WALTER ALTERMANN: Przegląd błędów politycznych. Językowych…

Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka i sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy dała się poznać jako osoba mówiąca wiele, choć nie zawsze sensownie. Kolejny popis pani wiceminister dała w „Kawie na ławę”, 4 lutego 2024 roku, TVN. Stwierdziła bowiem, że: „Pan Prezydent się szamota”. I popełniła okropny błąd, tym bardziej przykry, że jest wiceministrem „w resorcie kultury”. A od osób pracujących „w kulturze i dziedzictwie” musimy wymagać więcej.

Błąd pani Scheuring-Wielgus polega na tym, że powinna powiedzieć: „Pan Prezydent się szamoce”.  bo taka jest prawidłowa odmiana „szamotać się”.  Przy okazji – istnieją też dwa wyrazy mające coś wspólnego z szamotaniem się, ale tylko fonetycznie.

  1. Polskie szamot pochodzi z niemieckiego die Schamotte. Szamot powstaje na bazie gliny lub łupków ogniotrwałych, które się wypala oraz mieli. Do produkcji cegły szamotowej wykorzystywany jest sproszkowany szamot oraz uzupełniacze takie jak gruboziarniste drobiny kwarcu, grafit lub koks.
  2. Dawniej „szamotem” określano też o też człowieka upartego, nieskorego do rozumienia nowości, czyli niezbyt lotnego.

Oczywiście szamot nie ma nic wspólnego z szamotaniem. Piszę o tej oczywistości, bo Bóg jeden wie, co jeszcze przyjdzie do głowy pani wiceminister.

Co z CPK zrobią nowe władze

W tej samej „Kawie na ławę” w TVN, wystąpił też pan Marcin Horała, który – podobnie jak pani Joanna Scheuring -Wielgus, nie ustrzegł się przykrej wpadki językowych. Otóż oświadczył on, że: „Nowe władze zaorają projekt CPK”.

Piękne staropolskie słowo – orać! Ileż w nim symboliki, ileż miłości do rodzimej ziemi, do trudu i misji dziejowej polskiego chłopa… I wszystko to szlag trafia, bo pan Horała nie wie jak się to słowo odmienia. Więc przypominam: ja – orzę, on – orze, my orzemy, oni orzą.

Dwie różne opcje polityczne, skrajnie odległe partie, a jednak mają z sobą coś wspólnego. A jest to wspólnota okropnego języka. Może „na tej bazie”, dałoby się dogadać jak Polak z Polakiem?

Na Sejmie

Zawsze mi się zdawało, że na polskim Sejmie wyłącznie dumnie łopocze narodowa flaga. Ale nie… Coraz częściej bowiem można usłyszeć z ust polityków, że: „Ta sprawa stanie na Sejmie”. Albo temat: „trafi na rząd”, czy też: „stanie na rządzie”.

Hadko słuchać. Niestety nasi wybrańcy nazbyt sobie upraszczają polską mowę i zamiast mówić: „Ta sprawa będzie tematem posiedzenia Sejmu”, „trafi pod obrady Sejmu”, ”trafi na posiedzenie rządu”, „Zajmie się nią rząd” – mówią slangiem politycznym. Ja rozumiem, że posłowie, ministrowie mówią tak między sobą, ale żeby tak mówić do ludzi? A za jakie to grzechy mam wysłuchiwać takiego bełkotu?

Ja wiem, że ludzie robiący kariery w polityce nie mają czasu na czytanie polskiej klasyki… rozumiem, ale nie wybaczam. Tym bardziej, że jest w parlamencie naszym kilka osób doskonale sobie z ojczystą mową radzących. Tu pochwalę posłów: Adriana Zandberga, Włodzimierza  Czarzastego, Marcina Bosaka oraz Michała Dworczyka. Czyli, można!

Na zaś

W ostatnich dniach wielką karierę w polityce zrobił zwrot „na zaś”. Chodzi oczywiście o wybranych ciut, ciut za wcześnie, przez poprzednio rządzących, troje członków Trybunału Konstytucyjnego. Nie wiem kto pierwszy powiedział, że tych troje zostało wybranych „na zaś”, ale się przyjęło.

Na zaś – jest zwrotem gwarowym z małopolski. Lud tamte rejony zamieszkujący od wieków zwrotem „na zaś” określał coś co będzie zadatkiem na przyszłość, coś co będzie przydatne w niedalekiej przyszłości. W naszym języku literackim rzeczone „na zaś” funkcjonowało jedynie jako dowcip językowy, określający oszczędną naturę Krakusów.

I nagle ten zwrot zrobił się popularny w całej Polsce, we wszystkich stacjach radiowych i telewizyjnych, ale dzisiaj nie ma już w tym żadnego dowcipu. Jest natomiast brak kultury językowej.

Oto trzy dobre przykłady prawidłowego użycia „na zaś”:

 

„Rzadko bywała na mszach, we wsi to się nie podobało, ale zawsze znalazł się ktoś ze starszych, kto powiedział: „Tyle lat księżom służyła, pewnie na zaś ma odpuszczone!” źródło: Narodowy Korpus Języka Polskiego: Grażyna Plebanek: Przystupa 2007

 

„Codziennie też Lilka, która się stała wielką ziół amatorką, szła w najgorsze krzaczyska, w które się normalny człowiek za nic nie zapuści, i za każdym razem znosiła do domu ze dwie garści świeżych pokrzyw, by z nich wywar cudowny zaparzyć lub pozostawić je do wyschnięcia na zaś. żródło: NKJP: Sławomir Shuty: Ruchy, 2008

 

Wszystko potrafiła matka Maślakowa zawekować, zasuszyć, zakopać na zaś. Być może zakopywanie i chomikowanie rzeczy zastępowało jej chęć własnego zniknięcia pod ziemią, gdy po raz kolejny dostawała po głowie od pijanego Maślaka, obwiniającego ją o śmierć synów. źródło: NKJP: Joanna Bator: Piaskowa Góra, 2009