Daj im, Panie, szczęście wyjechać i przeżyć… – ÓSMY fragment książki SERHIJA KULIDY „Bucza. Wiosenny strzał. Krótka kronika okupacji”

Ludzie pośpiesznie opuszczają miasto. Mieszkańcy Buczy jadą autobusami, własnymi samochodami, rowerami, idą pieszo. Aby jak najdalej od śmierci. Ale żaden z nich nie ma gwarancji, że dotrze do upragnionego celu. Świadectwem tego są spalone samochody na ulicach oraz okaleczone ciała obok – publikujemy kolejny fragment książki Serhija Kulidy „Bucza. Wiosenny strzał. Krótka kronika okupacji”.

„Bucza. Wiosenny strzał. Krótka kronika okupacji” to książka pisarza i dziennikarza Serhija Kulidy (napisana przy współpracy z Ihorem Bartkivem), poświęcona wydarzeniom na przedmieściach stolicy Ukrainy w pierwszych dniach rosyjskiej agresji. Jest to kronika wydarzeń (dzień po dniu), których świadkami są mieszkańcy Buczy, a także – pamiętnik autora, który trzy tygodnie spędził w piwnicy swojego domu chroniąc się przed ostrzałem. Wstęp i pierwszy fragment można przeczytać TUTAJ, kolejne dostępne są TUTAJ.  Tytuły fragmentów od redakcji portalu sdp.pl.

9 marca 2022 roku, środa

Godz. 8.13, Bucza, bulwar Bohdana Chmielnickiego. Z dziennika Serhija Kulidy

Rano Włodzimierz przeczytał, że rzekomo spodziewane jest przerwanie ognia i organizacja korytarzy humanitarnych dla ewakuacji mieszkańców Buczy z ratusza na Energetyków 12 przez Stojankę i Białogórę do Kijowa. Do autobusów będą mogły wsiadać tylko dzieci i kobiety. Daj im, Panie, szczęście wyjechać i przeżyć… Coś mi podpowiada, że jesteśmy, jak mówił Popandopulo z popularnej niegdyś komedii, „na progu wielkiej zapaści”. Muszę bardzo poważnie zastanowić się nad możliwością wyjazdu naszej rodziny z Buczy, bo już po raz drugi słyszę o listach tych, których szukają kacapy. Wśród „wrogów reżimu” są także dziennikarze. A ja jestem redaktorem naczelnym „ideologicznie szkodliwej” (według rosyjskich propagandystów) gazety. A Tamara to członkini NUJU (Narodowy Związek Dziennikarzy Ukraińskich — przyp. red.).

Godz. 11.23, Bucza, ulica Energetyków 12, ratusz miejski w Buczy. Z dziennika Serhija Kulidy

Spokój. Poszedłem zobaczyć, co się dzieje przy ratuszu. Ludzi — masa. Kolejka, bardziej przypominająca tłum, czeka na autobusy, ciągnie się od przychodni na Polowej do urzędu miasta. Chociaż ogłoszono o odjeździe tylko kobiet i dzieci, w tłumie jest pełno dorosłych mężczyzn w wieku poborowym. Być może tylko odprowadzają swoich bliskich. W kolejce widzę wielu emerytów i osób na wózkach. Dzieci trzymają na rękach klatki z kotami, chomikami i, niespodziewanie zauważyłem, białymi szczurami i żółwikami. Dorośli mają psy różnych ras i rozmiarów. „Arystokraci” z solidnym rodowodem i „bezdomne” szczeniaczki. Zauważyłem, że na czele kolejki (widocznie przybiegła jedna z pierwszych) stoi mieszkanka naszej klatki z piątego piętra o imieniu Walentyna, która udaje aktorkę. Albo udaje, albo naprawdę jest szalona. Chociaż jąka się, to bardzo dobrze wszystko rozumie i orientuje się w czasie i przestrzeni. Autobusów nie widać, ale wszędzie — zaparkowane samochody osobowe. Ich pasażerowie pławią się w nadziei, że przejadą na tereny kontrolowane przez Ukrainę w jednej wspólnej kolumnie, bo Rosjanie strzelają do pojedynczych aut. Czas płynie, ludzie wyczekują ewakuacyjnego transportu, ale bezskutecznie…

Godz. 14.40, Bucza, bulwar Bohdana Chmielnickiego, podwórko. Z dziennika Serhija Kulidy

