Od dziennikarstwa do animacji – rozmowa z MACIEJEM CHMIELEM, dyrektorem Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej

Maciej Chmiel. Fot. Archiwum SFR w Bielsku-Białej

Nie chciałbym byśmy się stali, jako pracownicy Studia, wyłącznie kustoszami muzeum animacji. Film rysunkowy ma przed sobą niezwykłą przyszłość – mówi Maciej Chmiel dyrektor Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, wcześniej wieloletnim dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny, scenarzysta i producent filmowy, a także członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w rozmowie z Małgorzatą Ireną Skórską.  

Małgorzata I. Skórska: Od maja 2021 roku pełni Pan obowiązki dyrektora Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Czy Pana bogate doświadczenie dziennikarskie przydaje się w procesie zarządzania instytucją związaną z produkcją filmów rysunkowych?

Maciej Chmiel: W życiu zajmowałem się różnymi rzeczami. Dziennikarstwo niewątpliwie nauczyło mnie dobrego kontaktu z drugim człowiekiem i wsłuchiwania się w to, co mój rozmówca ma do przekazania. Takie umiejętności przydają się również w relacjach z zespołem Studia Filmów Rysunkowych, a także przedstawicielami Ministerstwa Kultury oraz wieloma innymi osobami, z którymi udało mi się podczas mojego rocznego pobytu w Bielsku-Białej skontaktować. W mojej pracy w Studiu zbiegło się kilka moich doświadczeń życiowych, jak współpraca z wieloma osobami w trasach koncertowych i na planach produkcji telewizyjnej. Praca w przemyśle kreatywnym uczy tego, że jest to zawsze działanie zespołowe, a ja mam to szczęście, że w Studiu zastałem znakomity zespół.

Jaka jest kondycja polskich filmów rysunkowych w dobie nowych technologii i jaka aktualnie obowiązuje technika dotycząca produkcji filmów rysunkowych w czasie cyfrowej rewolucji?

Studio Filmów Rysunkowych postrzegane jest jako firma z piękną przeszłością i tu przypomnę, że filmy produkowane w Studiu trafiły do stu krajów świata, a łącznie obejrzało je miliard widzów. Jeśli chodzi o produkt „Made in Poland” i jego zasięg międzynarodowy, to trudno znaleźć inne polskie dzieła, które miałyby tak silny i pozytywny impact na międzynarodowy odbiór, jak filmy ze Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. W tej chwili z kolei jesteśmy postrzegani jako manufaktura, która pielęgnuje dawne tradycje, w tym również umiejętność produkowania filmów rysunkowych, gdzie decydujący jest talent i ręka rysownika.  W tej chwili większość świata pracuje w formule, która nazywa się wycinanką, co pozwala w szybki i efektywny sposób stworzyć bardzo dużą liczbę dzieł, czy też odcinków serialu. Chcemy teraz połączyć doświadczenia dotyczące tradycyjnej animacji z umiejętnościami posługiwania się również najnowszą techniką i temu służyły niedawne szkolenia, przez które przeszli nasi rysownicy. Natomiast najważniejsze dla dalszych losów Studia będzie rozstrzygnięcie nie na poziomie techniki, tylko na poziomie tego, co i w jaki sposób chcemy opowiedzieć światu.

Czy nie kusi Pana chęć poeksperymentowania w branży produkującej filmy animowane?

Jest to kwestia spojrzenia na siebie samego i konfrontacji z własnym ego, czyli nie eksponowanie siebie, tylko postawienie na zespół i na dzieło. Po drugie jest to też kwestia zostawienia śladu po sobie. Moim naturalnym obowiązkiem będzie wpływ na produkcję serii dokumentalnej o Studiu, którą mamy w planach, czy też na nasze nowe filmy animowane.

Patrząc przez pryzmat doświadczenia jako producenta filmów dokumentalnych, z którego filmu jest Pan najbardziej dumny i do którego z sentymentem najchętniej wraca Pan po latach?

Skupię się na filmie pod tytułem „Olter”. Film ten opowiada historię perkusisty z zespołu „Miłość”, który nazywał się Jacek Olter i zginął śmiercią samobójczą. Dla mnie był to bardzo osobisty film, również ze względu na ludzi, z którymi przy tej produkcji współpracowałem – z reżyserem i scenarzystą Krystianem Matyskiem i współproducentem, czyli Marcelem Kuśmierczykiem. Samego Jacka Oltera znałem tylko z koncertów grupy „Miłość”, a główną motywacją dla mnie był jeden odbiorca tego filmu, syn Jacka, czyli Teodor Olter, z którym od wielu lat zachowuję dobrą relację. Ten film był prezentem dla Teodora, po to by mógł zobaczyć obraz ojca, zachowany w formie filmu dokumentalnego.

