W świecie globalnym, internacjonalistycznym czy też kosmopolitycznym, wciąż się nie poddajemy. Dowodem jest nowy projekt ustawy, w myśl której udział muzyki polskiej w radiu ma wzrosnąć do 49 procent z obowiązujących 33.
Z tego co najmniej 60 procent w godzinach między 5 rano a 24. Czyli tuż po północy można nas Polaków, jeszcze bardziej otumaniać zachodnią zgnilizną. Kto dba o panów portierów na nocnych dyżurach? Dlaczego muszą być skazywani na rzępolenia jakiś tam chłopców z Liverpoolu czy Londynu? Kto za tym stoi?
Ponieważ moda na teorie spiskowe ma się w najlepsze. To chociaż, ze dwie.
Pierwsza. Najbardziej prawdopodobna, prozaiczna, nudna, przewidywalna, finansowa. Polscy kompozytorzy i producenci z ZAiKS-ów i itp., wynajęli efektywnych lobbystów, którzy wiedzieli gdzie uderzyć trzeba. Kilka lat temu, media donosiły o ZAiKS-ie, który strzyże fryzjerów. Ludzie przychodzili do zakładu posłuchać muzyki, a właściciele takich pracowni zamiast płacić haracze udawali Greka, że z klientami gadają o polityce i bawią się przy tym w najlepsze nożyczkami. A to co leci w tle, wcale nie wpływa na ich percepcje i zwiększenie ich obrotów. Wyłudzacze. Udręczania z golibrodami było za mało, więc się rozpędzono i zwiększono limity procentów słuchalności.
Druga. Narodowa. Mamy przecież narodową kwarantannę, narodowe szczepienia, narodowe media, narodowe grania, narodowe czytania, narodowe testy inteligencji, narodowe grzybobrania i morsowania, narodowe partie nawet. Naród z partią, partia z narodem po prostu. Naród jest naszym najwyższym dobrem na ziemi. A ponieważ Polska ma wielowiekową tradycję tolerancji, więc „my naród” traktujemy szeroko, łącznie z zamieszkującymi nasze ziemie narodowościami; Niemców, Ukraińców, Białorusinów, Rosjan, Litwinów, Żydów, Wietnamczyków, Ormian, Czechów, Słowaków i części Ślązaków którzy uważają się za naród. Polska muzyka. dotrze jeszcze szerzej do narodu, któremu słoń na ucho nie nadepnął.
Co ma zrobić takie biedne RMF? Co prawda w RMF Classic, dałoby się jeszcze zapełnić połowę audycji Chopinem i kolegami. Jeśli odpowiednia rada, przymknie oko na francuskiego ojca Fryderyka. W muzie filmowej, też żeśmy sroce spod ogona nie wypadli. Ale już takie RMF MAXX Funk Sound Dance Hop bęc, może mieć nie lada problem. Stacja spod Kopca Kościuszki miała też zwyczaj, że w święta narodowe grała tylko po polsku. Piękna inicjatywa, choć realizatorzy nie wiedzieli, że ideę tę, rozszerzy się na rok cały.
Albo Radio Zet, które w swym najważniejszym konkursie dla słuchaczy, oferuje wygranie auta. Automobil niech ustawowo będzie tylko rodzimej produkcji. Poloneza Caro już nie robią, ale prace trwają nad naszą elektryczną Teslą. Wypiszemy Ci drogi odbiorco talon, do zrealizowania jak tylko wehikuł zjedzie z taśm montażowych. Radio WAWA też nieszczęśliwe, bo im konkurencji przybędzie i stracą na swej wyjątkowości.
Można akcję rozszerzyć dalej. Telewizje będą mogły puszczać tylko połowę zagranicznych filmów, seriali i teleturniejów. Jak zabraknie to się dokręci albo wypożyczy coś ze zbiorów archiwalnych. Polską Kronikę Filmową po latach, całkiem się dobrze ogląda. Tylko trzeba będzie mandatami uciszyć utyskujących, takich jak jeden z bohaterów „Rejsu”: „A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest”.
Prasa też powinna omawiać głównie wieści z kraju. Co tam w Brukseli i Waszyngtonie dopiero od piątej strony. A dwadzieścia procent treści, powinno dotyczyć Budapesztu i Międzymorza.
Póki co mamy jeszcze tzw. Internety i nie zawsze uda się tam ustawodawcy, swoimi mackami sięgnąć. Wyobraźcie sobie Netfliksa. Naoglądaliście się jakiś hiszpańskich seriali. Licznik bije ile minut. A potem pyk. Dostęp ograniczony i teraz przez dwa tygodnie będziecie oglądać „Zenka”, „Kogel Mogel 3” i „365 dni”. Jak nadrobicie polskojęzycznymi produkcjami, „się odblokuje” i wrócicie sobie na półwysep Iberyjski.
A jak sympatyk takiego np. Radia Nowy Świat, miałby sobie wyobrazić zachodzące zmiany? Wojciech Mann propaguje muzę z kraju Wuja Sama, Maciej Kydryński Fado i klimaty afrykańsko – hiszpańsko – portugalskie. Co prawda pełen wigoru Andrzej Poniedzielski, uspokaja nas trochę Piosennikiem, w krajowym poetyckim wydaniu. Ale nie każcie nam słuchać pieśni portowych z Lizbony po polsku czy bębnów z Etiopii w nadwiślańskim wykonie. Kamil Bednarek ze swym reagge w zupełności wystarczy.