Na ulicy mroźny wietrzyk. Stoimy w podwórku z chłopakami. Palimy i omawiamy sytuację: „sojusznicy” wciąż nam nie zamknęli nieba, nie dają samolotów, tylko „Bayraktary”, jak informują portale informacyjne, niszczą wrogą technikę. A jeszcze — Polska dostarcza nam czołgi i zaczęła przyjmować naszych uchodźców w niewiarygodnych ilościach. W końcu to my, przecież, chyba najbliżsi krewni. Pomimo historycznych, powiedzmy sobie, kłopotów i nieporozumień. To jak w każdej rodzinie: kłócą się, nawet biją, ale zawsze się godzą i dalej żyją w miłości i zgodzie. Tak i my z Polakami…

Godz. 17.32, Bucza, bulwar Bohdana Chmielnickiego. Z dziennika Serhija Kulidy

Zmierzcha się. Widzę, jak niektórzy nasi sąsiedzi wracają spod ratusza, zmarznięci i rozczarowani. Więc autobusy nie przyjechały. Włodzimierz czyta komunikat z ratusza o tym, że „Rosjanie złamali wcześniejsze porozumienia dotyczące Buczy — kolumna z 50 autobusami stoi na punkcie kontrolnym w Stojance. Rosyjscy żołnierze nie przepuszczają transportu do Buczy. Trwają negocjacje, aby odblokować ewakuację, ponieważ w centrum Buczy czeka trzy tysiące ludzi”. Kacapom nieważny jest los Ukraińców. Przyszli tu, by ich zabijać, gwałcić, okaleczać, grabić…

Godz. 22.05, Bucza, bulwar Bohdana Chmielnickiego, piwnica. Z dziennika Serhija Kulidy

Wieczorem zebrałem chłopców — Romana i Denisa — w zaułku naszej podziemnej „fortecy”.

— Jak chcecie, ale samochód trzeba „postawić na koła”.

— A co my możemy zrobić… — zaczął właśnie Roman, ale przerwałem mu ostro:

— Nawet nie zaczynaj. Wam się głowy nie tylko do jedzenia nadają. Myślcie… Okażcie się prawdziwymi mężczyznami. Musicie uratować nasze kobiety…

Zamilkli.

— Coś wymyślimy — stwierdził stanowczo Denis.

— No i dobrze. A teraz — spać…

10 marca 2022, czwartek

Godz. 10.14, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego, piwnica. Z dziennika Serhija Kulidy

Dziś „rocznica” – dwa tygodnie od rozpoczęcia pełnoskalowej wojny. I prawie cały ten czas spędziliśmy w piwnicy. Już się do tego przyzwyczailiśmy. Codzienne oczekiwanie na dobre wieści. Ale na razie ich nie ma. W całej Ukrainie, tak jak u nas w Buczy, śmierć zbiera swoje straszne żniwo. My, naiwni, mieliśmy nadzieję, że rosyjski naród sprzeciwi się tej awanturze Kremla, ale okazało się, że tępe kacapy tylko poparły niszczenie naszego kraju. Rozbrzmiewają wezwania: „Uciekaj, banderowcu, uciekaj faszysto!” Nacjonaliści, faszyści, okazuje się, że to my, a nie Rosjanie… Tu mówią, że im zawrócono w głowach. Kategorycznie się nie zgadzam. Zabijać, grabić – to jest zapisane, zaprogramowane w rosyjskim kodzie genetycznym. Nigdy nie byli inni. Nigdy…

Godz. 11.08, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego, dziedziniec. Z dziennika Serhija Kulidy

Rano Denis i Roman – przy samochodzie. Próbują odpalić. Nie wychodzi. Zięć rzuca klątwy, zapala kolejnego papierosa i znów pochyla się nad maską „cudu niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego”. Ale auto milczy jak zaklęte. Ani mru.., mru… No, to nie zabawa…

Godz. 11.20, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego. Z dziennika Serhija Kulidy

Dziś słoneczny, wiosenny dzień. Postanowiliśmy otworzyć okna, żeby trochę przewietrzyć mieszkanie, które od ponad dwóch tygodni nie było porządnie sprzątane. Korzystając z ciszy, zaparzyłem kawę na podwórkowej kuchni i wyszedłem na balkon, żeby zapalić papierosa. Jak kiedyś… Uważnie upewniwszy się, że bulwar jest pusty, wyjrzałem na zewnątrz. Nie ma żywej duszy ani jednego samochodu. Ale obok naszego kościoła działo się coś dziwnego. Wydawało mi się, że za kościołem, którego budynek zasłaniał mi widok, żółta koparko-ładowarka zaczyna kopać ziemię. Potem do ogrodzenia kościelnego zbliżyła się ciężarówka i wjechała na teren kościoła. Najpierw nie zrozumiałem, co się tam dzieje, ale potem się domyśliłem: chowają poległych. I dopiero teraz przekonałem się, że pogłoski o dziesiątkach zabitych są prawdziwe. I że na moich oczach przy kościele kopią „braterską mogiłę”.

