TrójkoMann – felieton KRZYSZTOFA PRENDECKIEGO

Oblicze „Trójki”, redaktor Wojciech Mann, odchodzi z radia. A jak zauważyła Coco Chanel: „Aby być niezastąpionym, zawsze trzeba być odmiennym”.

 

Wydaje się, że ta odmienność wcale nie musi dotyczyć; fryzury, sposobu ubierania się, przynależności do sekty Kościoła Zjednoczeniowego Moona czy jedzenia rosołu z ziemniakami.

 

Wystarczy, jak to łatwo napisać, być osobnikiem z charyzmą, pasją i sporą dawką olelum w głowie. No i pracować w radiu określanym mianem elitarnego, wyjątkowego czy nawet niezależnego.  Jak wynika z badań, „Trójki” słucha głównie inteligencja i towarzycho menedżersko – zarządzające. Jeden z reporterów rozgłośni zachwalał nawet: „Trójkowe to znaczy z klasą, z kulturą, mądre, przekorne, najwyższej jakości”.

 

Pocieszający jest w tym wszystkim solidaryzm słuchaczy. Jawnie deklaruję chęć zaprzestania słuchania rozgłośni. Robią to od kilku lat, dzwoniąc np. do znanej audycji Kuby Strzyczkowskiego „Za, a nawet przeciw”. Nie zważają, że tematem rozważań jest  „opodatkowania aut z kratką”, a przy fiskalnej okazji, „przywalają” na antenie rządzącym i pomstują o psuciu i upolitycznieniu radia.

 

Oburzeni „trójkowicze” wychodzą nawet w pikietach na ulice. W dobie znieczulicy społecznej i braku społeczeństwa obywatelskiego, należy w tym miejscu bardzo głośno przyklasnąć. Jeśli chodzi o rozgłośnie radiowe, jak do tej pory tylko znana rozgłośnia z Torunia, potrafiła zmobilizować swych słuchaczy do marszu. W obronie radia, a nawet dyskryminacji telewizji TRWAM. Trzeba przyznać, że pochody bywały znacznie bardziej liczne.

 

Odejście Wojciecha Manna z Programu III Polskiego Radia, zapewne odbiłoby się znacznie większym echem, gdyby nie problemy ze światową pandemią. Są zrozumiałe priorytety doniesień medialnych. Parafrazując głośny tytuł Jacka Żakowskiego: „Coś w Trójce pękło, coś się skończyło”. Choć rezygnacja, głośnym echem nie przebiło się w mediach głównego nurtu, to media społecznościowe nadrobiły zaległości.

 

Swego czasu tygodnik „Uważam Rze” posiadał chwytliwy nadtytuł „tygodnik autorów niepokornych”. Obecnie za takowych w mediach publicznych uważani są Ci w Trójce, jeśli się jeszcze ostali. A tych, co odeszli, to już busa na 28 osób by zapełnił. Bardzo należy współczuć odbiorcom tego radia, bo odejścia idoli bywają bolesne. Zresztą z  różnych powodów. W 2007 roku Marek Niedźwiecki, po latach obcowania z listą, przeszedł do „Złotych Przebojów”. Na szczęście powrócił. Odejście Wojciecha Cejrowskiego nie było tak spektakularne. Ostatecznie gorąca „Audycja Podzwrotnikowa” znów żarzy na antenie. (Tak na marginesie WC pasuje do Trójki tak, jak Rafał A. Ziemkiewicz do TOK FM).

 

Wojciechowi Mannowi zdarzyło się już kończyć działalność (użyjmy tego modnego słowa) z  „projektami” telewizyjnymi. Ale bestsellerowe produkty nie przemijają. „Za chwile dalszy ciąg programu”, choć już dawno zaistniało w tv, to co jakiś czas skecze są przywoływane na YouTube i aranżowane do współczesnych przypadków społecznych i politycznych. A przecież występujący tam Grzegorz Wasowski czy Sławomir „Rychu” Szczęśniak, to również dziennikarze „Trójki”. Przypadek?

 

Po odejściu Manna z „Szansy na sukces” też skończyła się pewna epoka. Choć programów, w których się śpiewa lub udaje tę umiejętność, jest dziś bez liku. Program utrzymywał swą wysoką oglądalność, głównie dzięki żartom pana Wojtka. I nawet gdy dziś po latach powrócił, nie błyszczy z taką siłą. Choć inteligentny i ironiczny Artur Orzech, dziennikarz i prezenter związany z radiową „Trójką” (a jakże!), robi co może. Całkiem podobnie jak z „Top Gear” bez Jeremiego Clarksona. I tu, i tam, niby nadal zawodzą z linią melodyczną i autami się rozbijają, ale „to se ne vrati...”.

 

A przecież to radio, i wokół radia wszystko się kręciło. I zapewne jeszcze będzie. Praca od czasów tow. Wieslawa, ale jakże ważne, wcześniejsze zachłyśnięcia się wzorcami. We wspominkach Wojciecha Manna zatytułowanych: „RockMann czyli jak nie zostałem saksofonistą” czytamy, że w latach 60 – tych, radio otwierało się powoli na muzyczne mody z Zachodu. Autor zakochał się w muzyce nowej fali Ryszarda Atamana, który nadawał w rytmie „big – beatu” w Polskim Radiu Rzeszów: „Rozważałem nawet przeprowadzkę do Rzeszowa, ale rodzice uporczywie postanowili tkwić w Warszawie”.

 

Odchodzący w środę z pracy redaktor potrafił stworzyć klimat i przyciągnąć przed odbiorniki miłośników niezbyt przecież łatwiej muzy. „W tonacji Trójki” z Anną Gacek potrafił przemycić nawet metalowy jazgot. Kiedy większość stacji puszcza to samo, byle lekko, łatwo i przyjemnie, budzić to mogło tylko najwyższy podziw. Nawet wówczas, gdy od mniej znanych dźwięków mało znanych kapel, bolały zęby. Ale osobowość robi swoje. Ale i człowiek orkiestra. Również kapitalne felietony dla „Gazety Wyborczej”. Ten o przygodach na przejściu granicznym z Meksykiem, to nic innego, tylko leżeć na podłodze i kwiczeć. Czy też niełatwe przecież, tłumaczenia z komentarzami piosenek artystów anglojęzycznych, na nasze. I to wszystko w kraju owładniętym przebojami Zenona Martyniuka.

 

Kilka lat temu Wojciech Mann miał usłyszeć zarzut, że „brakuje mu warsztatu”’. Okazało się to tylko „faktem medialnym”. Cale szczęście, gdyż idolowi rodaków, brakować może co najwyżej warsztatu… ślusarskiego.

 

Krzysztof Prendecki