WOŁODYMYR SYDORENKO: Duch Stalina zaczyna straszyć w Rosji

Pawlik Morozow, wytwór stalinowskiej propagandy, dla „słusznej sprawy” miał wydać nawet swojego ojca. Donos znów staje się w Rosji orężem do walki z „wrogiem”. Fot. Wikipedia

Uczeń donosi na nauczyciela, sąsiad na sąsiada, matka na syna. Agresja na Ukrainę obudziła w Rosji stalinowskie demony.  

Na początek dwa ciekawe przypadki. Sąd Rejonowy rosyjskiego miasta Penza skazał nauczycielkę języka angielskiego Irynę Gen na pięć lat w zawieszeniu za publiczne rozpowszechnianie fałszywych informacji o armii rosyjskiej. Uczniowie donieśli na nauczycielkę. Zarejestrowali na dyktafonie jej słowa o działaniach Rosji na Ukrainie i nagranie przekazali policji. Niektórzy rodzice nie docenili „patriotyzmu” uczniów, ogłosili powrót Pawlika Morozowa, chłopca z czasów stalinowskich, który doniósł na swojego ojca.

Teraz praca nauczyciela w Rosji stała się niebezpieczna. Uczniowie dostali w swoje ręce oręż, który umożliwia zemstę na nauczycielu za złe oceny lub po prostu daje możliwość pozbycia się wymagającego i pryncypialnego pedagoga. Wielu rosyjskich nauczycieli twierdzi, że młodzież zacznie korzystać z tej możliwości. Nie ma nikogo, kto mógłby chronić pracowników szkół.

Są jednak i nauczyciele, którzy wspierają takie „odkrywcze” działania uczniów. Mówią, że cieszą się, że uczniowie szkół średnich mają zdrowy rozsądek, aby zgłaszać incydenty funkcjonariuszom organów ścigania.

Rosyjscy prawnicy i politolodzy przestrzegają, że wszczynanie spraw karnych z powodu fejków na temat rosyjskiej armii zwiększy liczbę donosów i będzie wykorzystywane do osobistych porachunków.

Drugi przypadek jest jeszcze ciekawszy. Jak donosi RIA Novosti, bezrobotny mieszkaniec moskiewskich przedmieść zgłosił się na policję z donosem na.. siebie. Mężczyzna powiedział policji, że pijany namalował na ścianie domu przy autostradzie wołokołamskiej flagą Ukrainy i napisał antywojenne hasło. A kiedy wytrzeźwiał, podobno zdał sobie sprawę ze swojego błędu i zgłosił się na policję z oświadczeniem przeciwko sobie. Poprosił o pociągnięcie do odpowiedzialności za zdyskredytowanie armii rosyjskiej. Policja nie odmówiła mężczyźnie. „Uczciwego obywatela” czeka sąd i najprawdopodobniej grzywna.

To też typowy obraz: po 24 lutego wiele spraw zostało wniesionych z artykułu mówiącego o dyskredytacji wojska właśnie po skargach „czujnych” obywateli. Ludzie zgłaszają na policję swoich sąsiadów, krewnych i znajomych. Poza przypadkiem donosu uczniów na nauczyciela w Penzie znany był przykład, kiedy matka w Moskwie napisała donos na syna za uchylanie się od wojska. A na przedmieściach Moskwy grupa pracowników złożyła skargę na kolegę z policji.

Krym nie jest wyjątkiem. Urzędnicy i współpracownicy okupowanego półwyspu coraz częściej domagają się od Moskwy nasilenia represji wobec tych, którzy nie zgadzają się z rosyjską aneksją Półwyspu Krymskiego i rosyjską agresją militarną na Ukrainę na pełną skalę. Te nastroje i wezwania szczególnie nasiliły się po serii wybuchów w obiektach wojskowych rosyjskich sił zbrojnych na Krymie.

Marszałek rosyjskiego parlamentu Krymu Władimir Konstantinow wezwał do „zwrócenia uwagi na wszystkie >domowe< przejawy ukraińskiego nazizmu” na Krymie i „zatrzymania ich w najsurowszy sposób”. W związku z tym wezwał Moskwę do zbombardowania Kijowa i innych „centrów decyzyjnych”. – Ostatnio upijają się i wykrzykują banderowskie slogany, potem krytykują rząd… Nasza reakcja na takie zachowanie musi być jednoznaczna i bardzo okrutna… Skończyły się żarty – zagroził Konstantinow. Jego zdaniem na Krymie bardziej aktywni stali się ukraińscy agenci, choć tak naprawdę ostatnio widoczne są tam proukraińskie nastroje mieszkańców półwyspu wynikające z niezadowolenia z rosyjskich rządów na tym terenie.

Prorosyjski bloger Eyvaz Umerov uważa, że ​​„walka z „piątą kolumną” powinna być zintensyfikowana i dlatego sugeruje: „Potrzebujemy metod, których kiedyś używał towarzysz Stalin, inaczej nie ma mowy!”. Wyjaśnił: „Rozumiem, że wiele osób trafi do więzień, będą tysiące… Takich ludzi należy karać i karać w ramach uproszczonego systemu… Potrzebne są twarde decyzje i środki… Czas pomyśleć i zacząć sprzątać…”

Według znanego rosyjskiego prawnika Mykoły Połozowa taka reakcję władz i ich prorosyjskich współpracowników to skutek udanych ataków wojsk ukraińskich na obiekty wojskowe na Krymie. „Oczywistym jest, że nerwowość rosyjskich sił bezpieczeństwa i przedstawicieli władz na okupowanym Krymie może spowodować >polowanie na czarownice< i nasilone represje wobec tych, których władze uważają za nielojalnych wobec Rosji jako części ludności Krymu. Tradycyjnie główny cios może być zadany Tatarom krymskim. To nie przypadek, że dosłownie następnego dnia po wydarzeniach w pobliżu Sakami w dzielnicy Dzhankoy przeprowadzono nalot z przeszukaniem domów Tatarów krymskich, a czterech z nich aresztowano. Rosyjskie służby specjalne będą również szukać >terrorystów< i >sabotażystów< na Krymie wśród etnicznych Ukraińców” – powiedział dziennikarzom Mykoła Połozow.

Aktywista krymski Pawło Stiepanczenko uważa, że ​​rosyjska ideologia nazistowska zaczyna się od zakazu wolności słowa i wolności krytyki rządu, od prześladowania opozycji. Dlatego obecne procesy polityczne w Rosji to nic innego jak powrót kraju do stalinowskich praktyk i represji lat 30. XX wieku. Tyle, że Stalin faktycznie odrodził się w Rosji…