Jeśli chodzi o rzemiosło dziennikarskie, to które medium było Panu najbliższe? Radio, telewizja czy prasa?

Każde z nich jest odrębną sztuką, choć wszystkie gdzieś ze sobą się łączą. Dziennikarz jest pasem transmisyjnym, przez który przechodzą informacje. Pisanie z całą pewnością nauczyło mnie dyscypliny panowania nad słowem, nad sekwencją wydarzeń. Z kolei radio, bo przede wszystkim realizowałem audycje na żywo, było dla mnie szkołą spontaniczności i szczerości, gdzie szybko trzeba nawiązać kontakt z drugim człowiekiem. Telewizja jest z kolei bardzo wymagającą matką, bo zaangażowana jest spora technika, a kluczowa jest umiejętność pracy w zespole.

Przez dłuższy czas był Pan związany z Telewizją Polską i Polskim Radiem, a później założył Pan własną firmę.  Jak ważna to była przygoda zawodowa?

Spróbowałem bardzo wielu rzeczy w telewizji, bo byłem zarówno prowadzącym program, redaktorem, dyrektorem programu, a także producentem. Ważne dla mnie było i jest, by odnaleźć się w miejscu, w którym jestem tu i teraz, i mieć poczucie, że coś ode mnie zależy. Miałem kilka takich momentów, kiedy czułem się jak w butach szytych na miarę. To był start własnej firmy Casablanca Studio, praca w radiowej Trójce czy w telewizyjnej Dwójce. Zawsze ważny był dla mnie, niezależnie od medium, kontakt z wysokiej klasy partnerem. Miałem szczęście, że byli to Grzegorz Brzozowicz, Robert Tekieli, Wojciech Cejrowski i Andrzej Horubała.

Nie tęskni Pan za dziennikarstwem?

Można powiedzieć, że jest to tęsknota za dziewczyną, z którą przeżyłem piękny czas, ale wiem, że ten czas już się skończył.

Rozpędu nabiera projekt związany z Interaktywnym Studiem Bajki i Animacji w Bielsku-Białej. Na kiedy przewidywany jest termin jego finalizacji?

Udało się doprowadzić do wyłonienia zwycięskiej firmy w przetargu i ten kontrakt już jest realizowany.  Od momentu podpisania umowy pomiędzy Studiem Filmów Rysunkowych i Bielskim Przedsiębiorstwem Budownictwa Przemysłowego jestem przekonany, że jest to firma bardzo dobrze przygotowana do tego zadania i mam nadzieję, że Interaktywne Centrum Bajki i Animacji powstanie do jesieni 2023. Polegamy na trzech źródłach finansowania: fundusze z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego, fundusze z Ministerstwa Kultury, a także fundusze od miasta Bielsko-Biała.

Czy oprócz interaktywnej funkcji muzealnej w planach jest również wznowienie produkcji filmów animowanych?

Pani pytanie jest o tyle zasadne, że nie chciałbym, byśmy stali się, jako pracownicy Studia wyłącznie kustoszami muzeum animacji, umieszczonym w budowanym przez nas Interaktywnym Centrum Bajki i Animacji. Szczęśliwie otrzymaliśmy pokaźną dotację ze strony Ministerstwa Kultury na ponowne wszczęcie produkcji filmów.

Również filmy animowane dla osób dorosłych?

Jesteśmy na etapie rozwoju filmu pełnometrażowego adresowanego do widza dorosłego, czyli starszej młodzieży i widza dorosłego. Pracujemy też nad dwoma serialami, odpowiednio dla dzieci i młodzieży.

Jaka jest kondycja współczesnej animacji i czy ten kierunek ma przyszłość w dzisiejszych czasach?

Animacja jest taką dziedziną sztuki filmowej, która ma przed sobą niezwykłą przyszłość, bo jest dziedziną, w której można wykreować dowolną rzeczywistość. Nie ma tu ograniczeń, poza umysłem samego rysownika. Animacja jest ważnym elementem gier komputerowych, filmów fabularnych, jeśli chodzi o efekty specjalne, jest też wszechobecna w reklamie. Moim celem jest, by Studio Filmów Rysunkowych włączyło się w ten krwiobieg, związany z niezwykłą szansą kreatywną i komercyjną jaką daje animacja.

Kto będzie głównym odbiorcą Interaktywnego Centrum Bajki i Animacji?

W takim powszechnym i najprostszym odbiorze będą to dzieci, które faktycznie będą stanowiły największą grupę odwiedzających, ale sądzę, że grupa odbiorców, do której powinniśmy się odwołać to generacja 60 plus i 50. plus i 40. dlatego, że są to ludzie, którzy w sposób świadomy przeżyli jako dzieci fascynację bielskimi kreskówkami i wciąż niosą w sobie dziecięce emocje z tamtego czasu.

Rozmawiała Małgorzata Irena Skórska