STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Wspomnienia – ludzie telewizji

Umierają ludzie – lepsi, gorsi. Ale jeśli życie przepracowali gdzieś u kogoś, albo – lepiej – dla kogoś, to taki pracodawca, właściciel, reprezentant właściciela powinien przyzwoicie się zachować. Może to być krótki nekrolog, lepiej – wspomnienie o człowieku a najlepiej jakieś pieniądze dla rodziny.

W wieku 91 lat zmarł znakomity, wieloletni dźwiękowiec TVP Włodzimierz Wojtyś. Pamiętali filmowcy zamieścili nekrolog. A przecież to dla telewizji z Woronicza i z Placu Powstańców Warszawy w piątek, świątek i niedzielę, w słotę i deszcz przez co najmniej pół wieku zasuwał Wojtyś – kiedyś z ciężkim pudłem Nagry i Kudelskiego. Jeździłem z nim na zdjęcia. Nigdy nie był zmęczony, humorzasty, nigdy roboty nie spieprzył. Fachowiec. I to uśmiechnięty. Powszechnie lubiany. I jeszcze do tego świetnie grał w tenisa.

Zmarł także ostatnio redaktor Adam Bronikowski. Wielu widzów TV go lubiło i ceniło. Nadawał wprawdzie w innych czasach. Pisano mu, lub uważnie czytano to co miał powiedzieć na wizji. Ale dotyczyło to – w telewizji państwowej – wszystkich. A innej nie było. Oczywiście jak każdy wówczas pracował w medium partyjnym, bo takie ono było, dobrowolnie. Ale wiadomo było jak zakończył się październik ’56, marzec ’68, grudzień ’70. A w sierpień ’80 wierzyli nieliczni.

Bronikowski był i pracował, myślę, że najlepiej jak się dało, władzy słuchać musiał ale się do niej nie łasił . Oto – robotnik mediów. Te najważniejsze, wszędzie i zawsze krótko trzymane są za pysk. prywatne mogą sobie pozwolić na więcej. Ale nie zawsze z tego korzystają.

Redaktor był zdolny, pracowity i – że tak powiem skuteczny rodzinnie. Dochował się syna, Marcina Bronikowskiego, wielkiego artysty, śpiewaka, barytona, który teraz święci tryumfy na scenach operowych całego świata.