Wakat: stolec na Woronicza. Co z tym będzie? Chciałoby wielu. Ale sprostać potrafi mało kto!
Powiedzmy wprost – nie bacząc, że pudelki będą szczekać – nadaje się i sprostałby, moim zdaniem – Krzysztof Skowroński. Nie wiem, jak pogodziłby liczne funkcje, które sprawuje. Uważam, że dałby radę. Tak jak dotychczas daje sobie radę znakomicie, choć z wielkim mozołem, radę sobie daje.
Zajmę się tutaj tylko sprawą kompetencji. Na tym się znam, z obserwacji, z racji pobierania nauk u dobrych nauczycieli, ćwiczenia się w zawodzie przez ponad 55 lat.
Prezes Telewizji Polskiej o znaczącej pozycji zawodowej i społecznej powinien być człowiekiem wierzącym i praktykującym dominującą religię w naszym kraju. Ale nie fanatyzmem, bigotem, zakłamaniem (niektórzy asekuracyjnie wymyślili sobie „pozycję” agnostyka). Piszę o tym wprost i tak wysoko, bo to jest sprawa ważna, ale nie będę już do tego wracał. Niech salonowe kundle dowolnie sobie szczekają. Nie obchodzi mnie zupełnie co kto powie o moim podlizywaniu się. Ani nie zarabiam u Skowrońskiego, bardzo często go ostro krytykuję. Tyle, że w sprawach poglądowych i zawodowych całkowicie – no prawie – się z nim zgadzam. Zazdroszczę mu energii, konsekwencji w działaniu i wiary w sukces, który przychodzi dzięki talentowi popartemu ciężką codzienną pracą. Skowron rządzi, uprawia dziennikarstwo najwyższej próby, nie cenzuruje innych, świetnie wybiera współpracowników i z dobrymi rezultatami uczy. A teraz do kompetencji zasadniczych. Doświadczenie wystarczające. 55-60 lat to najlepszy okres do rządzenia. Oczywiście mogą być odstępstwa. Można i są znajdowani młodsi, dobrze wychowani, z życzliwym stosunkiem do ludzi i rozumiejący, co jest ważne w sprawach najważniejszych.
„Skowrona” można sprawdzić łatwo. Wystarczy rano posłuchać Poranka Wnet. Ten dwugodzinny program daje aktualny obraz Polski i świata. Wszystko jest „self made” – są aktualnie najważniejsi politycy (nikt nie odmawia), są bardzo ciekawi ludzie (społeczny przekrój – wiedzy, kompetencji, działania), zbudowana została sieć znakomitych korespondentów zagranicznych, tempo jak na poranny program przystało, najważniejsza informacja bieżąca (niesegregowane politycznie przeglądy prasy) i … oprawa muzyczna (no, z tym jest trochę gorzej).
Wszystko to czynione jest minimalnymi kosztami (z konieczności) – Radia Wnet, Kuriera Wnet (ogólnopolska gazeta ze specjalnymi terenowymi dodatkami – śląskim i wielkopolskim), Spółdzielni Wnet (jarmark i inne akcje) z bardzo nieliczną obsadą redaktorsko-organizacyjną.
Paranoje mediów publicznych, politycznie ubezwłasnowolnionych, całkowicie podległych i dyspozycyjnych politycznie polega na ich niepotrzebnym obciążeniu personalnym i nieumiejętności wykorzystania potencjału twórczego zastraszonych ludzi. Niewolnik wykona polecenie, ale twórczy nie będzie. Dziennikarstwo jest rzemiosłem, ale nie polega na ładowaniu szuflą węgla do pieca. Muszą to zrozumieć nadęci, zarozumiali bezkrytycznie dysponenci. Zawsze zachęcam do refleksji, próby przypomnienia sobie czy w ogóle pamięta nazwiska premierów, nie mówiąc o vice – wywracających się jak w kalejdoskopie i przelatujących bezpowrotnie jak komety (no, wyjątek premier Pawlak, a on dopiero czeka na podsumowanie).
Wierzę, że dobry, przygotowany, silny i chętny facet (bo jednak nie facetka) – podoła. Tym bardziej, że jest tak źle z telewizją publiczną jak jeszcze nigdy nie było. I oczywiście nie chodzi o podskakujące w rytmie disco-polo słupki oglądalności. Telewizja publiczna nie jest od produkcji kiełbasy wyborczej. Mam uzasadnione obawy, że obecny Narodowy Medialny decydent nie podoła. Oczywiście jest bardzo intrygujące, kogo wybiorą.
Ja stawiam na „Skowrona”. Zawsze go możecie odwołać. No, chyba – a taką mam nadzieję – że lud nasz – jak kania wyczekująca dżdżu – dostrzeże niechybne pozytywne zmiany i poprze prawdziwą nową zmianę, w TVP.
Stefan Truszczyński