Strefa wroga – felieton KRZYSZTOFA PRENDECKIEGO

Po wałkowaniu polityczno – medialnym; aborcji, in vitro i gender, przyszła pora na nowy postęp czy jak kto woli destruktora jakim jest społeczność LGBT.

 

   Flagowy tytuł rządowy „Gazeta Polska”, wypuścił na rynek naklejki o strefach wolnych od mniejszości seksualnych. W ramach rewanżu jeden z głównych tygodników opozycyjnych „Newsweek” od nienawiści. A prześmiewczy ASZdziennik, strefę wolną od stref wolnych. Na akcje „GaPol” szybko zareagował Empik, który ogłosił bojkot. Co jest o tyle dziwne, że w tym samym salonie sprzedaje się bez problemu miesięcznik „To my kibice!”, gdzie bohaterami są chuligani „przeszkadzający” w  Marszach Równości.

 

   A tak ogólnie to stref nam przybyło. To fakt. Strefy szare, nadgraniczne, bez dzieci oraz komfortu. I marzenie prawie każdego – vipovskie. Mamy strefy wolne od czasu, od parawanów, od zagrożeń wybuchem, od broni. I kiedy wydawałoby się, że w tym sezonie królować będą doniesienia o strefach wolnych od komarów, od diesli czy 5G. To jednak nic z tego. Wszystkich przebiły i zdominowały sfery figlarne; płciowe i seksualne. Tęczowa rewolucja wygrała ze swędzeniem po ugryzieniach, ze smrodem spalin i zagrażającymi technologicznymi nowinkami.

 

   Jak dobrze pamiętam, walka o wolność do czegoś trwała od dawien dawna. Na ten przykład jeśli chodzi o palenie, wspominam dworzec kolejowy w Sędziszowie Małopolskim. Był tam bar okupowany głównie przez miejscowych, z uwagi na to, że nieliczni podróżni i tak się tam bali wejść. Znajdowała się w tym przybytku jedna sala, zarówno dla palących i niepalących. A wspólną przestrzeń oddzielała granicą… krata.

 

   Wracając do meritum, przykład z nośnika red. Tomasza Sakiewicza mógłby znaleźć godnych naśladowców. Pamięć podpowiada, co się działo onegdaj, a wyobraźnia, co może się stać w przyszłości.

 

   Medialni bohaterowie tygodnia, nie byli prekursorami z pomysłem „ograniczeń”. Przecież na zamku w Sobkowie, od lat wita gości napis: „Zakaz wstępu telewizji TVN”. A i jeszcze za komuny wychodził taki nieformalny organ naturystów „Veto”. I śmiał czelność obwieszczać całej zgorszonej Polsce, że promuje strefy/miejsca beztekstylne. Dyskryminując tekstylnych rzecz jasna.

 

   Ale inne gazety mogłyby pójść podobnym śladem:

 

   – „Daily Mail” informował, że Polacy polują na łabędzie i je zjadają. Reklama: CBD aliejus, Kanapių aliejus, Kanabidiolis hdrop.lt Wystarczy wypuścić na rynek tabliczki „Strefa wolna od Polaków” i rozwiesić nad stawami.

 

   – Magazyn motoryzacyjny „Top Gear” w swych najlepszych latach: „Strefa wolna od rowerów i przyczep kempingowych”. Wiadomo. Spowalniają ruch.

 

   – Gazeta „Hodowca bydła” czy „Hodowca trzody chlewnej”: „Strefa wolna od weganizmu,  wegetarianizmu, witarianizmu, frutarianizmu, owowegetarianizm, liquidarianizmu, sprautarianizmu”. Cokolwiek to znaczy.

 

   – „Łowiec Polski” : „Strefa wolna od grzybiarzy”. Bo wchodzi takim jeden z drugim we flanelowej koszuli z wiaderkiem na linie strzału i jeszcze przeszkadza w nagonce.

 

   – „Metal Hammer” : „Strefa wolna od punk – rocka”. No chyba, że z wyjątkiem zespołów grających metal punka. Im wybaczamy więcej.

 

   – „Cosmopolitan” : „Strefa wolna od niewyzwolonych (jeszcze) kur domowych”. Z dodatkową informacją, że odpowiednie napisy umieszczać nad zlewem, fortepianem lub przy szafce z drutami i szydełkami.

 

   – „Nasza Legia”. „Strefa wolna w szczególności od „Polonii Warszawa”, a także fanów Widzewa, ŁKS-u, Wisły, Cracovii, Lecha, Arki, Ruchu, Górnika, GKS-u, Spartaka Moskwa, Jagiellonii…”. No dobra, odpowiednia vlepka powinna przybrać rozmiary co najmniej B – 5.

 

   Swego czasu „Przekrój” miał bardzo pomysłowy dział „O czym nie piszemy”. Może by tak zamiast stref wolnych od czegoś tam, w środkach masowego, piśmienniczego przekazu, po prostu o tym nie pisać?  

 

Krzysztof Prendecki