Schyłek bezstronności? – pyta ks. ARTUR STOPKA

Ostatnie protesty w Polsce pokazały, że w świecie krajowych mediów bezstronność znalazła się w odwrocie. Dlaczego? I na jak długo?

 

Ponad cztery lata temu około ćwierć tysiąca polskich dziennikarzy z całego kraju przepytano, co sadzą o styku etyki dziennikarskiej i polityki. Pytano m. in. o aktywność dziennikarzy związaną z partiami politycznymi. Spytano także m. in. o udział również w demonstracji przygotowywanej przez „organizacje społeczne walczące o wolności obywatelskie” (np. KOD, Solidarni 2010).

 

O ile w tej pierwszej kwestii zdecydowana większość odpowiedzi była negatywna, o tyle w drugiej przyzwolenie przekraczało 50 procent. Badani podkreślali, że bezstronność i obiektywizm są priorytetami w ich zawodzie, a wszystkie działania o zabarwieniu partyjnym są niedopuszczalne. Natomiast zgodę na udział w demonstracjach uzasadniali prawami obywatelskimi, których pracownik mediów przez sam fakt wykonywania właśnie tego zajęcia przecież nie traci.

 

Wyraźne napięcie

 

W świetle wspomnianej ankiety stan, jaki mamy obecnie w krajowych mediach w związku z protestami po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, nie powinien być zaskoczeniem. Sygnalizowane wtedy bardzo wyraźnie napięcie między bezstronnością a „normalnymi aktywnościami obywatelskimi” musiało w sytuacjach ekstremalnych zaowocować jednoznacznym opowiedzeniem się zdecydowanej części dziennikarzy po którejś ze stron sporu. Nie trzeba też być szczególnie przenikliwym, aby się zorientować, z kim dana gazeta, kanał telewizyjny czy serwis internetowy dzisiaj sympatyzuje. Zresztą, to już nie kwestia „sympatyzowania”, tylko jawnego, wręcz ostentacyjnego, popierania którejś opcji. W niektórych przypadkach połączonego z powielaniem treści agitacyjnych.

 

Czy to jeszcze jest dziennikarstwo czy już propaganda? Takie pytanie jest ze wszech miar uzasadnione. Ale nie mniej uzasadnione jest również inne. Czy w sytuacji tak drastycznych podziałów w społeczeństwie i rozpalonych emocji istnieje nawet nie zapotrzebowanie, ale po prostu miejsce na bezstronne, obiektywne dziennikarstwo? I chyba najważniejsze. Czy dzisiaj dziennikarze w ogóle są w stanie zachowywać bezstronność i obiektywizm?

 

Nawet śledzenie na Tt

 

Problem nie dotyczy tylko Polski. Świadczą o tym np. ogłoszone pod koniec października br. bardzo restrykcyjne zasady dotyczące pracowników BBC. Dostali zakaz wyrażania w mediach społecznościowych osobistych opinii w sprawach dotyczących porządku publicznego, polityki lub kontrowersyjnych tematów. Także na profilach prywatnych. Co ciekawe, przygotowując nowe zasady, brytyjskie medium publiczne rozważało kwestię zachowania bezstronności w kontekście publicznego wyrażania opinii, także udziału w kampaniach i uczestniczenia w marszach lub protestach. Wytyczne dla pracowników będą dotyczyć nawet unikania stronniczości w takich obszarach jak śledzenie profili w mediach społecznościowych, lajkowanie, retweetowanie wpisów czy przekazywanie ich dalej. Zdaniem szefów BBC nie da się pogodzić bezstronności firmy ze stronniczością w działaniach jej pracowników.

 

Ilu ludzi mediów jest dzisiaj w stanie podołać takim regułom? To nie jest tylko zostawianie „legitymacji partyjnej” w szatni. To konieczność znacznego ograniczenia własnej wolności ekspresji w bardzo wielu sferach życia. Trzeba mieć mocną motywację, aby temu sprostać. Wręcz poczucie misji. Tu nie wystarczy zgoda pod presją na warunki stawiane przez pracodawcę.

