WIKTOR ŚWIETLIK: Alibi Intryganta (AI)

Fot. Pixabay

Uwzględniając poziom, do jakiego stoczyło się zarówno branżowe medium „Press”, jak i organizowany przez nie konkurs, chciałbym zaproponować wysokiemu jury nową kategorię, tym razem przyznawaną za dorobek menedżerski.

Nagroda dotyczyłaby mistrzowskiego przykrycia, ściemy, zasłony dymnej dla zwalniania ludzi z przyczyn politycznych z rozmaitych redakcji. Mam wrażenie, że to w ogóle dopiero rozwijająca się dyscyplina, a w prace nad jej rozwojem wkładane są większe środki i kreatywność niż w rozwój szczepionek mRNA za oceanem albo wygaszanie krajowego programu atomistyki u nas.
W ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy mieliśmy więc do czynienia z przekształcaniem spółek, potem ich likwidacją. Owe likwidowane, więc zwalniające spółki zgłaszają plany wieloletnie i podpisują umowy biznesowe, co gdzie indziej jest przestępstwem i oszustwem, a u nas nie, bo kto rządzącemu zabroni. Mieliśmy zwolnienie dyscyplinarne za aktywność w organizacjach branżowych, które naszemu koledze Hubertowi ufundował, a jakże, były szef związków w PAP, a dziś prezes, czyli likwidator agencji. Szefową Biełsatu z zapałem godnym ruskiej agentury oskarżono o jakieś straszne malwersacje. Co ciekawe, wcześniej proponowano jej porozumienie rozwiązujące umowę, i gdyby je podpisała, to malwersacji by nie było. Ale, że stanęła okoniem, bo nie chciała pozwolić na destrukcję ważnej dla Polski telewizji, więc okazała się Arsenem Lupinem telewizji publicznej. Zwalnia się za kłopoty emocjonalne. Tomasza Budzyńskiego na przykład, legendę polskiego punka, zwolniono z Radia Poznań, bo za bardzo pokochał Pana Jezusa. Beatę Michniewicz, pracującą od lat w Trójce, zwolniono, bo pracowała za PiS. Co prawda pracowała za wszystkich innych ekip, ale w końcu nawet Marka Sierockiego próbowano wywalić z TVP, bo jak w „Teleexpressie” puszczają U2 albo Metallicę, to pobierający 800 plus ludzie z “Polski be” myślą, że Bono i Hetfield kochają Kaczyńskiego. Jednym słowem, konkurencja w pełni. Ale w tym tygodniu mieliśmy zawyżenie jej, postpeerelowskiego jednak dotychczas, poziomu. Do gry weszła AI.

Niejaki pan Marcin Pulit, nominat Bartłomieja Sienkiewicza i formalny „likwidator” OFF Radia Kraków, ogłosił, że od teraz dziennikarzy u niego, szczególnie tych kilku, których przy okazji zwalnia, zastąpi sztuczna inteligencja. Boty będą programy w radiu prowadzić. A to wszystko dlatego, że pan Pulit się „bardzo boi AI”, więc musi zgłębić jej zakres, zbadać granice i tym podobne pierdoły. I zaczęła się dysputa o tym, czy to dobrze, że AI teraz będzie prowadzić program. Czy cybernetyczne umysły zastąpią zwykłe, granice etyczne odpowiedzialności algorytmu, co na to by powiedział Einstein, a co papież, a co Steven Spielberg. I nawet ja tekst w ten deseń napisałem dla Interii, bo mnie poniosła wena. Były też – a jakże – memy. Ale śmieszne! Roboty będą prowadzić program w radiu. Transformersy rozkopią Kopiec Kościuszki, jaja jak arbuzy.

A w tle kilka kolejnych niewygodnych, nie dość dyspozycyjnych osób straciło robotę. Na ich miejsce przyjdą znajomi, działacze partyjni, może koledzy lub koleżanki pana likwidatora, który zajmował się między innymi kręceniem filmów kulinarnych z Robertem Makłowiczem dla polityków PO w 2019 roku. W jednym z nich Paweł Kowal namawia widzów, by przyzwyczajali dzieci do świąt bez tradycyjnych potraw w imię nadchodzącej inkluzywności. I myślę, że spora to pociecha dla zwolnionych, że oni przynajmniej normalnie obchodzą święta, choćby i w tym czasie w wyłączonym telewizorze za grube pieniądze redaktor Sznepfowa przeprowadzała demaskatorski, niesymetryczny wywiad z samym Pawłem Rubcowem vel Pablo Gonzalesem lub innym Moralesem.