ORLENizacja mediów – felieton KRZYSZTOFA PRENDECKIEGO

Bezpieczeństwo energetyczne jest bardzo ważne, ale zdaje się, że bezpieczeństwo medialne jest jeszcze ważniejsze.

 

Dawno, dawno temu trafiłem do redakcji „Wiadomości Podkarpackich”, z którą miałem współpracować. Jednym z największych zaskoczeń było istnienie tego medium. Miało siedzibę, redakcję znaczy się, komputery jakieś, dziennikarzy całkiem sporo. Tylko był jeden szkopuł. W ogóle nie kojarzyłem tego tytułu, a jestem przecież zwierzęciem medialnym. Zacząłem poszukiwać w kioskach; rzeczywiście było, ale nie znałem nikogo, kto by to kupował. No więc o co loto? Jak to coś się utrzymuje? Koleżanka redaktor, powiedziała mi tylko: zobacz sobie reklamy. I rzeczywiście. Całostronicowe, spółek, a jakże Skarbu Państwa. Czytelnik dowiadywał się np. o istnieniu zakładu energetycznego i gazowni. To było oczywiście niezwykłe, otwieramy łamy gazety i otrzymujemy wieści, że jest coś takiego jak prąd i gaz. Niebywale potrzebna informacja. Jak dobrze wiemy, kierowanie reklam pozwala dotrzeć do konkretnej grupy osób i sprawić, że zwiększą zużycie i będą wiedzieli, do czego służą kontakty i kurki do gazu. Aha jeszcze jedno. Ważne. Periodyk był w ręku znanego, mocno wpływowego posła ludowego i organem regionalnym tejże partii.

 

Podobna sytuacja powtarza się co jakiś czas i zawsze najzabawniejsze jest utyskiwanie jednych i satysfakcja drugich. Znaczy się, my rządzimy, kasa płynie szerokim strumieniem do nas i tak być powinno, a jeśli do nich, to jest to skandal, marnotrawienie pieniędzy podatnika itd.

 

Jak rzeka pieniędzy płynęła do tzw. mediów liberalnych, pojawiały się pomysły radykalne; objęcie spółek Skarbu Państwa całkowitym zakazem reklamy w mediach i łagodniejsze- kasa, zamiast  do mediów komercyjnych, ma trafić do publicznego nadawcy. Dr Paweł Pasionek grzmiał nawet: „Publiczne fundusze na reklamę powinny być kierowane do mediów, które szanują polską kulturę (…). Decydujący o wydatkach powinni kierować się sprawiedliwością społeczną”. Jeszcze było coś o ładzie moralnym. Piękne.

 

Nie dziwił smutek, gdy w latach 2010-2014 spółka Agora otrzymała 5 000 000 zł, a wydawca tygodnika wSieci 27 000 złotych. A jak jeszcze się okazało, że pisma T. Lisa, J. Baczyńskiego i A. Michnika były prenumerowane przez publiczne instytucje, nawet w powiatowych komendach straży pożarnej, to taka „Gazeta Polska” zdzierżyć tego nie mogła. I krzyczała w tytule: „Nasze podatki na propagandystów”.

 

Na szczęście demokracja ma to do siebie, że zdarza się, że władza się zmienia. Choć niektórych to zawsze mocno zaskakuje.

 

I dzięki temu „Gazeta Polska” już się nie złości, gdy zamieszcza reklamy zbrojeniówki; czołgów, łodzi podwodnych, radarów i haubic. Czytelnicy jak wiemy są bojowo nastwieni i jak tylko znajdą właściwy sklep to sobie kupią i się dozbroją. Tylko media nie sprzyjające władzy skowyczą i wypominają miliardy, które wydały spółki skarbu na media sprzyjające władzy.

 

Oprócz larum finansowego, jest też tzw. przejęciowe. Znany socjolog, ekolog, miłośnik sportu i kultury, prof. Piotr Gliński zaapelował do spółek państwowych, aby kupowały media. W zasadzie słusznie, po co się rozdrabniać reklamami, jak można pójść na całość. Dobrze by było, aby spółki kupowały media albo w ogóle zakładały wydawnictwa, budowały drukarnie. Najlepiej w temacie na których się znają. Lasy Państwowe mogłyby wydawać „Zwierzyńca” i „Łowczego”, Pekao „Pieniądze to nie wszystko”, KGHM „Odkrywcę”, Grupa Azoty pismo „Młody chemik”, a PKP „Kolejowy Skansen”.

 

Z całej tej grupy na pierwszy plan wysunął się Orlen. A koncern naftowy przecież, to gracz nie byle jaki. Uprzedni CPN obrósł w piórka i jako jedyne polskie przedsiębiorstwo jest notowane w rankingu „Fortune”,  największych przedsiębiorstw świata. Transakcja sprzedaży spółki Polska Press, należącej do Verlagsgruppe Passau, jest już w zasadzie zaklepana. Coś koło 170 tytułów, w tym ponad 20 dzienników regionalnych. Gazeta „Nasza Historia”, stanie się nareszcie historią jedynie obowiązującą i prawdziwą.

 

A przecież walka na rynku medialnym nie zaczyna się teraz. Ze stacji benzynowych zniknęły dwa lata temu pisma dla panów, a prawicowe tygodniki zaczęły grzać swoim blaskiem w bardzo widocznym miejscu. Stając na straży porządku i moralności, ogromnym niedopatrzeniem jest niestety nadal eksponowana sprzedaż ogumienia, czyli środków antykoncepcyjnych i wódy, rozpijającej naród, który tyle przecież przeszedł.

 

Kolejnym ruchem była decyzja przejęcia Ruchu. Co prawda sprzedaż papierowych gazet leci na łeb na szyję, coraz mniej rodacy fajczą, a i sprzedaży biletów się nie prowadzi. Więc dochodowość staje pod znakiem zapytania. Nic to, są jeszcze paczki, a i kolejne miejsce na placu kolportażowego boju zdobyte.

 

I wszystko byłoby cacy, gdyby nie znów protestujący. Tym razem politycy i publicyści mówią o orbanizacji mediów. Nawiązując oczywiście do rynku medialnego Madziarów, pod względem monopolizacji i propagandy bliskiego doskonałości, nie mającego sobie równych w Unii Europejskiej. Pewnie pojawią się też niekończące dyskusje i pytania, czy lepsza prasa w rękach zachodnich sąsiadów czy żoliborsko – nowogrodzkich?

 

Krzysztof  Prendecki