Po ciężkiej chorobie zmarł nasz Kolega Maciej Parowski, członek SDP, dziennikarz, pisarz, publicysta, krytyk literacki, wieloletni (1992 – 2003) redaktor naczelny „Nowej Fantastyki”, a potem również redaktor naczelny „Czasu Fantastyki”.
Maćka poznałem ponad 20 lat temu, kiedy uczestniczyliśmy w kolegiach redakcyjnych „Reakcji” – studenckiego „Tygodnika myśli”, skupiającego autorów o prawicowych, konserwatywnych poglądach. Maciej miał tam w latach 1998 – 1999 swoją stałą rubrykę o przewrotnym tytule „Młot na czarownice”. Od roku 2004 często widywaliśmy się zarówno na konwentach fantastyki, zwłaszcza na Festiwalu w nidzickim zamku, jak i podczas fandomowych imprez w Warszawie. Co prawda nie zamieścił w „Nowej Fantastyce” żadnego z moich historyczno-fantastycznych opowiadań, jednak najwyraźniej cenił aktywność dziennikarską, skoro udzielił mi rekomendacji do naszego Stowarzyszenia. Był niezwykle płodnym krytykiem i felietonistą (6 tomów felietonów, 6 zredagowanych antologii), ale – odnoszę wrażenie – że jako pisarz dopiero się rozkręcał. Wydał dwie powieści: pierwszą w roku 1982, a drugą dopiero 28 lat później. Opublikował też około 35 opowiadań. Już od dawna uchodził za postać „półlegendarną” – tak nazwałem Go zresztą w biograficznej książce o pokoleniu 1971 – jako Mistrz i/lub adwersarz całej plejady młodszej generacji twórców fantastyki i okolic. W ostatnich latach jakby się wycofywał z aktywności; w roku 2017 odmówił na przykład kandydowania na delegata Zjazdu SDP w Kazimierzu, zasłaniając się wiekiem. Dziś przeszedł do legendy.
Czy to przypadek (jeśli przypadek, to bardzo metafizyczny), że wczoraj odnalazłem w archiwum domowym egzemplarze „Reakcji” z felietonami Maćka? W jednym z nich pt. „Wiek męski, wiek klęski” („Reakcja” nr 7/1999, s. 12) pisał o niespełnionych marzeniach m.in.: Och, wszystko jeszcze może się zmienić… Przeciwnie – nic się nie zmieni, nie przekroczymy indywidualnych ograniczeń, ja nie przeskoczę biologii. Miał wówczas blisko 53 lata i jeszcze 20 przed sobą. Czy czuł się spełniony? Nie wiem. Nie zapytałem Go o to nigdy, ale na pewno podchodził do zagadnienia filozoficznie: Każda forma spełnienia – kontynuował tamże – kryje w sobie nie mające końca serie innych alternatywnych niespełnień. W doktrynie reinkarnacji widziałem dotąd perwersyjne okrucieństwo, mające za cel udręczenie biednej człowieczej duszy w różnych wcieleniach. Ale może jest przeciwnie – może wyraża się w tym marzycielski duch perfekcjonizmu i maksymalizmu, by sprawdzić się w wielu wariantach losu? Mówiąc skrótowo – zaliczyć co niemożliwe!
Teraz, w obliczu śmierci, te rozważania brzmią zgoła inaczej, metafizycznie.
Żegnamy Cię, Maćku, z głębokim żalem. Twoje odejście to strata dla wielu środowisk, nie tylko dla Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich!
3 czerwca 2019
Fot. Nowa Fantastyka