Potrzeba języka, który leczy – KS. MARIUSZ FRUKACZ o mediach w czasie protestów

Zaangażowanie mediów i konkretnych dziennikarzy po jednej ze stron niepokojów społecznych rodzi pytania o ich wiarygodność i niezależność.

 

Na ulicach polskich miast i mniejszych miejscowości trwają protesty zorganizowane m.in. przez „Strajk Kobiet”. Ich uczestnicy, w dużej części ludzie młodzi, posługując się wulgaryzmami domagają się prawa do aborcji, wolnego wyboru. Miejscami wyładowania agresji okazały się świątynie katolickie. Mogliśmy zobaczyć brutalny atak na budynki, ludzi broniących świątyń, wdzieranie się do świątyni z hasłami profanującymi sakralność ich przestrzeni. To wszystko relacjonowały media. Jednak czy tylko przekazywały informacje?

 

Co z obiektywizmem w mediach?

 

Już nikt nie stara się nawet udawać żadnego obiektywizmu. Widzimy, że zdecydowana większość mediów jawnie opowiedziała się po jednej ze stron. Jak można nazwać obiektywnym dziennikarstwem udział dziennikarki „Gazety Wyborczej” w manifestacji popierającej postulaty „Strajku Kobiet”, czy promocję haseł: „Idziemy po Was!”, czy też hasztagu #ToJestWojna? Oczywiście każdy ma prawo do własnych poglądów i wyrażania ich. Jednak dziennikarz musi mieć świadomość, że jego głównym zadaniem jest informowanie społeczeństwa. Obecna sytuacja rodzi zatem pytania: Jak to, co się obecnie dzieje w Polsce, wpłynie na dziennikarstwo i czy dziennikarstwo będzie wiarygodne w przyszłości?

 

Profile Cyrenejczyka

 

Oczywiście media są jednym z wielkich znaków wolności. Ponadto w Polsce są one również dłużnikami polskiej drogi do wolności. Dziennikarze starszego pokolenia często przypominają, że zrywanie kagańca cenzury i walka o wolność słowa to był ogromny trud. W mediach ważna jest wolność słowa, ale nie może ona oznaczać braku szacunku dla wartości i godności człowieka. Wolność musi oznaczać odpowiedzialność za słowo i za przekaz medialny. Dziennikarz także musi pamiętać, że tak naprawdę nie ma absolutnej wolności, bo jej granicą jest zawsze dobro drugiego człowieka.

 

Myślę, że takim dobrym zobrazowaniem granic wolności jest piąta stacja nabożeństwa Drogi Krzyżowej, kiedy Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi. W Ewangelii czytamy, że „przymusili Szymona idącego z pola, aby niósł krzyż Jego”. Okazuje się, że przymus i wolność człowieka, to dylemat, o który walczy świat. W mojej pracy dziennikarskiej zawsze uważałem i nadal tak uważam, że trzeba zmagać się o człowieka. Nawet jeśli piszę o tym, że w świecie istnieje zło i  ten świat jest również przesiąknięty wulgaryzmem, cierpieniem, niesprawiedliwością, to szukam pokładów dobra. Nie chcę podpalać, obrażać i zadawać śmierci cywilnej ludziom takim czy innym artykułem. Chcę być Cyrenejczykiem, mieć „profil Cyrenejczyka”, jak zatytułował jeden ze swoich poematów Karol Wojtyła, i pomóc ludziom dźwigać ich ciężary, nieść jakieś rozwiązanie trudnych spraw. Wiem, jestem idealistą! Już kiedyś cytowałem słowa sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, ale powtórzę je, bo są bardzo aktualne w dzisiejszej sytuacji w Polsce. Słowa te Prymas Tysiąclecia powiedział na Jasnej Górze w 1958 r. podczas ogólnopolskiej pielgrzymki pisarzy i prosił ich, aby jak psy lizały rany narodu: „Język leczący rany nędzarza! Język liżący rany, gdy nikt już nie chce tego czynić, «psi język». …macie być psami, może jedynymi, którym została jeszcze odrobina miłości do człowieka pokaleczonego i poranionego! Wasz język musi im służyć, gdy ludzie wielcy i wspaniali, ucztujący w pałacach, już nie widzą człowieka poranionego, wyrzuconego na ulicę, wciąż jeszcze bitego i kopanego! Ktoś musi się nad nimi zlitować, bo to przecież twój brat, twój rodak! A chociaż byłby i twoim wrogiem – człowiekiem jest! […] Nazwałem Was «psami» dlatego, że to właściwie Wy musicie użyć swego języka, aby «wylizać rany» pobitych. I nie cofnę tej nazwy! Bądźcie raczej psami, abyście tylko pełnili zadanie, które tak jest potrzebne cierpiącej duszy Narodu” – powiedział kard. Wyszyński.

