TADEUSZ PŁUŻAŃSKI: Jak media niszczą prezydenta Kaczyńskiego

Minęła 10 rocznica katastrofy smoleńskiej i takaż sama uroczystości pogrzebowych pary prezydenckiej w Warszawie i Krakowie. Wróciło pytanie o dorobek śp. profesora Lecha Kaczyńskiego i tego, jak był niszczony. Niechlubną rolę odegrały media III RP. Hejtowanie trwa do dziś.

 

Nieprzypadkowo Marcin Wolski napisał po Smoleńsku wiersz dedykowany mediom:

 

Bo pamięta poeta, zapamięta też naród

wasze jady sączone, bez ustanku dzień w dzień.

Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru…

Karlejecie pętaki, rośnie zaś Jego cień!”

 

Wielką, niespotykaną wcześniej kampanię nienawiści wobec głowy państwa skomentował prof. Zdzisław Krasnodębski, w słynnym tekście dla „Rzeczpospolitej” (14.04.2010): „Pomiatano Prezydentem w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie. Nie dbano o godność najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej”. Socjolog gorzko puentował: „Teraz już nie będzie przeszkadzał. Nie ma człowieka, nie ma problemu.” A od siebie dodawał ocenę, kierowaną w dużej mierze pod adresem mediów: „Gardzę wami”.

 

 „Ofiary politycznego sporu”

 

W tym roku, w tej samej „Rzeczpospolitej” (28.02.2020) czytamy tekst pod znamiennym tytułem: „Żołnierze Wyklęci, ofiary politycznego sporu”. Tekst zawiera takie, pozornie obiektywne stwierdzenie: „Dokładnie dziesięć lat temu śp. Lech Kaczyński złożył w Sejmie projekt ustawy, która 1 marca ustanowiła Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Inicjatywa zmarłego kilka tygodni później prezydenta wynikała z faktu, że po upamiętnianiu Armii Krajowej, Powstania Warszawskiego, Solidarności coraz większe społeczne zainteresowanie, najczęściej całkiem oddolne, budzili Wyklęci.” Możemy te słowa odczytać jako pochwałę wrażliwości Lecha Kaczyńskiego, dobrego odczytywania nastrojów społecznych, ale też jako zachowanie politycznie koniunkturalne. Ale to nic.

 

Droga do dyktatury

 

Polscy niepodległościowcy zmagający się po 1944 roku z drugim sowieckim okupantem i dedykowane im przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego święto – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych – to jeden z najważniejszych punktów dorobku głowy państwa. Część składowa jakże ważnej dla Niego polityki historycznej do dziś powoduje prawdziwą medialną kanonadę.

 

Nie będę przywoływał haniebnych opinii polityków lewej, (post)komunistycznej strony, w tym brylującej w hejcie na Wyklętych Joanny Senyszyn. O tym barbarzyństwie myślowo-słownym pisałem wielokrotnie, również na tym portalu. Przywołam typowy dla wspomnianych środowisk tekst medialny z portalu koduj24.pl, z 2016 roku (choć mógł się on ukazać w dowolnym miejscu i momencie po 2010 roku): „Historia na usługach polityki i poglądów to nie historia, to czysta konfabulacja, która prowadzi donikąd. Jedno jest pewne – każdy system dyktatorski buduje swoją siłę na legendach. Tworzy je, wbija swoim obywatelom do głów, uzasadniając swoją rację, swoją prawdę, swoją niezłomność i wyższość. Hitler odwoływał się do mitów starogermańskich, wyższości rasy aryjskiej. Mussolini budował Wielkie Włochy, które miały być kontynuacją Imperium Rzymskiego. Co robi PiS? Wykorzystuje Lecha Kaczyńskiego, by oprzeć się na legendzie smoleńskiej i dorzuca do tego, ot tak, w pakiecie, Żołnierzy Wyklętych. To ma być podstawa nowej Polski. To mają być jej bohaterowie, których czczenie da przyzwolenie na wszystko, co wykombinuje poseł K. To ma być siła, wokół której zbiorą się prawdziwi, polscy patrioci i poprowadzą nas drogą do dyktatury.”

