WIKTOR ŚWIETLIK: Media z partią, partia z mediami

Fot. Pixabay

Od mediów dramatyzujących, wścibskich, krytykanckich, tylko jedne są gorsze. Takie, które zawsze uspokajają i bronią władzy w imię społecznej odpowiedzialności.

 Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby katastrofa na miarę Czarnobyla odbyła się w Stanach Zjednoczonych w 1986 roku. Tamtejsze media, w większości wrogie administracji Reagana, robiłyby jej jesień średniowiecza z rana, w południe i wieczorem. Przekazy byłyby nieuczciwe. Urzędnicy byliby winni wszystkiemu. A teraz wyobraźmy sobie, zresztą nie musimy, wystarczy wspomnieć lub poczytać w książce Siergieja Plokhy’ego, co było w schyłkowym Związku Radzieckim. W sumie, wielu naszym zarówno decydentom, jak i szacownym redaktorom z wiodących mediów musiałoby się podobać. Pełna odpowiedzialność. Zupełnie jak u nas podczas powodzi, osoby wzbudzające panikę, zadające trudne pytania, podejrzane o rozpowszechnianie „fake newsów”, zostałyby zatrzymane przez organa bezpieczeństwa i przesłuchane. Krytycy władzy to krytycy społeczeństwa. Mokre sny pracownika „Gazety Wyborczej”, zastępcy Adama Michnika, o zamykaniu mediów krytykujących podczas powodzi ukochanego premiera, spełniłyby się co do joty.

Sytuacja jest trudna, ale pod kontrolą. Władze są na miejscu. Ludność dotknięta przez kataklizm, ale wdzięczna. Premier w pocie czoła zajmuje się napominaniem, czasem surowym, ale zawsze z ojcowską czułością, urzędników i samorządowców by jeszcze ciężej pracowali. Działają co prawda sabotażyści, malkontenci, tłuste koty poprzedniego ustroju cieszące się w kraju lub na emigracji społecznym nieszczęściem. Ale i z nimi władza sobie poradzi, dopóki zjednoczona z nią będzie zdrowa tkanka społeczna. Nasza władza, w obliczu kryzysu, nieustannie pracuje na rzecz zabezpieczenia naszych potrzeb. To czas, abyśmy wykazali się solidarnością i wsparciem dla decyzji, które podejmuje. Każdy z nas, jako część zdrowego społeczeństwa, ma obowiązek wspierać działania rządu, który stoi na straży naszego bezpieczeństwa, w ramach którego organizuje bratnią pomoc. Pamiętajmy, że tylko razem, w jedności z władzą, możemy stawić czoła każdemu kryzysowi. Społeczeństwo z Tuskiem, Tusk ze społeczeństwem. i tak dalej. Nie trzeba tu nic nowego wymyślać. Gotowe matryce prezentują panowie w mundurach sprzed 43 lat, których nagrania są dostępne w internecie.

Alexis de Tocqueville pisał, że wolność mediów nie jest zbyt piękna, a amerykańskie gazety, które przypisywały amerykańskim prezydentom kochanki – niewolnice i domagały się linczu nielubianych polityków, go mocno oburzały. Ale, jak uznał francuski arystokrata, to krwiobieg demokracji. Bez takiej wolnej, krytykanckiej prasy, by ona nie istniała.

I właśnie to się marzy naszym medialnym oficerom politycznym, a także dzieciom i synowym autentycznych oficerów bezpieczeństwa poprzedniego ustroju, pozdrawiających nas każdego dnia ze szklanego ekranu. Marzy się, jak w PRL, ugruntowanie pseudodemokratycznej dyktatury na dziesięciolecia, a to wyklucza tolerancję dla krytyków. W takim podejściu, wykluczającym prawo do patrzenia na ręce władzy, tresowana jest już nie tylko silnarazem pychosfora mecenasa Giertycha, ale odbiorcy coraz większej ilości mediów powtarzającej jak automaty brednię, że „podczas powodzi nie wolno krytykować rządu”.