O trudnej roli bycia prorokiem we własnym kraju pisze CEZARY KRYSZTOPA: Czekając na lidera

Rys. Cezary Krysztopa

Przed Polską stoją ogromne wyzwania. Gigantyczne. Problem w tym, że chyba mało kogo to obchodzi, tym bardziej, że chyba nie ma komu tego ludziom wytłumaczyć.

Ostatnie analizy ekonomiczne pokazują, a może wobec przewidywanej entuzjastycznej destrukcji jakiej w imieniu niemieckich panów mają dokonać jaśnie nam rządzący – pokazywały, szybki rozwój ekonomiczny Polski i w efekcie osiągnięcie, a nawet prześcignięcie w rozwoju gospodarczym, europejskich potęg.

Kluczowy moment

Z drugiej strony zajęci sprawami wewnętrznymi w zbyt małym stopniu dostrzegamy, że w zasadzie, albo jesteśmy na najlepszej drodze do III Wojny Światowej albo, w zależności od tego gdzie cezury postawią w przyszłości historycy, jesteśmy już w jej trakcie. Tymczasem konfliktem na Ukrainie jesteśmy „znudzeni”, a ognia na Bliskim Wschodzie, który może podpalić sporą część świata, praktycznie w ogóle nie zauważamy. Tymczasem znajdujemy się w jednym z serc wydarzeń i ta wojna może zapukać do naszych drzwi.

Mam wrażenie, że nieco bardziej nas obchodzi zagrożenie ze strony Brukseli/ Berlina, które najwyraźniej autentycznie postanowiły dopilnować, żeby „polski przypadek” nigdy więcej się nie powtórzył. I nie tylko planują „podzielić się po równo” kryzysem społecznym i gospodarczym, które same z uporem godnym lepszej sprawy, sobie sprokurowały, ale też na trwałe odebrać sterowność państwom członkowskim.

Polska znajduje się w absolutnie kluczowym momencie. Musi obronić suwerenność, nie „w imię przodków”, tylko po to by zachować sterowność państwa, które musi realizować bardzo złożone interesy. Polska musi uzbroić się po zęby. Polska musi zbudować strategiczną infrastrukturę na miarę wzywań, które przed nią stoją. Taką, która nie będzie dławiła jej potencjału, ale go zwielokrotni.

Gdzie jest lider?

Tylko kogo to dzisiaj obchodzi? Bo mam wrażenie, że głównie kilku pasjonatów w sieci, którzy usiłują wejść w dyskusję ze skompromitowanym udziałem w tym co się działo wokół śledztwa smoleńskiego Maciejem Laskiem, który został… pełnomocnikiem rządu ds. CPK. Ten sam Lasek, który od dawna używa hasztaga #StopCPK. Kilku dziwaków, którzy zwracają w sieci uwagę na hipokryzję Niemców, którzy robią wszystko by Polska nie użeglowiła Odry i tym samym nie zwiększyła potencjału portów w Świnoujściu (plus terminal kontenerowy) i Szczecinie, a sami planują użeglowienie Odry akurat na odcinku, który im pasuje do własnej sieci śródlądowej. Jacek-Saryusz-Wolski jako jeden z nielicznych pilnuje sprawy planowanej kradzieży suwerenności państw narodowych przez Brukselę. Kilku pasjonatów, którzy zawzięcie w sieci dyskutują na temat polskiego programu jądrowego, z którym nie wiadomo co będzie i kilku „osintowców” czy lobbystów, bo trudno powiedzieć kto jest kim, którzy dopiero co z trudem ukrywali niechęć do poprzedniej władzy, a już przeżywają (co za zaskoczenie) szereg dysonansów poznawczych związanych z przewidywanym ograniczaniem rozbudowy armii przez władzę nową. Gdzie jest jakiś lider, który to ogarnia?

Takim liderem nie jest z pewnością Donald Tusk. I to nie tylko dlatego, że dla wielu jest po prostu hersztem bandy, która w obcym interesie dokonała wrogiego przejęcia państwa, korzystając z pewnego zbiegu okoliczności i zrządzenia wyborców, którzy poszukując naiwnie „trzeciej drogi”, wpadli dokładnie w ręce, w które wpaść nie chcieli. Również, a być może głównie dlatego, że sądząc ze skuteczności jego działań, nawet jeśli jest hersztem gangu, to najprawdopodobniej chodzi o Gang Olsena.

Ale i po stronie PiS takiego lidera nie widać, tak jak nie bardzo widać jakąś powyborczą refleksję czy plan na nadchodzące wybory. Obrona mediów publicznych przed bandyckimi zakusami ministra ppłk Sienkiewicza, jest słuszna (może za wyjątkiem robienia sobie przez polityków zdjęć w reżyserkach, co mądre nie jest), ale choć służy na pewno wewnętrznej konsolidacji Zjednoczonej Prawicy, to przecież obsługuje głównie już przekonanych i nie stanowi oferty, która mogłaby przyciągnąć nowy, lub wcześniej utracony elektorat, a o za tym idzie, dać nadzieję na odwrócenie karty. Być może jakąś nadzieję daje tu Prezydent Andrzej Duda, który ze wszystkimi słusznymi i mniej słusznymi uwagami, zachował realny wpływ na polityczną rzeczywistość, a orędzie jakie ostatnio wygłosił, nie bez powodu wywołało u wielu, mówiąc oględnie, pewnego rodzaju pogubienie. Tylko, że musi mieć z kim rozmawiać.

I tak mam wrażenie, że niczym bohaterowie sztuki Samuela Becketta „Czekając na Godota”, Estragon i Vladimir, siedzimy i co najmniej od 15 października czekamy (oczywiście trzeba oddać, że wielu bardzo aktywnie) na lidera, który coś ogarnie, a jedyne co mi na ten moment wpada do głowy jako puenta, to pozornie zaskakujący, biorąc pod uwagę ilość zdarzeń, cytat z Estragona: „Nic się nie dzieje, nikt nie przychodzi”.