I choć w tym przypadku Lech Kaczyński nie jest podmiotem ataku, to został sprytnie wkomponowany w dyktatorską koncepcję państwa jego brata „posła K”.

 

„Newsweek” jak Senyszyn

 

Podobne teksty, z inaczej rozłożonymi akcentami, mniej czy bardziej złośliwe, agresywne, tendencyjne i nieprawdziwe można było przeczytać na przestrzeni ostatniej dekady w wielu tytułach, by wymienić tylko „Gazetę Wyborczą”, czy „Politykę”.

 

Przywołam jedynie niedawny materiał „Newsweeka” (1 marca br.) Znów wystarczy właściwie tytuł: „Zlikwidować święto <<żołnierzy wyklętych>> [pisownia oryginalna – małą literą]”: „Nieco ponad dziesięć lat temu, zimą 2010 roku, prezydent Lech Kaczyński powierzył młodemu podsekratarzowi stanu w swojej kancelarii, Andrzejowi Dudzie, specjalne zadanie. 1 marca, na rocznicę stracenia w 1951 roku w mokotowskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej przywódców IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, urzędnicy pałacu prezydenckiego złożyli w Sejmie projekt ustanawiający w Polsce nowe święto – „Narodowy dzień pamięci Żołnierzy Wyklętych”. Pomimo tragicznej śmierci prezydenta w katastrofie pod Smoleńskiem, zwolnienia Andrzeja Dudy z pracy w pałacu i zmiany władzy, projekt ustanawiający święto wyklętych nie doznał żadnego uszczerbku.” I może tekst nie byłby warty zauważenia, gdyby nie finał: „W tym roku po raz dziesiąty obchodzony jest <<narodowy dzień pamięci żołnierzy wyklętych>> [znów pisownia oryginalna]. Oby po raz ostatni”. To towarzyszka Senyszyn w wersji „Newsweekowej”.

 

O co w tym wszystkim chodzi? 1. Wyklinać dalej polskich żołnierzy niepodległości. 2. Niszczyć dorobek Lecha Kaczyńskiego.

 

Lech Kaczyński w Muzeum?

 

I na koniec przykład, jak śp. prezydenta RP można niszczyć „subtelniej”. Na portalu naszemiasto.pl, w marcu 2019 r. znalazłem taki oto kwiatek: „Lech Kaczyński w Muzeum Żołnierzy Wyklętych? Okazuje się, że dyrektor placówki złożył prośbę o przekazanie tabliczek m.in. z nazwiskiem zmarłego prezydenta do zbiorów muzeum”.

 

Po tym następuje cytat z dyrektora Muzeum Jacka Pawłowicza: „To już jest historia, te nazwy, te tablice – tutaj jest ich miejsce. Nie na śmietniku, nie w jakimś skupie złomu, tylko tutaj, w polskiej Golgocie”.

 

I dalej: „Podkreślał też (Jacek Pawłowicz), że do zbiorów miałyby trafić nie tylko tabliczki z nazwiskiem Lecha Kaczyńskiego, ale też innych „zdekomunizowanych” patronów ulic, którzy nie przeszli pomyślnie procesu sądowej weryfikacji”.

 

Oczywiście ulica Lecha Kaczyńskiego nie została w Warszawie zdekomunizowana – jak sugeruje tekścik – ale zrekomunizowana na prosowiecką Armię Ludową. Ale o to właśnie chodzi. Wyśmiać – na poważnie, czy nieco lżej – dorobek bodaj najlepszego prezydenta Rzeczpospolitej po 1989 roku. Wcale nie śmieszno, tylko straszno.

 

 Tadeusz Płużański