WALTER ALTERMANN: O takich, co chcieliby zastąpić polski angielskim

Fot. domena publiczna

Ostatnio jakiś publicysta pisał w internecie, że przeciwko powszechnemu już w kraju naszym zastępowaniu języka polskiego przez angielski występują ci, którzy angielskiego nie znają. Bardzo interesujący przykład nowoczesności na siłę i ogromnego szacunku dla własnej tożsamości.

I co ja na to? Mam dla tego pana cytat z „Zemsty” Aleksandra Fredry. Oto dialog Papkina z Rejentem:

Rejent

Mówże waszmość, trochę ciszéj,

Jego sługa dobrze słyszy.

Papkin

Mówię zawsze podług woli.

Rejent

Ależ bo mnie głowa boli.

Papkin (jeszcze głośniej)

Że tam komu w uszach strzyka

Albo że tam czyj łeb chory,

Przez to nigdy w pieśń słowika

Nie odmienią głos stentory.

Jestem za powszechną i dobrą znajomością w Polsce języków obcych. Pod warunkiem wszakże, że znajomość rodzimego języka, tradycji, kultury pozwoli się naszym dziennikarzom i politykom wysławiać się po polsku chociaż na 3+.

W Polsce angielszczyzna pokonuje także francuski

TVP Info, 16 12 2022 r. Dziennikarz przedstawia sprawę, która miała miejsce: „w znanej francuskiej miejscowości Lajon”.

Nie wiem komu co tam jest znane, ale zdaje się, że dziennikarzowi chodziło o Lyon. W istocie miasto starożytne, którego nazwa w języku polskim brzmi – Lion, lub Lią. I naprawdę nie bardzo mnie wciąga, że tekst ten przetłumaczył ktoś z angielskiego. Bardzo mnie natomiast zasmuca, że ten co tłumaczył i ten co mówił, nie słyszeli dotychczas o Lyonie. Lyon nie jest małą prowincjonalną mieściną.

Ku nauce tych dziennikarzy zacytuję tu encyklopedię: Lyon (rzymskie Lugdunum) – miasto w środkowo-wschodniej Francji, kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Alp. Jest trzecim co do wielkości miastem w kraju (po Paryżu i Marsylii). Miasto liczy 1 685 494 mieszkańców.

Lud trzyma się dzielnie na bojsku

Dziennikarz mówi, że o sprawie poinformowały „tablojdy”. To tak jakby mówił, że zawodnicy grają na „bojsku”. Bojsko mówiło w latach mej młodości wielu ludzi, raczej niewykształconych. Ale dzisiaj, kiedy matura jest już prawie obowiązkowa dla wszystkich? Taka ludowa wymowa chyba nie uchodzi?

Edycje procesów

TVN 24, 23.12.2022 r. Pobudzona do granic emfazy dziennikarka sprzed sądu w Białymstoku informuje, że jakiś proces ma już „drugą edycję”. I powtarza ten zwrot jeszcze dwa razy. Rzecz w tym, że opisywana przez dziennikarkę kryminalna sprawa po raz drugi trafiła do sądu. Unieważniony został pierwszy wyrok sprzed wielu lat i sąd wobec nowych okoliczności jeszcze raz sprawą się zajął. Zdarzają się i takie sprawy. Rzecz jednak w tym, że dziennikarce przyszło do głowy, żeby określić ten stan rzeczy jako „drugą edycję” sprawy.

Póki co edycja to: 1. ogłoszenie dzieła drukiem, wydanie płyty, kasety itp.; 2. jednorazowy nakład dzieła, jednorazowe wydanie płyty, kasety itp.; 3. przygotowanie tekstu do druku; 4. jedna z cyklu regularnie odbywających się imprez.

Ten ostatni przykład jest jednak mocno naciągany i świadczy jedynie, że rynek rozrywki pragnie nadać sobie powagi. W sumie jednak nikt – poza cytowaną dziennikarką – nie nazywał jeszcze powtórnego procesu „drugą edycją”.

Znam jeszcze takie pojęcia jak: editio expurgata, editio ad usum delphini… Może jednak niepotrzebnie o tych dwóch przypadkach napisałem, bo obawiam się, że za chwilę jakiś dziennikarz powie, że wyrzucenie z boiska jakiegoś piłkarza z boiska za faul, po raz drugi w bieżącym miesiącu, to drugie editio expurgata.

Zaopiekowana pani poseł

Pojęcie „zaopiekowany” jest rodem z nauk medycznych. Medycyna jest stara jak świat i wolno jej mieć na własny użytek słówka klucze. Tym bardziej, że medycyna się rozwija – przynajmniej na własny użytek – i jakoś musi się szybko sama z sobą komunikować.

Ale szlag może trafić, gdy słyszę po zasłabnięciu jednej z pań posłanek, że: „Pani poseł jest już zaopiekowana”. A nie mógł ten inny ważny poseł powiedzieć – „Pani poseł jest już pod opieką lekarzy?” Co prawda ów poseł ma jakieś wytłumaczenie swego żargonu, bo też jest lekarzem.

Poza tym w zwrocie „jest zaopiekowana” pani poseł staje się przedmiotem sytuacji, tak jak zgubiona walizka, którą się ktoś zaopiekował. A przecież pani poseł jest jednak podmiotem sprawy, zatem taktowniej byłoby jednak stwierdzić, że panią poseł już się zaopiekowali lekarze. Niby drobiazg, ale czyż nie świadczy o odhumanizowaniu naszej medycyny i uprzedmiotowieniu pacjenta?

Jeszcze trochę dziwactw z Mundialu

Odnieśli porażkę – mówi sprawozdawca. Nie wie, że odnieść można zwycięstwo, a ponieść porażkę. Te dwa tak różne zwroty wiążą się z antykiem, gdy Grecy wysyłani w bój mieli wracać z tarczą. albo na tarczy. Z tarczą wracali zawsze zwycięzcy, a na tarczy chwalebnie polegli, odnoszeni przez współbraci z pola bitwy.

Na Mundialu, za przyczyną naszych sprawozdawców, pojawiały się też takie kłopoty językowe jak problem ze zwycięstwem. Nasi ludzie w Katarze nie bardzo wiedzieli, że „zwyciężyć” można w danym meczu, można też „zwyciężyć” przeciwnika. Ale nie można „zwyciężyć nad przeciwnikiem”.

Poza tym, nie wiem, dlaczego nasi sprawozdawcy unikają jak ognia tak prostych pojęć jak: mecz, gra, walka, przegrana, wygrana, podał piłkę, kopnął, zatrzymał piłkę. Może wstydzą się tego co robią i chcieliby być doktorami wszechnauk? Jak mnie irytują te ich współczesne słówka: zaadresował piłkę, presował, tak to wygląda z naszej perspektywy, patrzenie przez pryzmat gości oraz progres. Oni naprawdę robią wszystko, żeby „abominować mi futbol”.