WIKTOR ŚWIETLIK: Ze skruchy dla fuchy

Barbara Kurdej-Szatan szczuła na żołnierzy i strażników, zrobiła na tym karierę, teraz próbuje udawać jakąś przyzwoitość, ale ludzie widzą, że to udawana przyzwoitość, która siłą rzeczy, jest nieprzyzwoitością.

Czy są jeszcze w mediach ludzie, którzy mówią – przepraszam, myliłem się? Nie ze względu na to, że mogą wylecieć z obiegu, że stracą pracę, że zasięg spadnie, że odejdą reklamodawcy, a dlatego, że tak trzeba?

Nad sprawą zacząłem się zastanawiać po tym, kiedy łzy nad zabitym żołnierzem zaczęli lać rozmaici ludzie, z panią Kurdej-Szatan na czele i niejakim Czabanem, autorem tekstów o katordze, którą polscy faszyści urządzają profesorom i wzorcom z Sevres wieloletniego macierzyństwa za płotu granicznego. Nie zostało to przyjęte dobrze i zostać nie mogło. Prawda jest taka, że pani Kurdejowa będąc aktorką nieznaną z niczego poza znaną reklamą, i do niczego innego się nie nadającą, na swoim szczuciu na Straż Graniczną nie straciła, a zyskała. Nagle stała się bohaterką przybudówek Platformy Obywatelskiej w rodzaju Campusu Trzaskowskiego i letniego festiwalu młodzieży w Chorzowie… o sorry, festiwalu Owsiaka parodystycznie nazwanego niegdyś Woodstock. Wypłakiwała tam się nad swoim nieszczęśliwym losem, bo ona taka wrażliwa  i zaangażowana, a taka nienawiść na nią spada ze strony dzikiego społeczeństwa. W końcu w nagrodę dostąpiła „powrotu do TVP”, czyli zaczęła być w niej lansowana, na co wcześniej absolutnie nie miała najmniejszych szans. Teraz postanowiła wyrazić swoje kondolencje, bo wiadomo, jednak trochę osób jej to pamięta. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie uderzało jednak w oczy w całym komplecie to, o czym napisałem powyżej. Babka szczuła na żołnierzy i strażników, zrobiła na tym karierę, teraz próbuje udawać jakąś przyzwoitość, ale ludzie widzą, że to udawana przyzwoitość, która siłą rzeczy, jest nieprzyzwoitością, a pewnie niektórzy nazywają to nawet dosadniej. No więc znowu, fala hejtu, płacz i zaraz znowu będzie pocieszanie kolejnym lansem. Tak się tu żyje.

Jeszcze  oczywiście brakuje należytych podsumowań. Solidnych analiz tego, kto naprawdę jest ofiarą. Jeszcze z tydzień, zanim gazeta ta, co zawsze, opublikuje solidny, weekendowy, poruszający reportaż o cierpieniach, których doznają w tym trudnym czasie znani i zaangażowani Basia, Agnieszka, Maciek i inni. Agnieszka aż się boi już nie tylko o życie wtedy, kiedy przyjeżdża do Polski, czego zresztą unika, żeby się tym tutejszym syfem nie zarazić, ale zaczyna się bać Polaków, którzy wyjeżdżają. Może to i jedyny minus Unii Europejskiej. Nie wszyscy powinni mieć paszporty. Dzicz zamiast się cywilizować, roznosi zarazę.

Są owszem, choć rzadsze, niewzruszone postaci, w rodzaju niejakiego Boczka, faceta z jednym, ale dużym osiągnięciem, bo to on zmyślił ciężarną kobietę zrzucaną na drut kolczastych przez, jak ich z ruska nazywa to towarzystwo, „pograniczników”. Ten ani żalu, ani skruchy, drwi wręcz, że tym z drugiej strony płotu polskie władze nie wysyłają kondolencji.

Większość jednak choć na chwilę się zawahała. Co to będzie? W którą stronę to pójdzie? Jak ludzie zareagują? Czy się wojsko nie wkurzy? Już tak bywało nieraz. Po Smoleńsku. Albo wtedy, kiedy Polacy nie łyknęli historii o Janie Pawle II, jako promotorze pedofilii. W paru innych pomniejszych momentach były takie zawahania.

A gdyby ktoś zawahał się bez tego? Kiedyś to ludziom się zdarzało. Nadal się im zdarza, ale nie dziennikarzom. Niektórzy może boją się piekła, inni chcą się lepiej poczuć, a niektórzy po prostu uważają, że tak trzeba. Kiedy nie mają racji, się pomylą, zaszaleją czyimś kosztem pod wpływem emocji, to po prostu przepraszają. Nie tak, jak poeci i intelektualiści po śmierci Stalina. Jakby Ważyk nie pisał swoich rozliczeniowych poematów to byłby skończony, byłby bierutowskim komisarzem co chodził z pistoletem pod pachą i był bardziej srogi od innych. Choć trzeba przyznać, że poczuł wiatr zmian przed innymi.

Ale tu chodzi o to, żeby tak po prostu stwierdzić – źle zrobiłem. Nie po to, żeby w następnym zdaniu dodać, „a właściwie to dobrze, ale mnie źle zrozumiano”, nie dla fuchy w TVP, a dlatego, że tak trzeba. Chłopaki z podwórka w moim dawnym domu, jak popili i hałasowali w nocy to rano szli skacowani do sąsiadki z małym dzieckiem i ją przepraszali. Nic za to nie dostawali, nic im nie groziło. Ale po prostu było im głupio. Czuli, że źle zrobili. Do tej roboty by się nie nadawali. Byli zbyt honorowi, uczciwi i nie byli kanaliami.