Pamięć historyczna jest konieczna – rozmowa z PIOTREM ZARĘBSKIM, laureatem Nagrody im. Janusza Kurtyki

Zawsze burzę się, jak słyszę, że powinniśmy iść do przodu, nie bacząc na przeszłość, że nie liczy się historia, tylko to, co dziś i jutro. Takie myślenie jest dywersją dla narodu – mówi Piotr Zarębski, reżyser, laureat Nagrody im. Janusza Kurtyki SDP,  w rozmowie z Błażejem Torańskim.

 

Twój film „Bądź wierny, idź i pamiętaj” o bohaterstwie i męczeństwie Polaków jest niezwykle eklektyczny. Jest w nim masa wątków: od 11 listopada 1918 roku i Traktatu Wersalskiego przez polonizację Pomorza, dojście Hitlera do władzy, hitleryzację Gdańska, Westerplatte, Monte Casino, Katyń, powstanie warszawskie, po zamachy na Hitlera, wywózkę Polaków do łagrów i Żołnierzy Wyklętych. Natłok faktów, strumień wiedzy. Nie za dużo grzybów w barszczu?

 

Muszę nawiązać do genezy, do tego, jak ten film się rodził. Ojciec Grzegorz Moj z Telewizji „Trwam” zwrócił się do mnie, abym wykorzystał zgromadzony materiał filmowy, ponieważ nikt nie chciał się tego podjąć. Były to: wywiady, scenki, archiwalia – nakręcone przy różnych okazjach i niepowiązane ze sobą, bez wspólnej myśli. W sumie kilkadziesiąt godzin. Pierwotny zamysł był bardzo ogólny: aby zrealizować film o II wojnie światowej na Pomorzu. Ale nie było scenariusza, jakiejkolwiek koncepcji. Musiałem więc najpierw ten materiał mocno zanalizować i opisać. Samych wywiadów było kilkadziesiąt godzin nagrań. Materiał był bardzo różnorodny technicznie. Dodam, że te materiały nagrywali nie tylko pracownicy TV Trwam, na przykład Łukasz Bindek czy Witold Pobudzin, ale także studenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Ponadto studenci obok profesjonalnych aktorów wcielali się w niektóre role odtwórcze.

 

To sytuacja wyjątkowo nietypowa, jakby odwrócenie procesu twórczego. Zwykle reżyser ma pomysł, budżet i dopiero wtedy zaczyna nagrywać materiał.

 

Dokładnie tak. Musiałem pracować na zebranym materiale, na tyle eklektycznym, że konieczne były dokrętki, aby scalić ten materiał i opowiedzieć o najważniejszych w tym czasie wydarzeniach z historii Polski. W rezultacie Traktatu Wersalskiego, kiedy Polska odzyskiwała niepodległość i dostęp do morza, Pomorze odgrywało kluczową rolę. W tej układance szczególna rola przypadła Kaszubom, którzy zawsze byli związani z Polską i walczyli o Polskę. Dlatego na nich spadły największe represje ze strony Niemców, ale i Sowietów, którzy potem zajęli te ziemie i Kaszubów uznawali za Niemców.

 

Sowieci w 1945 roku zadali mieszkańcom Pomorza więcej strat, aniżeli Niemcy przez pięć lat wojny. Historyk, dr hab. Piotr Niwiński mówi, że Sowieci palili, gwałcili, rabowali, mordowali, wybebeszali tę ziemię. Traktowali ją, jak zdobycz wojenną, z brutalnością dziczy azjatyckiej.

 

Najczęściej do piekła porównujemy obozy koncentracyjne, tymczasem słabiej znamy dramaty Polaków i Kaszubów na Pomorzu. Chciałem je pokazać w kontekście wydarzeń w całej Polsce, dlatego ten film musiał mieć tyle wątków. To była trudna praca. Ogrom narzuconego materiału filmowego onieśmielał niejednego twórcę w podejściu do tego tematu.

 

Nie nęciło Cię jednak, aby pochylić się wyłącznie nad jednym wątkiem – na przykład Kaszubów, jak uczynił to Filip Bajon w „Kamerdynerze” – a nie iść „w cały świat”, nawiązując nawet do prób zamachów na Hitlera?

 

To nie są fakty znane ogółowi. Uważam, że realizując film historyczny, należy pamiętać także o wymiarze edukacyjnym. Dlatego postanowiłem włączyć do filmu jak najwięcej faktów, ile tylko można, byle tylko widz się nie znużył. Uznałem, że warto było to zrobić, kiedy po projekcji ujrzałem łzy w oczach widzów.

 

A które wątki wydają Ci się unikatowe, nieodkryte? Wydaje się, że o każdym z tych tematów nakręcono setki filmów i napisano tyle samo książek.

 

Mało znane są prowokacje, jakie stosowano wobec polskich żołnierzy na Westerplatte.

 

Rzeczywiście. Fakt zastrzelenia w sierpniu 1939 roku przez bojówkę niemiecką Michała Różanowskiego, pełniącego służbę graniczną. W jego ciele, jak informowały gazety, zaszyto narządy rodne kobiet i śmieci. Albo: we Wrzeszczu w jednej z kawiarni napisano: „Psom i polskim studentom wstęp wzbroniony”. Co jeszcze?

