Nagroda cieszy, jednak ja nie cenię tak bardzo nagród, jak świadomości, że mój materiał miał na kogoś wpływ – mówi Adrian Burtan, laureat Nagrody Młodych Dziennikarzy im. Bartka Zdunka w kategorii Debiut Publicystyczny w rozmowie z Dawidem Kaczmarczykiem.
Dla ciebie dziennikarstwo to…
Przekazywanie informacji. Każdy student dziennikarstwa jest torpedowany na zajęciach różnymi definicjami, jednak dla mnie to po prostu przekazywanie informacji. Nie chcę patetycznie stawiać tezy, że dziennikarstwo zawsze jest obiektywne, bo według mnie często bywa subiektywne. Dlatego, że każdy dziennikarz inaczej podchodzi do zawodu, przy tworzeniu materiału zwraca uwagę na różne niuanse i wątki. Istotą dziennikarstwa jest informacja i naszym zadaniem jest przekazywanie informacji jak najbardziej rzetelnych, prawdziwych i sprawdzonych. Bo jedno to znaleźć informację, ale drugie to ją odpowiednio zweryfikować.
Jest informacja, ale jest też publicystyka. Dostałeś Nagrodę Młodych Dziennikarzy w kategorii Debiut Publicystyczny Roku za tekst „Powolny proces umierania”. Jest to historia zmagania się z chorobą nowotworową aktorki Doroty Ruśkowskiej. Temat trudny. Jak powstawał ten tekst?
Historia jest dość długa. Sam materiał poprzedził wywiad w bohaterką, który przeprowadzałem w ramach zaliczenia przedmiotu na studiach. Miałem wtedy z panią Dorotą rozmawiać o zupełnie czymś innym – o teatrze, kulturze, jej działalności lokalnej. W trakcie wywiadu wspomniała przypadkiem o swojej chorobie nowotworowej. W tym momencie cały ramowy scenariusz tej rozmowy, który sobie przygotowałem, runął i zamiast o teatrze rozmawialiśmy o chorobie. Do tego momentu nie wiedziałem, że ona z takim problemem walczyła. Przeprowadziłem ten wywiad, ale chciałem czegoś więcej. Chciałem ten temat bardziej rozwinąć. Zapytałem panią Dorotę, czy chciałaby opowiedzieć szerzej o swoich emocjach, spostrzeżeniach, przeżyciach. Zgodziła się, spotkaliśmy się. Rozmawialiśmy długo. To była trudna rozmowa, bardzo delikatna. Rozmowa, której się trochę bałem. Jak podejść do tego tematu? Jak nie przekroczyć granicy intymności? Ale udało się. Jestem wdzięczny pani Dorocie, że nie tuszowała niczego. Pokazała ten turpizm, brzydotę choroby, to, z czym się wiąże. Bo nie jest to tylko leżenie w łóżku, wypadanie włosów, ale też niechęć do siebie. Większość z nas widzi tylko wierzchołek góry lodowej, a tego co pod powierzchnią nie dostrzegamy. Ja też nie widziałem.
Jaki był odbiór artykułu?
Pani Dorota mi powiedziała, że wiele kobiet skontaktowało się z nią, mówiąc, że ten przekaz dał im siłę. Wtedy poczułem coś w rodzaju spełnienia dziennikarskiego. Mój materiał miał wpływ na innych. Tym bardziej jest to dla mnie cenne, że właśnie w takim temacie.
Tematy społeczne to jest to, czym chcesz się zajmować?
Tak. Od samego początku tematyka społeczna była mi bliska. Dlatego też założyłem swojego bloga. Jest on poświęcony głównie tematyce społecznej, prowadzę też program społeczny we współpracy z Myślenickim Ośrodkiem Kultury i Sportu.
Na swoim blogu piszesz, że jest to miejsce dziennikarstwa obywatelskiego. Czy widzisz siłę w takich niezależnych projektach medialnych również dla młodych dziennikarzy?
Zdecydowanie tak. Od samego początku taki był zamysł tego bloga, żeby nie było to miejsce, gdzie tylko ja się wypowiadam. Staram się oddawać głos moim rozmówcom, to oni są najważniejsi i to oni budują treść. W marcu, kwietniu pisałem dużo o koronawirusie, ale oddawałem w tym temacie głos ludziom. Rozmawiałem np. z dziewczyną, która wróciła wtedy z Włoch. Takie rozmowy pokazują z jednej strony, jak wygląda rzeczywistość, a z drugiej dają szansę odbiorcy zmierzyć się z danym tematem. Nie traktuję rozmów na blogu jak klasycznych wywiadów. Chcę, żeby to była interakcja, zwykła rozmowa. Nie szukam też kontrowersji na siłę.
Blog to jednak niszowy kanał. Trudno się przebić przez setki podobnych miejsc w Internecie.
Zawsze zadaję sobie pytanie, czy moim celem jest to „przebijanie się”? Czy raczej trafienie do grupy odbiorców, do których chcę trafić? Jak patrzę na swoje teksty sprzed pięciu lat, to niektórych nawet się wstydzę. Ale nie usuwam ich, bo ten blog pokazuje może też jakiś mój progres. Moim celem jest aktywizacja odbiorcy, trafienie do osób, które chcą to czytać. To co robię na blogu czy na YouTubie to nie są ogromne projekty. Ja tam ćwiczę warsztat, przelewam myśli, rejestruję spostrzeżenia. To teraz jest w tym dla mnie najważniejsze.
Praca w dużych mediach nie jest kusząca?
Miałem już takie doświadczenia w kilku mediach i na pewno chciałbym kiedyś kontynuować tę drogę. Jestem też jednak przekonany, że nic od razu. Są pewne priorytety. Oprócz działań medialnych cały czas jeszcze studiuję i chciałbym skończyć studia. Znam osoby, które szybko znalazły pracę w dużych redakcjach, musiały zrezygnować z uczelni i później żałowały. Oczywiście duże media dają zasięg i rozpoznawalność naszych materiałów, ale czym różni się tekst w mediach lokalnych od tekstu w mediach ogólnopolskich? Poza zasięgiem, według mnie, niczym. Czasem lokalne dziennikarstwo jest o wiele bardziej angażujące dla lokalnych środowisk. Istota jest ta sama – przekazanie informacji jak najbardziej rzetelnej, dopracowanej i zweryfikowanej.
Jaka jest największa, dziennikarska radość, jaka do tej pory cię spotkała?
Odbiór tej nagrody na pewno cieszy, jest to podsumowanie jakiegoś pierwszego etapu dziennikarskiego. Jednak ja nie cenię tak bardzo nagród, jak właśnie świadomości, że mój materiał miał na kogoś wpływ, nawet na jakąś mikro rzeczywistość. Materiał o Dorocie Ruśkowskiej i opinie, z jakimi się po nim spotykałem, bardzo cieszyły. To, że ludzie zaczynali się badać, że temat zaistniał w lokalnym środowisku, wywołał jakiś skutek – to jest moim największym, dziennikarskim sukcesem.
Adrian Burtan
Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, autor bloga „Burtalnie” i cyklu wideo „Za Burtą Pytań”. W ramach IX edycji Nagrody Młodych Dziennikarzy im. Bartka Zdunka nagrodzona za Debiut Publicystyczny Roku za tekst pt: „Powolny proces umierania” (można go przeczytać TUTAJ)