 

Ludzie społecznego zaufania

 

Dziennikarze to ludzie społecznego zaufania. Dzisiaj świat współczesny wpatruje się w media i ufa mediom, często bezkrytycznie, bezrefleksyjnie. W debacie publicznej nie powinno być miejsca dla bylejakości, koniunkturalizmu i kompromisów z duchem tego świata. Ludzie mediów mają ogromną rolę w formowaniu dzieci, młodego pokolenia przez media i wychowania ich do właściwego reagowania na media i przekaz medialny.

 

Młodzi ludzie są bardzo podatni na przekaz medialny. Nie potrafią ze względu na swe niewielkie doświadczenie życiowe nabrać dystansu do tego, co podsuwa im internet, telewizja, prasa, radio, nie potrafią patrzeć na to z dystansem, krytycznie, często utożsamiają się w całościowy sposób z rzeczywistością medialną. Papież Benedykt XVI już w 2007 r. zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo, które młodemu pokoleniu niosą media poddane presji komercji. „Wszelka tendencja do produkcji programów – nie wyłączając filmów animowanych i gier komputerowych – które w imię rozrywki sławią przemoc, odzwierciedlają postawy antyspołeczne czy wulgaryzują ludzką płciowość, stanowi perwersję, szczególnie wówczas, gdy programy te przeznaczone są dla dzieci i dorastającej młodzieży. Jak wytłumaczyć tę «rozrywkę» niezliczonym niewinnym młodym ludziom, którzy w rzeczywistości są ofiarami przemocy, wyzysku i nadużyć?” – napisał Benedykt XVI w Orędziu na 41. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu.

 

Wówczas papież przypomniał dziennikarzom: „Podobnie jak wszelkie wychowanie, również to do mediów wymaga formacji do korzystania z wolności. Jest to odpowiedzialność zobowiązująca. Zbyt często wolność przedstawiana jest jako niestrudzone poszukiwanie przyjemności lub nowych doświadczeń. To jest przekleństwo, a nie wyzwolenie! Prawdziwa wolność nie skazałaby nigdy nikogo – przede wszystkim dziecka – na niezaspokojoną pogoń za nowością. W świetle prawdy, rzeczywista wolność jest doświadczana jako ostateczna odpowiedź na «tak»  Boga wobec ludzkości, wzywając nas do wyboru, nie nieroztropnie, lecz rozmyślnie, tego wszystkiego, co jest dobre, prawdziwe i piękne”. Całe Orędzie można przeczytać TUTAJ.

 

Wiarygodność i niezależność

 

Zaangażowanie mediów i konkretnych dziennikarzy po jednej ze stron niepokojów społecznych rodzi pytania o ich wiarygodność i niezależność. Warto w tym kontekście przypomnieć wyniki badań socjologicznych przeprowadzonych przez Centrum Badań Opinii Społecznej w 2019 r. Socjologowie CBOS przebadali poziom zaufania Polaków do mediów. Okazało się, że 56 proc. respondentów uważało, iż większość mediów jest stronnicza. Ponadto ponad połowa badanych (59%, spadek o 5 punktów procentowych w stosunku do 2017 r.) uważało, że obecnie dziennikarze zamiast informować, wyrażają własne poglądy.

 

Oczywiście temat niezależności mediów jest skomplikowany. Jak zauważył w wywiadzie dla „Niedzieli” ks. dr hab. Michał Drożdż, profesor UPJP II – przewodniczący Naczelnego Sądu Dziennikarskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich: „Media mają swoich właścicieli, linie programowe, założenia ideologiczne. Mają też kontekst komercyjny, niektóre koncerny medialne są spółkami giełdowymi. Gdyby przyjąć absolutny punkt odniesienia, to nie ma mediów niezależnych, bo są one zależne np. od właściciela i to on ma prawo decydować o linii programowej. Doświadczenia są także takie, że wpływa on na pracę dziennikarską. Ma to jednak swoje granice, bo ten wpływ odbija się na wiarygodności medium. Gdy patrzymy na niezależność mediów, musimy ustalić punkt odniesienia. Jeśli ustawimy właściwe proporcje zależności i na pierwszym miejscu media i dziennikarze w nich pracujący będą zależni od wartości etycznych – prawdomówności i uczciwości – to wtedy wszelkie inne, konieczne i naturalne, zależności będą wtórne i nie będą odgrywać głównej roli” (całość TUTAJ).

 

Na pewno w kontekście wydarzeń w Polsce trzeba ciągle pytać o etykę pracy dziennikarzy. Tak, żeby w przyszłości było miejsce na wiarygodność i uczciwość.

 

Ks. Mariusz Frukacz, dziennikarz Tygodnika  Katolickiego „Niedziela”