Telewizja prześladowanych – PAWEŁ BOBOŁOWICZ z Kijowa o ATR, stacji Tatarów krymskich

Jedyna na świecie telewizja Tatarów krymskich ATR może przestań istnieć. Władze Ukrainy, pomimo wcześniejszych zobowiązań nie przekazują dotacji dla kanału i tworzą bariery administracyjne uniemożliwiające prace dziennikarzom. ATR wciąż nadaje z Kijowa i pozostaje rzetelnym źródłem informacji o sytuacji na okupowanym przez Rosję Krymie, jednak jego godziny mogą być policzone.

 

Telewizja ATR powstała w 2006 roku i od początku nadawała z terenu Krymu. Telewizja w 97 proc. należy do Lenura Isljamowa, wiceprezesa światowego kongresu Tatarów krymskich.

 

35 proc. programów ATR nadawanych jest w języku krymskotatarskim, 30 proc. ukraińskim, 20 proc. rosyjskim, 15 proc. tureckim. W skład holdingu ATR wchodzi także krymskotatarskie radio Medan i telewizja dla dzieci Lale (nadaje w języku krymskotatarskim i rosyjskim)

 

Redakcja ATR jednoznacznie nie wspierała rosyjskiej aneksji i pokazywała faktyczny obraz okupacji Krymu. Rosyjskie władze okupacyjne w styczniu 2015 roku zarekwirowały serwery stacji, nie dały jej odpowiedniej koncesji, co ostatecznie zmusiło stację do zaprzestania nadawania z Krymu w kwietniu 2015 roku. W tym czasie władze Ukrainy umożliwiły rozpoczęcie działalności kanału z Kijowa i nadawanie sygnału przez sygnał satelitarny, telewizja otrzymała też finansową pomoc z budżetu Ukrainy.

 

Jednak w 2019 roku dotacja budżetowa dotarła do telewizji w ostatnich dniach roku i kanał nie mógł jej wykorzystać zgodnie z przepisami prawa i był zmuszony dotację zwrócić. Na rok 2020 w ukraińskim budżecie przewidziano dotację w wysokości 50 mln hrywien, jednak tym razem instytucja nadzorująca wydatkowanie środków publicznych (kaznaczejstwo, nie ma w Polsce analogicznego organu) zakwestionowała sposób zamawiania materiałów przez ATR, zarzucając działanie niezgodne z przepisami prawa o przeprowadzaniu przetargów publicznych. Według Ajdera Mużdabajewa zastępcy dyrektora ATR, państwo wymaga od stacji przeprowadzanie przetargów na zakup materiałów informacyjnych z okupowanego Krymu, co jest w oczywisty sposób niemożliwe do zrealizowania i niosłoby niebezpieczeństwo dla osób współpracujących z telewizja na okupowanych terenach.

 

Minister kultury, młodzieży i sportu Wołodymyr Borodjanski, który w ukraińskim rządzie odpowiada za tę sprawę 11 lutego zapowiedział, że wspólnie próbuje się wypracować odpowiednie decyzje dotyczące stosowania przepisów o przetargach publicznych i zasad dalszego finansowania. Jednak każdy dzień dla stacji oznacza kolejne długi, a i tak nie jest już emitowane 90 procent materiałów, zwolniono 45 proc. dziennikarzy, a najczęściej emitowanym obrazem jest przyciemnione puste studio z napisem „Save ATR” i dźwiękiem bijącego serca. Rozmówcy w kierownictwie  ATR zwracają uwagę, że od 2016 roku nie było problemów z przekazywaniem środków finansowych, a pojawiło się ono wraz ze zmianą ukraińskiego rządu.

 

Wspomniany Ajder Mużdabajew zwraca uwagę, że telewizja ma znaczenie zdecydowanie szersze niż zwykły regionalny kanał. Po pierwsze  to telewizja rdzennego narodu Krymu, który w swej ojczyźnie jest prześladowany i nie może w normalny sposób mieć zaspokojonych potrzeb informacyjnych i kulturalnych. Po drugie ATR dostarcza wiadomości z okupowanego Krymu dla całego świata, a jej współpracownicy na okupowanych terenach, by je przekazywać narażają swoje bezpieczeństwo, a kilku z nich już zapłaciło za to ograniczeniem wolności. Mużdabajew podkreśla, że ATR powinien mieć wsparcie nie tylko Ukrainy (o które jak widać jest obecnie ciężko), ale też państw zachodu, które przecież rosyjskiej okupacji nie uznają i pomoc dla ATR jawi się wręcz jako oczywista konsekwencja i w jakimś stopniu akt sprawiedliwości w stosunku do narodu, który kolejny raz staje w sytuacji prześladowań przez moskiewskie władze.

 

Jednoznacznie wspierają ATR działacze krymskotatarskiego Medżylisu.  Jego wiceprzewodniczący Ilma Umerow zwraca też uwagę, że kanał początkowo przecież nie był przewidziany jako telewizja, która będzie miała tak wielkie znacznie ogólnoświatowe. Była obliczona na zaspokojenie potrzeb informacyjnych Tatarów, ale dziś potrzebuje pomocy zewnętrznej, bo jej rola jest całkowicie inna. Przez lata okupacji Krymu ATR stał się jednym z najważniejszych źródeł informacji dla widzów, ale też dziennikarzy, polityków nie tylko na Ukrainie. Tym samym kanał stał się też jedną z wielkich bolączek rosyjskiego okupanta, który  wszelkimi sposobami ogranicza swobodę słowa na okupowanym Krymie i przedostawanie się niewygodnych informacji o prawdziwej sytuacji na półwyspie poza jego granice.

 

Pomimo możliwych konsekwencji na wsparcie telewizji decydują się też Tatarzy, którzy na Krymie pozostali. Kilkunastu działaczy nagrało w ostatnich dniach film nie zakrywając swoich twarzy, w którym apelują i o pomoc dla telewizji i podkreślając, ze także na okupowanym Krymie ATR pozostaje najważniejszym źródłem przekazującym rzetelne informacje. W czasie programów do studia ATR dzwonią  z wyrazami wsparcia widzowie, także ci z okupowanych terenów obwodu donieckiego i ługańskiego. Telewizja bowiem często też podnosi tematy związane z okupacją tych terenów i rosyjską agresją na Donbasie. Każdy telewidz ma możliwość dokonania wpłaty na konto telewizji. W momencie gdy kończę ten tekst na rzecz ATR zebrano ponad 400 tys. hrywien (około 66 tys. zł) co oczywiście nie może zaspokoić wszystkich potrzeb telewizji, ale jest dowodem solidarności widzów z zespołem ATR.

 

Wyrazy wsparcia dla dziennikarzy ATR i apel o pomoc dla telewizji Tatarów krymskich zaapelowało również Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (tutaj).

 

Paweł Bobołowicz, Kijów