Trudno powiedzieć dlaczego Niemcy okazali się kompletnie nieprzygotowani na zwycięstwo Donalda Trumpa. Być może są ofiarami własnej propagandy, podobnie jak amerykańskie „salony”.
Do sondaży generalnie warto mieć dystans. A jeszcze dzień przed wyborami w wywiadzie dla Tysol.pl socjolog Marcin Palade cytował swojego kolegę po fachu ze Stanów Zjednoczonych, który miał mu mówić, że badacze w USA w przypadku większości sondaży przy próbie wyjściowej tysiąca badanych uzyskują siedemdziesiąt pełnych odpowiedzi – 7% – co wynika z braku zaufania do instytucji sondażowych. Próby można oczywiście powtarzać, ale to kosztowna operacja. Po uzyskaniu jakiejś minimalnej liczby wartościowych odpowiedzi, głosy podlegają „ważeniu” czyli badacze odczyniają nad nimi swoje badackie gusła. Jakim cudem taki wynik może być wiarygodny?
Niemieckie ofiary
Ja rozumiem, że takimi sondażami można mieszać w głowach statystycznym obywatelom. Ale, że całe niemieckie państwo, albo cały amerykański lewacki salon, nie dysponują żadnymi w miarę rozsądnymi analitykami, którzy mogliby to zweryfikować i dać do zrozumienia, że entuzjazm z powodu „przewagi Kamali Harris” może być jednak nieco przedwczesny? Czy intelektualna skleroza tych środowisk jest aż tak daleko posunięta, czy też w desperacji tak bardzo pragną się samooszukiwać?
Tak czy siak Donald Trump, który znany jest ze swojego dystansu do Niemców, tak jak Niemcy znani są ze swojego dystansu do niego, wygrał wybory. Jestem daleki od oczekiwania, że teraz nowy prezydent Stanów Zjednoczonych przyjedzie do Polski na białym koniu, żeby uwolnić nas od administracji berlińskiego pachołka, ale trzeba mu przyznać, że jeszcze nie objął urzędu, a już mocno wpłynął na otoczenie geopolityczne Polski.
Niemcy się rozleciały
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz podjął decyzję o odwołaniu ministra finansów Christiana Lindnera, lidera liberałów. Scholz jeszcze walczy, chce od Bundestagu wotum zaufania – To rozpad koalicji rządzącej – uważają z kolei niemieckie media, które otwarcie piszą, że polem niesnasek był nie tylko sposób podejścia do problemów walącej się niemieckiej gospodarki, ale również sposób podejścia do zaskakującej Niemców sytuacji, w której wielkimi krokami zbliża się prezydentura Donalda Trumpa w najpotężniejszym kraju na kuli ziemskiej.
No i muszę przyznać, że tak jak nie wierzę w to, że „Trump nas uwolni od Tuska”, bo to nasza robota, to jednak mocno wstrząsnął jego patronami. Właściwie nie tylko nie objął jeszcze fotela prezydenta Stanów Zjednoczonych, nie tylko nie dysponuje jeszcze narzędziami żeby to zrobić i niczego zrobić jeszcze nie zdążył. Nawet nie puknął jeszcze Niemiec, a te już się rozleciały.