Przepraszam. Tak zaczyna Rafał Trzaskowski, drugi już kandydat Koalicji Obywatelskiej na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, wprowadzenie do swojego programu wyborczego 2020. Za co przeprasza? To bardzo ciekawe. Za to, że przedstawia swój program dopiero na 56 godzin, czyli we czwartek 25 czerwca 2020 r. późnym popołudniem przed zamknięciem ciszy wyborczej, gdy nic już nie można mówić, ani głosić. Czy wszystko jest w porządku?
Program jest tak ważny, że powinien otwierać wystąpienia Pana kandydata. Otwierać całą kampanię. A nie ją kończyć? Przecież wszyscy jasno słyszeli, że inni kandydaci na ten sam zaszczytny urząd właśnie wręcz głośno domagali się „Panie Trzaskowski, program, gdzie jest program? Jaki jest Pana program?”. Domagali się właśnie programu, bo bez tego to zostają ogólniki. I co ważniejsze! Dopiero program, a nie jego budowanie ( o tym kandydat Trzaskowski nie mówił, że to co oświadcza, to są zręby jego programu) realnie świadczą co chce właściwie robić, jak zmienić piękny kraj Polskę, jak widzi jego sukces? I co chce osiągnąć, a raczej, co chce zmienić.
Taka taktyka Pana Trzaskowskiego ma jeszcze inny, bardzo ważki charakter. Kandydowanie to także spieranie się na argumenty. Na wizje: jaka ma być Polska, co chce naprawdę w kraju zmienić? Jak się odnieść do takich twierdzeń, jak są podane w ostatniej chwili. Czy to nie celowa taktyka? Czy to nawet fakt, że tak podany program oznacza, że łatwo się można później z niego wyłgać? Albo, że jest po prostu sporządzony na kolanie i właściwie oznacza brak tego programu? Bo powinien mieć jakąś wartość?
No dobra. „Rzucony” w ostatniej chwili (Pan Trzaskowski tłumaczy, że on miał najmniej czasu? Jak to? Jest drugim kandydatem tego samego ugrupowania. To co nowy, inny, drugi kandydat, to piszą go od nowa? Od początku. No a ten Pani Kidawy-Błońskiej się nie sprawdził, skoro
To, co zawiera ten „poprawiony” program wciąż tego samego ugrupowania?
We wstępie zaznacza, że „pandemia COVID-19 postawiła świat na głowie” i dała „zupełnie nową perspektywę na życie, na wartości, którymi się kierujemy”. Trzaskowski podkreśla, że chce „budować nową politykę i nową wspólnotę”, a także odbudować „poczucie solidarności i bezpieczeństwa”.
We wstępie nie zabrakło tez krytyki rządzących.
-„Koronawirus obnażył słabość naszego państwa – administracji państwowej, służby zdrowia, systemu edukacji oraz systemu opieki społecznej” – pisze Trzaskowski w swoim programie. „Państwo opuściło nas w potrzebie i gdyby nie samorządy, organizacje pozarządowe czy po prostu ludzka empatia, która kazała nam zatroszczyć się o swoich sąsiadów, jako społeczeństwo znieślibyśmy ten trudny czas o wiele gorzej”.
Nieprawda. Całkowita nieprawda. Polska gospodarka i przedsiębiorcy mają się znakomicie. Są programy rządowe z których oni czerpią. Takie pomysły, to właściwie to samo przez to samo. Kompletnie nic nowego.
W pierwszym rozdziale „My i nasi najbliżsi” Trzaskowski skupia się na rozwiązaniach dotyczących pracy i przedsiębiorczości, służby zdrowia oraz edukacji. Obiecuje utworzenie funduszu skierowanego do małych miejscowości i miast, którego celem ma być rozpędzenie gospodarki. Z kolejnego funduszu każda polska rodzina będzie mogła uzyskać 10 tys. zł na ekologiczną modernizację domu lub mieszkania.
Ale absolutnie nie pokazuje skąd te pieniądze. Przecież pięta achillesową PO i PSL było właśnie to, że nie potrafiły znaleźć funduszy. A teraz to obietnice bez pokrycia?
Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to Trzaskowski obiecał, że będzie „oczekiwał od rządu, że już w 2021 roku wydatki te wzrosną do co najmniej 6% PKB”. Polityk stawia również na rozwój e-medycyny i telemedycyny. Szczególnie podkreśla potrzebę wzmocnienia opieki psychiatrycznej dla dzieci. Jednocześnie obiecuje, że „z rektorami uczelni medycznych i izbami lekarskimi zadbam o to, aby na studiach medycznych było więcej studentów, a ich liczba na specjalizacjach odpowiadała zapotrzebowaniu w kraju”, a także dążenie do spełnienia obietnic danych rezydentom.
Czyli to zależy od funduszy, których jego partia, jak rządziła, nie potrafiła zapewnić.
Kolejnym tematem poruszany w pierwszym rozdziale jest edukacja. Trzaskowski obiecuje, że będzie domagał się podwyższenia płac dla nauczycieli i wprowadzi stypendia dla najzdolniejszych uczniów. Jednym z punktów jego programu jest powszechny program nauki języka angielskiego. Jednocześnie kandydat KO zapowiada „odchudzenie podstawy programowej i dostosowanie jej do wymogów współczesności”.
