Wujek mojej Żony jest człowiekiem ciężkiej pracy. Ma własną firmę. Pracuje fizycznie. Sporo w życiu przeszedł i z całą pewnością jest również człowiekiem godnym szacunku.Jednocześnie jest człowiekiem do cna przeżartym TVN-em. Był nawet na jakimś lokalnym „marszu równości” głęboko przekonany, że tak trzeba.
Tak to już jest, że ludzie na co dzień niezajmujący się polityką, często padają łupem różnych „strumieni narracji”, ponieważ nie mają czasu wgryzać się w istotę politycznych spraw na co dzień zajęci rodziną, pracą, po prostu czym innym. Jakaś ich część, nie mała przecież, pada łupem strumieni bijących z Wiertniczej i Czerskiej.
Reportaż
Wydaje mi się, że się bardzo z wujkiem lubimy, choć ja staram się unikać dyskusji na temat polityki, a on uparcie stara się je ze mną prowadzić. Ostatnio opowiadał mi o pewnym reportażu z TVN (ja go nie oglądałem, posługuję się tu tylko wujkową relacją tak jak ją zapamiętałem). Jednym z bohaterów reportażu miał być starszy pan, który mieszkając w starym, rozpadającym się domu, palił w piecu tym co miał, a nie tym czym „powinien”. W tym momencie zacząłem rozumieć, że opowieść wujka jest nieco inna niż zwykle. Według jego relacji bowiem, reporter miał się zachowywać wobec starszego pana wręcz agresywnie, wypytując go, czy „nie rozumie, że wydziela CO2”, czy tam dokonuje innych „grzechów ekologicznych”. Na co starszy pan odpowiadał, że ma niewielką emeryturę i choćby wydał całą na opał, to by nie wystarczyła. Na koniec wujek, co mnie już zupełnie zaskoczyło, stwierdził, że ta „ekologia” jest nieludzka.
Należę do tych, którzy przenoszą ślimaki przez ulicę. Nie lubię kiedy ktoś śmieci w lesie. Jeszcze w podstawówce przezywano mnie „doktorem”, ponieważ zapłaciłem koledze 50 złotych żeby nie dręczył żaby. I ja również uważam, że taka „ekologia” jest nieludzka.
Społeczeństwo kastowe
Nie tyle bowiem wynika z chęci „czynienia dobra”, co ze sztucznie implementowanej sekciarskimi obrzędami przeróżnych magów z Davos czy Brukseli, chęci pognębienia człowieka w imię rzekomego „dobra planety”. Zauważyliście jak wielkie koncerny zeszły z celowników aktywistów? Dziś maszerują z nimi ramię w ramię w „marszach równości”. Dziś wrogiem aktywistów struganych przez Klausów Schwabów tego świata są ludzie, tacy jak ten starszy pan z reportażu TVN. To on ma oddać samochód (o ile go ma), to on ma kupić nowy piec, na który go nie stać, palić paliwem na które go nie stać, żreć mąkę z robaków, a najlepiej w ogóle przestać już wydzielać CO2 i nie zawracać głowy swoim istnieniem wyższej kaście. Z tym, że głupiutkie, nakręcane, aktywistyczne kukiełki, jeszcze nie rozumieją, że w kategorii „wyższej kasty” to się może mieści Klaus Schwab, ale nie oni. Oni też mają żreć mąkę z robaków, a w sumie najlepiej jakby również przestali wydzielać CO2, kiedy tylko przestaną być potrzebni.
Do tej pory, przyznaję, często z rozpaczą i pewną rezygnacją patrzyłem na budowę społeczeństwa kastowego, w którym na jednym biegunie są bramini pokroju Klausa Schwaba, a na drugim tacy „niedotykalni” jak starszy pan z reportażu…
… ale skoro dostrzegł to nawet wujek w grubych i szczelnych okularach TVN, to może jest nadzieja?