Godz. 12.25, Bucza, ulica Energetyków 12, ratusz miejski w Buczy. Z dziennika Serhija Kulidy

Przy ratuszu znów zebrał się tłum, podobny do wczorajszego. Długo czekali. I nagle w oddali pojawiły się żółte „szkolne” autobusy… Patrzyłem, jak ludzie opuszczają Buczę, jak żegnają się (może na zawsze) z rodzinami: dzieci – z tatami, żony – z mężami, i nie mogłem powstrzymać łez… Nigdy nawet nie myślałem, że przyjdzie mi przeżyć coś takiego… Ostatecznie postanowiłem: z Buczy trzeba wyjechać. Jak najszybciej…

Godz. 19.34, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego, dziedziniec. Z dziennika Serhija Kulidy

Chłopcy opowiadają, że okazało się, iż Tatiana – ta z Doniecka, która agitowała sąsiadów, aby „przesiedzieć” – cicho wzięła nogi za pas z córką, wnukami i zięciem. Rano byli, a wieczorem ani śladu. Pytamy się: po co ludzi wprowadzała w błąd? Jaki w tym sens? Trochę nieprzyjemnie…

11 marca 2022, piątek

Godz. 10.10, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego, piwnica. Z dziennika Serhija Kulidy

Rano nasz „komendant” Sasza zajął się inwentaryzacją dostępnych produktów „wspólnego kotła” — konserw, mąki, ziemniaków, oleju, cukru, soli, różnych kasz, słodyczy itp. Wydaje się zadowolony:

—Powinno to wystarczyć na miesiąc, a może i dłużej.

To dobrze. Mamy zapasy wody (pitnej i technicznej) – stoją w trzylitrowych słoikach i w plastikowych kanistrach na podłodze wzdłuż piwnicznych ścian. Telefony i latarki ładujemy powerbankami. Drzwi są solidnie wzmocnione mocnymi podporami. Obok nich kilka siekier, łomów i łopat – do samoobrony. Jest gdzie spać i czym się przykryć. Ale leków i świec mało. Więc (chciałem napisać „żyć”) – można przetrwać…

Godz. 12.25, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego, podwórko. Z dziennika Serhija Kulidy

Chłopaki kopią volkswagena. Wściekli. Lepiej o nic nie pytać…

Godz. 14.30, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego. Z dziennika Serhija Kulidy

Ewakuacja z Buczy trwa, a my siedzimy… Może ktoś (a tacy na pewno się znajdą) powie: „Widzisz, chciał uciec… Tchórz!”. Ale jakoś nie chce mi się, żeby moi bliscy, przyjaciele przeczytali nekrolog o tym, że „w Buczy z rąk raszystów zginął redaktor naczelny ‘Literackiej Ukrainy’”… To bez sensu… Komu to przyniesie korzyść?…

Godz. 17.47, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego. Z dziennika Serhija Kulidy

Postanowiłem prowadzić ten dziennik, dopóki Bucza nie zostanie uwolniona. Wierzę, że my – z pewnością!!! – zwyciężymy. Że ten nazistowski gnój, ten wylęg z ‘kompleksu Napoleona”, ten łobuz, który siedzi na Kremlu, zdechnie. A jeszcze lepiej, żeby Pujło znalazł się na ławie oskarżonych w nowej Norymberdze. Razem ze swoimi poplecznikami-mordercami. Tak będzie! Niech Bóg błogosławi Ukrainę!

12 marca 2022, sobota

Godz. 9.33 Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego. Z dziennika Serhija Kulidy

Dzień zaczyna się od informacji, którą naszej rodzinie przekazuje Roma. Wiadomości, niestety, niezbyt pocieszające… Ale ukraiński wojsko nadal zadaje ciosy w odpowiedzi. Ach, ten wasz rosyjski sen o zajęciu Ukrainy w trzy dni. Cholera wam, a nie Ukraina! Jeszcze Roma pokazała obrazki rosyjskich jeńców, które grasują w Internecie. Panie, jacy oni degeneraci! Niskorosłe, krzywonogie, żałosne i jakieś osłabione. Ich twarze wyraźnie nie są obciążone „pieczęcią mądrości”. Przejawia się w nich bezgraniczna głupota tych, którzy, według dzielnego żołnierza Szwejka, przywykli „jeść wszystko, co rymuje się ze słowem ‘jeść’”. Ci prowodyrzy „rosyjskiego świata” w prążkowanych strojach przypominających tylko wojskowe mundury. A to są „wielkorosyjanie”, to jest „druga armia świata”, którą Rosja straszyła świat, jak zwykle, blefując i kłamiąc.