 

Dla mnie najbardziej wstrząsający jest fakt donoszenia przez Niemców na swoich sąsiadów Polaków. Od początku II Rzeczypospolitej tworzyli listy przeznaczonych do likwidacji. Przejmowali ich majątki i likwidowali polskość. Szpiegowali Polaków, analizowali, co mówią i piszą. Te listy, przeznaczonych do eksterminacji Polaków,  tworzyli z premedytacją. To się działo między innymi w Gdańsku, i w Toruniu, i w Bydgoszczy. Transporty polskich dzieci zimą wysyłano do obozów w bydlęcych wagonach. Kiedy otwarto te wagony w Krakowie Płaszowie okazało się, że dzieci zamarzły na śmierć w bryłach lodu. W tym filmie jest wiele przykładów uderzających w serce i emocje widzów. Gdybym przedstawił same fakty historyczne, daty i liczby, powstałby nudny film, jak zapisy w encyklopedii. Film musi być wyreżyserowany i nieść wartości.

 

Stawiasz znak równości między Niemcami i Sowietami. Jedni i drudzy mieli ten sam cel: likwidację państwa polskiego. Obaj okupanci nauczyli się, że podstawą polskiej świadomości są elity społeczne i Kościół. To jedna z największych wartości tego filmu. Podobnie, jak cytat z prof. Tomasza Strzembosza, że polskie państwo podziemne było możliwe nie dzięki strukturom, ale dzięki niewidzialnej nici, która jest miłością do Polski.

 

Jak najbardziej. Przedwojenny patriotyzm polski był jak więzi rodzinne, jak coś naturalnego. Kościół, Bóg, honor, Ojczyzna, to były naturalne wartości. Podstawa. Zarówno w miastach, jak i środowiskach chłopskich. Nie wspominając o elitach, na których eksterminacji skupili się zaborcy Polski tych czasów. Na intelektualistach i na społecznikach, największej wartości narodu. To jest do głębokiej refleksji także dzisiaj, kiedy mamy rzeczywisty problem z elitami. Większość ludzi koncentruje się na materialnej stronie życia, na potrzebach doraźnych, bez myśli o przyszłości.

 

W tytule filmu wykorzystałeś przesłanie Pana Cogito Zbigniewa Herberta: „Bądź wierny Idź”. Ale dodałeś: pamiętaj. Chodzi o pamięć historyczną? O to, że można wybaczyć, ale nie zapomnieć?

 

Dokładnie tak. Ja sobie to tłumaczę tak, że idziemy w życiu do przodu, na swojej drodze pokonujemy różne trudności, idzie nam lepiej lub gorzej, ale musimy pamiętać o historii. Zawsze burzę się, jak słyszę, że powinniśmy iść przed siebie, nie bacząc na przeszłość, że nie liczy się historia, tylko to, co dziś i jutro. Takie myślenie jest dywersją dla narodu. Musimy pamiętać, bo historia jest naszą mądrością. Przywołuję słowa Szymona Wiesenthala: żeby móc się obronić, trzeba być poinformowanym. Ale, żeby być poinformowanym, trzeba  analizować przyczyny i skutki, i pamiętać o naszych bohaterach. Oni doskonale wiedzieli o co walczą. Walczyli o Polskę z okupantem, niezależnie od tego pod jakim szyldem nas okupował. Musimy pamiętać i tę pamięć opierać na prawdzie.

 

Jesteś wybitnym dokumentalistą. Dobrze, że do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich należą także artyści, bo nadają SDP poloru, czynią naszą organizację twórczą. Ale Twoich dokonań dziennikarskich nie znam. Są takie? Czujesz się dziennikarzem?

 

Od kilkudziesięciu lat realizuję filmy. Nigdy nie wykonuję poleceń „z góry”.  Między jednym a drugi obrazem staję się także dziennikarzem. Na stronie ABCNET Józefa Darskiego – Jerzego Targalskiego można przeczytać kilkadziesiąt moich artykułów, komentarzy dziennikarskich. Nie współpracuję z żadną gazetą, ale jestem aktywny w sieci. Piszę recenzje i komentuję.

 

Czym jest dla Ciebie Nagroda im. Janusza Kurtyki?

 

Janusz Kurtyka przywracał w IPN pamięć historyczną. Nagroda ta jest uznaniem, utwierdzeniem w przekonaniu, że należy podejmować takie projekty twórcze. Zwłaszcza, że archiwa zostały wyczyszczone. Po 1989 roku nikt w Polsce nie był zainteresowany, aby uruchomić armię twórców, żeby zarejestrować odchodzących, rozsianych po świecie bohaterów. Jest konieczność realizowania takich filmów, bo one zostaną na pokolenia.

 


 

Piotr Zarębski

Rocznik 1956. Reżyser, operator i producent filmowy. Absolwent Wydziału Operatorskiego PWSFTviT w Łodzi. Członek m.in. Stowarzyszenia Filmowców Polskich, , Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych, Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, wykładowca WSKSiM w Toruniu.