Jednym z przejawów uśmiechniętej zmiany, którą miała wprowadzać nowa ekipa, miała być promocja wyższej kultury, będącej jej szczególnym emblematem. A przynajmniej intelektualnego haute couture, uszytego przez krawców z TVN, Wyborczej i Instagrama, na miarę podwarszawskiego miasteczka Wilanów lub osławionego wrocławskiego Jagodna. Efekty olśniewają!
Oczywiście głównym ich producentem jest Ministerstwo Kultury i – tu najbardziej paradoksalna część nazwy – Dziedzictwa Narodowego. Instytucja ta została pozostawiona już szczęśliwie przez prawnuka noblisty. Dla mnie symbolicznym wręcz osiągnięciem pana B. Sienkiewicza było rozsyłanie pytań po rozmaitych komórkach, agendach oraz podległych instytucjach i sprawdzanie między innymi, która z nich śmiała dać pieniądze na Caritas. Niewątpliwie polski ksiądz, którego poznałem rok temu w Charkowie, który dziś jest tam jednym z najsprawniejszych dystrybutorów pomocy humanitarnej, musi być dla państwa polskiego wrogiem numer jeden.
Innym fantastycznym ruchem jest wpakowanie do instytutu mającego dbać o spuściznę Dmowskiego i Paderewskiego kilku radykalnie lewicowych i antynarodowych działaczy. Żeby było jasne, uważam profesora Adama Leszczyńskiego, który zajął miejsce profesora Jana Żaryna, za otwartego człowieka, z którym można porozmawiać, choć o poglądach radykalnie różniących się od moich. Tyle, że wstawienie go do tej instytucji, to jakby Żaryn został kuratorem wystawy poświęconej Róży Luxemburg w zamojskiej synagodze. Albo jakby Ziemkiewicz został prezesem fundacji zajmującej się promocją dorobku Adama Michnika. Albo jakby mnie ktoś zrobił kierownikiem pisma dawnego aktywu PZPR pod tytułem “Przegląd”.
Wydawałoby się, że polska myśl polityczna, przeszłość, jest wielowątkowa, więc może zawrzeć w sobie i kogoś w rodzaju Bronisława Geremka i ludzi takich, jak Paderewski i Dmowski. Okazuje się, że nie. Paderewskiego i Dmowskiego trzeba po prostu zaorać, zgwałcić, obrzydzić. Skakać po wszystkim co jest nadmiernie patriotyczne, by się ludziom, nie tylko na Śląsku, polskości odechciało raz na zawsze. Leszczyński chyba średnio się do tej zabawy nadaje. Ba, może się nawet szybciej porozumieć z ludźmi o innych poglądach, ale z którymi będzie miał o czym pogadać, niż z autoryzującymi jego władzę troglodytami i karierowiczami. Dlatego on będzie twarzował, a brudną robotę wykonywał jego zastępca, który jest znanym fachowcem od niej, można by rzec, że prostym czekistą, a którego nazwiska nie pomnę i nawet nie chce mi się sprawdzać.
To jednak nie koniec. Na końcu jest wisienka na torcie. Crème de la crème. Ponoć w ramach oszczędzania na pensje panów Czyża, Orłosia i bezprawnie siedzącego w gabinecie prezesa tęgiego likwidatora, czy jak on się teraz nazywa, władze TVP zmierzają do likwidacji kanałów tematycznych. W tym konsekwentnie rozwijanej przez Piotra Legutkę TVP Historia, z którą byłem przez wiele lat związany. Dlaczego? Zapewne dlatego, że “nie ma pieniędzy”. Jakoś na Czyży jest. Może dlatego, że się “nie ogląda”? Już z góry panom uzurpatorom odpowiadam. Niechętny mediom publicznym Nielsen pokazuje, że TVP Historia miała lepszy udział w rynku niż konkurencyjne National Geografic, History, Discovery, Planete+. I osiągała to w sposób inny niż tylko pokazywanie nieustannie filmów o Hitlerze, co jest domeną części konkurencji. Nie chwaląc się, albo i chwaląc, niektóre z odcinków wymyślonego przeze mnie, a realizowanego razem z Agnieszką Żmijewską, talk show “Nie taka prosta historia” osiągały pod 100 tysięcy oglądających, co jest topem jaki może wyciągnąć tego rodzaju telewizja tematyczna. Ale został jeszcze jeden argument – TVP Historia była upolityczniona. Zapewne dowodem na to jest fakt, że przez osiem lat prowadziłem tam audycję poświęconą książce historycznej razem z takim fanatycznym pisowcem jak profesor Antoni Dudek, a omawialiśmy między innymi twórczość tak pisowskich autorów, jak Marcin Zaremba albo wspomniany Adam Leszczyński albo biografie takich faszystów, jak Jan Lityński czy Krzysztof Kozłowski.
I tu jest klucz do wszystkiego tego, co napisałem wyżej. Kulturkampf, który toczony jest dziś w Polsce, przez cyników z PO dla celów politycznych, przez Niemcy dla celów geopolitycznych, przez fanatyków z Czerskiej i okolic także dla celów ideologicznych, to nie walka o pluralizm. Wszystko co się różni im zagraża. Jest to tolerancja i otwartość na miarę Dzierżyńskiego, którego portrety po dziadziach zresztą może jeszcze w niektórych piwnicach zakurzone leżą.