Godz. 10.11, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego, podwórko. Z dziennika Serhija Kulidy

Przy wejściu do naszej piwnicy mieszkańcy karmią bezdomne zwierzęta. Nałożyli jakąś kaszę na talerze, nalali wody. W kolejce pierwsza grupa kotów. Kilka psów siedzi i cierpliwie czeka na swoją porcję. Zauważyłem, że już w pierwszych dniach wojny na ulicach przybyło więcej zwierząt domowych. Widać było, że one – zazwyczaj rozpieszczone i zadbane – teraz są trochę zdezorientowane i przytłoczone. Psy i koty wyraźnie nie rozumiały, co się stało, ich smutne oczy były pełne łez (nie przesadzam), smutku i strachu. Nie rozumiały, dlaczego nagle znalazły się na ulicy, dlaczego je, jeszcze wczoraj przytulane i karmione, nagle zostawiły „mamusie” i „tatusie”. Czym zawiniły przed nimi?… Patrzenie na porzucone zwierzęta jest nie do zniesienia. I nic nie można zrobić, aby pomóc. Można tylko dać kawałek kiełbasy albo chleba. To uświadomienie bezsilności jeszcze bardziej pogłębiało ból, pogłębiało poczucie bezbronności.

Ale później, opowiadali ludzie, w mieście pojawili się wolontariusze, którzy podjęli się ratowania porzuconych „naszych mniejszych braci”. A te cholerne kacapskie trupy, przeciwnie, dla zabawy strzelały do nich, katowały, skórowały, nawet zjadały. Szczególnie smakowały im alabaje. O tym opowiedział mi jakiś człowiek, który przeniósł się do centrum miasta z Lisowej Buczy. A jeszcze opowiadał, że rosyjscy zbrodniarze zastrzelili konie ze stadniny buczyńskiej. Nawet hitlerowcy podczas II wojny światowej nie dopuszczali się takiego barbarzyństwa. Jacyż to krwiożerczy ci „narodobogosławieńcy”! To nie ludzie, to zbiorowa apokaliptyczna Bestia…

Godz. 11.09, Bucza, ulica Energetyków 12, ratusz miejski w Buczy. Z dziennika Serhija Kulidy

Przy ratuszu odbywa się ewakuacja. Ludzie pośpiesznie opuszczają miasto i porzucają wszystkie dobra, nie mając nadziei na „łaskę zwycięzcy”. W Buczy osiadł przytłaczający strach i złowieszczy mrok… Mieszkańcy Buczy jadą autobusami, własnymi samochodami (jeśli komuś jeszcze został benzyna w bakach), rowerami, idą pieszo. Aby jak najdalej od śmierci. Ale żaden z nich nie ma gwarancji, czy dojedzie lub dotrze do upragnionego celu. Świadectwem tego są spalone samochody na ulicach i na drodze „warszawskiej” oraz okaleczone ciała obok.

Godz. 14.23, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego. Z dziennika Serhija Kulidy

Tamara milczy o wyjeździe, ale to milczenie mówi więcej niż jakikolwiek krzyk.

— Jak się masz? — zwracam się do żony, rozumiejąc kompletny idiotyzm takiego pytania.

— Dobrze… Bardzo dobrze — odpowiada z sarkazmem. — Lepiej niż wszyscy…

Obraca się i odchodzi…

Chłopcy, obecni przy tej rozmowie, spuszczają oczy przed moim parzącym spojrzeniem i idą do przeklętego samochodu…

Godz. 21.18, Bucza, Bulwar Bohdana Chmielnickiego, piwnica. Z dziennika Serhija Kulidy

Co tu pisać? Nie ma co… I tak wszystko jasne – z tej pułapki trzeba się wydostać. To nie gra w chowanego – Rosjanie znajdą cię czy nie. Nie gra w „kozaków – rozbójników” – stracą albo będą łaskawi. To prawdziwe reality show o przetrwanie…

Kolejny fragment wkrótce na naszym portalu.