 

Dziennikarzy zastąpią…

 

Z drugiej strony trzeba głośno pytać, ilu odbiorców chce dzisiaj korzystać z bezstronnych mediów? W czasach powszechnych „baniek” informacyjnych i poglądowych, umacnianych na wszelkie możliwe sposoby przez dysponentów serwisów społecznościowych, odpowiedź może być mocno dołująca dla zwolenników koncepcji, do której odwołuje się BBC. Do korzystania z nich trzeba kształcić i wychowywać. Gdzie na ziemskim globie ktokolwiek zajmował się taką edukacją na szerszą (nie mówiąc już o masowej) skalę w ostatnich dziesięcioleciach?

 

Być może mają rację ci, którzy twierdzą, że właśnie jesteśmy świadkami schyłku dziennikarstwa, jako zawodu zajmującego się tak ważnymi sferami ludzkiego życia, jak polityka, ideologie, sprawy społeczne, gospodarka itp. Możliwe, że zachowa się ono w jakichś dopuszczających bezstronność niszach, np w mediach wysoko specjalistycznych, zajmujących się nadal opowiadaniem i objaśnianiem świata dla pasjonatów i ciekawskich. Natomiast w wymienionych sferach dziennikarzy zastąpią agitatorzy i propagandyści oraz… algorytmy, aplikacje i rozbudowane oprogramowanie komputerowe, sprawnie i tanio produkujące niezbędny kontent na potrzeby każdej ze stron mniej lub bardziej wykreowanego sporu. Rezygnacja z bezstronności w mediach w sposób nieunikniony powoduje konieczność podsycania, wynajdywania, a w końcu tworzenia nowych linii i pól podziału.

 

Zawracanie kijem

 

Jesteśmy świadkami bardzo głębokich zmian w sferze międzyludzkiej komunikacji. Nie są one efektem jedynie powstania internetu i nowych mediów, choć ich zaistnienie zdecydowanie przyspieszyło pewne widoczne już wcześniej tendencje. Następuje radykalne przesunięcie w kwestii celów i zadań, którym środki komunikowania na masową skalę mają służyć. Nie są już nastawione na dobro jednostek ani zatroskane o dobro wspólne całych społeczności. Coraz wyraźniej widać, że stają się głównie narzędziem kontroli i wywoływania pożądanych zachowań. Bezstronne dziennikarstwo nie przynosi dysponentom mediów oczekiwanych przez nich korzyści.

 

Wspomniane wyżej działania BBC, nastawione na obronę bezstronności wydają się szlachetną, jednak nie gwarantującą sukcesu, próbą „zawracania Tamizy kijem”. Nawet w kraju o tak odmiennej od wielu innych miejsc na świecie (także od polskiej) kulturze medialnej widać coraz wyraźniej, że choć najprawdopodobniej przyniosą one krótkotrwały skutek, to jednak będą niezwykle trudne do utrzymania. W ostatnich latach niektórzy prezenterzy brytyjskiego nadawcy dzielili się osobistymi poglądami na Twitterze. Byli za to krytykowani. Ale czy przez zdecydowaną większość odbiorców?

 

Okrakiem na barykadzie

 

Bezstronność jest w powszechnym odbiorze synonimem nie tylko obiektywności i neutralności (kojarzona jest też ze sprawiedliwością i uczciwością), ale również braku zaangażowania. O ile są to wciąż cechy dość licznie oczekiwane od pracowników trzeciej władzy, o tyle brak zaangażowania ze strony mediów coraz częściej traktowany jest z podejrzliwością i nieufnością. Paradoksalnie to stronniczym mediom odbiorcy ufają dzisiaj niejednokrotnie bardziej niż tym, które wciąż usiłują nie opowiedzieć się po żadnej stronie. Będące aktualnie w natarciu myślenie „plemienne”, m. in. w sferze ideologii, buduje świat podzielony na „my” i „oni”, na „naszych” i „obcych”. Media, które w tym świecie zechcą stać obok, siedzieć okrakiem na barykadzie, mają niewielkie szanse przetrwania.

 

Czy kiedyś wróci w świecie mass mediów zapotrzebowanie na bezstronność? Niewykluczone. Jednak dojrzewanie do niej, do powszechnego doceniania jej wartości, może potrwać długo.

 

Ks. Artur Stopka