ze znanych mi powieści. Bo są jeszcze „Buddenbrokowie” Tomasza Manna, czy nasze „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej.
Ludzie uparli się i mówią, że w dzisiejszych czasach nie mają czasu na czytanie. Można by przyjąć takie wytłumaczenie, gdyby nie oczywiste pytanie: a co Państwo robią w wolnym czasie, bo jakiś wolny czas jednak Państwo mają?
Czas wolny
Otóż większość z nas, po powrocie do domu, siada przed telewizorem w fotelu. Z którego wstajemy z powodów jedynie fizjologicznych. I żeby jeszcze był to fotel pilota F 35… To jest tylko fotel lenia, który całe życie oszukuje się, że to co właśnie puszczają mu w okienku jest szalenie ważne, że gdyby tego nie zobaczył, umarłby… Albo cały świat zginąłby.
Czy ludzie pracują nad sobą? Nad swoją wiedzą, swymi relacjami z innymi nieczytającymi, z dziećmi, z żoną, teściami, braćmi i siostrami? Nie pracują, bo muszą oglądać seriale, przeglądać Facebooka czy innego Twittera.
Przerażeniem przejmuje mnie widok maleństwa w wózku, któremu matka daje do rąk komórkę. A sama w tym czasie rozmawia o monstrualnych głupotach z jakąś podobną jej matką. W tramwajach i autobusach taki widok to dzisiaj norma obyczajowa. Matka, która unika kontaktu, nie ma czasu, nie potrafi zająć się własnym dzieckiem nadaje się właściwie do pozbawienia praw rodzicielskich.
A te tłumy młodych ludzi ze słuchawkami w uszach? Idą przez miasto i rozmawiają, nie zwracając na nic uwagi, nie widząc innych ludzi, nie postrzegając nieba, drzew, krzewów i budynków. Czasem nawet nie zauważają samochodów, z czego są zabici i ranni. A o czym ci idący słuchawkowicze tak gadają? O niczym. Tak sobie paplą dla zabicia czasu. Gadają bez przerwy, bo boją się chwili, w której mogliby o czymś pomyśleć, w której coś mogłoby im przyjść do głowy… Może i mają rację, bo każda myśl jest niebezpieczna, może wywrócić indywidualne ludzkie życie a nawet mapę świata. Były już takie przypadki.
To ustawiczne gadanie, przeglądanie Internetu i gapienie się w telewizor są właściwie wyrazem panicznego lęku przed niezależnym myśleniem. Bo myślenie może też przynieść życiowe klęski. Więc lepiej nie zastanawiać się nad niczym. I tylko tak sobie, luźno żyć.
Teoretyczna równość
Demokracja spowodowała, że teoretycznie ludzie są równi. To piękna, wielce humanistyczna idea, którą poparłbym całym sercem, gdyby nie fakt, że ludzi jednak równi nie są. Widzę przecież, rudych, łysych, blondynki, farbowane i naturalne. Widzę też grubych i chudych, ładnych i takich sobie, sprawnych i fajtłapy. Ale wygląd nie jest najważniejszy.
Ludzie nie są równi również pod względem charakterów, wykształcenia i inteligencji. I nie mówmy tylko, że o wszystkim decydują geny, środowisko rodzinne, wzorce środowiskowe. Świat zna ludzi z nizin, wręcz z rynsztoka, którzy wydźwignęli się na wyżyny intelektu, artyzmu, nauki i techniki. Jedno łączyło tych wszystkich wielkich, z pozoru skazanych na klęskę – oni bardzo chcieli wybić się, mieli ambicję i byli pracowici.
A jak jest dzisiaj? Marnie jest. Ludność planety Ziemia, w tym i my, zrobiliśmy się okropnie leniwi. I większość z nas uważa, że wszystkiemu winni są politycy, sitwy i znajomości. Jeżeli sami się nie kształcimy, to uważamy, że wykształceni są kanaliami. Jeżeli jesteśmy już budowlańcami, to nie staramy się lepiej montować instalacje elektryczne, wodociągowe, klimatyzację. A nauczyciele? Przejmują się swoimi uczniami tak na 100 procent? A dziennikarze? Rzeczywiście dążą do oddania prawdy o świecie? Większość z nich chciałaby pisać komentarze. O czym? A to nieważne. Brakuje w Polsce nie tylko lekarzy. Nie mamy już właściwie rzemieślników, którzy naprawiliby dobrze buty, uszyliby dobry garnitur, czy naprawili dobrze samochód.
Dzisiejszemu światu na imię obojętność. Obojętność wobec samego siebie i innych. Zanurzyliśmy się w nieprawdziwym świecie mediów. I tak, dla świętego spokoju, z lenistwa taplamy się w tym bajorku.
Anarchia matką porządku
Świat zrobił się mały, skurczył się, bo w ciągu kilkunastu godzin można przemieścić się do Australii, a jeszcze 80 lat temu taka podróż trwałaby tygodnie. Telewizja i Internet dają nam pozory, że aktywnie uczestniczymy wżyciu tej „globalnej wioski”. Ale „telewizja kłamie”, bo jesteśmy jedynie biernymi obserwatorami, tego co dzieje się naprawdę. Nadto, media nie pokazują nam prawdy o świecie, żeby nas nie denerwować i nie wpędzać w depresję. Jeżeli głód jest jednym z trzech najważniejszych problemów planety, to w mediach gości na miejscu pomiędzy 70. a 80.
Wiem, że moje widzenie świata jest trochę anarchistyczne. Ale bez odrobiny anarchii byłoby jeszcze gorzej.
My, idealni niewolnicy
Przeczytałem, to co opisałem i doszedłem do wniosku, że to świat idealnych niewolników. Takich jak my dzisiaj, takich, co chcą być niewolnikami. Z jednym zastrzeżeniem, żeby trochę więcej nam płacili a rachunki nad morzem nie były tak wysokie. I żeby nie było wojny, bo trudno o cukier.
Trochę mnie już znudziło pisanie o wielkich tego świata, tym bardziej, że ich jest jakieś 3 procent na planecie, a nas idealnych niewolników jest znacznie więcej, bo 97 procent. I w dużej mierze sami sobie zgotowaliśmy nasz los.