Czy „apolityczne” sądy pozamykają nas w psychiatrykach? Pyta STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Zakusy

fot. archiwum

Niewątpliwy primaaprilisowy radiowy żart w jedynce, że rowerzyści będą musieli wyposażyć swoje dwukołowce w tablice rejestracyjne – przywołał mi wspomnienie felietonu sprzed laty. W „Expresie wieczornym” redaktor Zbigniew Mitzner (1910-1968) ośmieszył kierownika warszawskiej komunikacji. Z ratusza oznajmiono, że tory tramwajowe m.in. na Marszałkowskiej ogrodzone będą płotami. Bo giną piesi. Prześmiewczo rozwinął wizję i zasugerował, aby kopać doły z drapieżnymi zwierzętami. Też w trosce o obywateli. Ha, ha się rozległo i pomysłowy urzędnik spłonął żywcem.

Teraz idzie w kierunku ubezwłasnowolnienia. Zajmuję się od trzech tygodni reportersko ob. Krzysztofem Chrzanowskim ze wsi Trynosy, którego w powiecie Ostrów Mazowiecka chcą ubezwłasnowolnić zamykając w szpitalu psychiatrycznym „na badania” trwające aż dwa-trzy tygodnie (ale może i siedem!). 40-latek ma spory majątek, którego dorobił się ciężką fizyczną pracą. Dysponuje kilkoma opiniami lekarzy psychiatrów (z gabinetów prywatnych), którzy stwierdzili na piśmie, że nie rozpoznają objawów chorób psychicznych, upośledzenia umysłowego ani zaburzeń świadomości. Ale ci lekarze nie mają dla sądu w powiecie Ostrów Mazowiecka pieczątki z adnotacją „biegły sądowy”. Sąd wierzy jedynie pani doktor z Choroszczy, która jest zastępcą dyrektora szpitala psychiatrycznego i dwóm paniom, które przez 1-2 godziny badały p. Chrzanowskiego. Obie nie są lekarzami psychiatrii – jedna psychologiem, a druga biegłym sądowym w zakresie psychiatrii przy sądzie okręgowym w Białymstoku. Drogo – jak wynika z rachunków – te badania kosztowały, ale wniosek brzmi: „wydaniu ostatecznej opinii odnośnie stanu jego (chodzi o p. Krzysztofa Chrzanowskiego) zdrowia psychicznego i poczytalności tempore criminis niezbędne jest poddanie go obserwacji sądowo-psychiatrycznej w warunkach oddziału psychiatrycznego.”

Tak więc – zamknąć na tygodnie. Zresztą p. Chrzanowski oświadczył (w obecności mojej i innych dziennikarzy), że do szpitala psychiatrycznego gotów jest zgłosić się dobrowolnie. Byle nie do Choroszczy, bo tam już był i po prostu boi się tam poddać testom (nota bene negatywne opinie o tej placówce łatwo znaleźć w Internecie). Pan Krzysztof jest na dodatek w trakcie procesu rozwodowego. Ma wspólnotę majątkową z żoną. Jeśli zostanie ubezwłasnowolniony – wszystko straci.

Tendencje ku ubezwłasnowolnieniu obywateli są zawsze obecne. Wkrótce zacznie się o tym dyskusja społeczna, bo przygotowywana jest ustawa. Na ile i kogo można będzie badać w zakładach psychiatrycznych – to bardzo ważne ustalenia legislacyjne. Niedawno wyrwaliśmy się spod władzy autorytarnej. To jak będzie w Polsce zależy teraz od nas samych. Jesteśmy suwerenni. Choć suwerenność obgryzana jest różnymi metodami. Niestety również przez własnych zdrajców i zaprzańców głosujących w Brukseli przeciw Polsce. Przysyłają nam stamtąd „obserwatorów” – ślepych i głuchych. Mają bliżej do Paryża, gdzie policja tłucze ludzi, a prezydent uparł się jak osioł.

Ostatnio na trybunie pojawił się młodzian, który szuka pretekstu by zabrać należne nam pieniądze. PO przyklaskuje: im gorzej, tym lepiej. Przypomina się pani komisarz, która zamknęła nam stocznie. Goszczono ją szarmancko, a ona już przed przyjazdem do Polski wiedziała co zrobi. Jej wyroku nie kwestionowali „nasi-nie nasi” sędziowie. Może by wielu z nich nawet przyklasnęło. Przecież trzeba być przeciw PiS. Gdzie się tylko da. Kandydat na premiera płynnie szwargocze spod Gdańskiego Żurawia. Robi się coraz goręcej i na dworze i w polityce. Ale nie dajmy się zwariować. Bo zamkną nas w psychiatryku.