Polityka społeczna. Tu pełne odkrywanie kart, kim jest ten kandydat i za czym się opowiada. Widać silną lewicowość.
Jeśli chodzi o prawa kobiet, to Trzaskowski zapowiada, że będzie się domagał od rządu wprowadzenia w życie tzw. konwencji antyprzemocowej. Sam zapowiada złożenie projektu ustawy o równej płacy za pracę tej samej wartości. Jednocześnie obiecuje utworzenie Rady Kobiet przy Prezydencie RP i to, że zawetuje każdą próbę zaostrzenia obecnie obowiązującej ustawy aborcyjnej.
Trzaskowski zapowiada też złożenie do sejmu projektu ustawy o związkach partnerskich, zgodny z założeniami poselskiego projektu złożonego do Sejmu w poprzedniej kadencji. Ustawa miałaby rozwiązać problemy „tysięcy osób”, które żyją wspólnie bez małżeństwa. „Nie mają prawa do dziedziczenia, do informacji medycznej o stanie zdrowia partnera w razie wypadku, do podstawowych praw, o których na co dzień nie myślimy. Ustawa regulująca związki partnerskie rozwiązałaby te problemy i pozwoliłaby osobom również tej samej płci żyć razem w bezpiecznym związku” – czytamy.
W ramach polityki rodzinnej Trzaskowski obiecuje, że zawetuje każdą próbę naruszenia programu Rodzina 500+. To ciekawe? Po co wybierać Trzaskowskiego, skoro inni aktualnie robią to dużo lepiej?
Jeśli chodzi o seniorów, to kandydat KO obiecuje aktywizację tej grupy społecznej, „domy godnej starości” oraz wsparcie programów polegających na wsparciu pielęgniarki środowiskowej w mieszkaniu seniora, jako alternatywy dla domów pomocy społecznej.
Pięknie, ale skąd na to fundusze?
Kolejny podrozdział to „Klimat i ochrona środowiska”, w którym Trzaskowski obiecuje m.in. powołanie instytucji rzecznika ochrony zwierząt i ochronę drzew, a także przeniesienie części kosztów zagospodarowania odpadów opakowaniowych (szczególnie plastikowych) na ich producentów. Równocześnie obiecuje niższe opłaty za śmieci.
Jeśli chodzi o media publiczne, to Trzaskowski obiecuje wprowadzenie gwarancji niezależności mediów publicznych i kontroli społecznej, zgodnie z najwyższymi standardami europejskimi oraz dążenie do „zastąpienia obecnego, archaicznego systemu abonamentu na rzecz innego, który odciąży naszą kieszeń”.
To ważne zagadnienie jest stanowczo zbyt hasłowe, zbyt ogólne.
Jeśli chodzi o kwestie ustrojowe to kandydat KO obiecuje opracowanie z samorządami obywatelskiego planu naprawy sądownictwa. Jednocześnie Trzaskowski zapowiada złożenie projektu ustawy przyznającego Prezydentowi RP prawo powołania Prokuratora Generalnego, co oddzieliłoby ten urząd od ministra sprawiedliwości. Przy urzędzie prezydenta miałaby też powstać Prezydencka Rada Samorządowa działająca jako ciało doradcze.
Z kolei w ramach polityki zagranicznej Trzaskowski obiecuje obronę interesów Polski w UE, utrzymanie silnych więzi z USA, wsparcie dla stabilności Ukrainy oraz to, że będzie „otwarty na rozmowę o tym, jak poprawić nasze kontakty z Rosją”. No włąsnie jak zrobić to ostatnie
Jednocześnie w ramach polityki obronności Trzaskowski obiecuje też zwiększenie finansowania bezpieczeństwa Polski do 2,5 proc. PKB w 2030 roku. Gwarantuje też, że utrzyma istnienie Wojsk Obrony Terytorialnej, a nawet obiecuje stypendia dla najlepszych żołnierzy WOT. To to wszystko jest już realizowane. Czyżby powtórka z rozrywki?
Trzaskowski: Chcę być partnerem dla rządu. Żadnych faktów. To kompletne pustosłowie? Czy to nie zapowiedź rozbijania życia politycznego w Polsce?
Kandydat KO zapowiada, ze chce być partnerem dla rządu. „A jeśli zajdzie potrzeba – także arbitrem, nie zaś bezwolnym narzędziem” – podkreśla. „Polacy mają dość monopolu władzy. Nie chcą politycznych kłótni, ale chcą z kolei, by rządzącym patrzono na ręce”.
Rzut na taśmę, czy na bieżnię?!Jeśli partnerem, to trzeba mieć długofalowy program i wiarygodny, także odpowiednio wcześniej ogłoszony. A tak przecież nie jest. 26 czerwca 2020 r. o północy koniec tych zawodniczych harców. Cisza wyborcza. Z tym, że powinien to być zwycięski rzut na taśmę, a nie upadek na bieżnię? Ze słabego programu nie będzie silnej prezydentury. Z upadku trudno się podnieść.
Andrzej Dramiński