HUBERT BEKRYCHT: Złe pytania, źli pytający, czyli dziennikarstwo po koalicyjnemu

O sztuczkach propagandowych PO mawia się, że są niezłe, ale dodaje się: "z czarnego kota kolorów nie zmyjesz". Próbowałem, nie da się. Jako "model" posłużył mi sympatyczny podwórzowiec Bekuś lub, jak wolą starsi mieszkańcy bloku, Murzynek. Niestety, przeskoczył do innego kociego świata... For. arch. /h/re

13 grudnia 2023 r. rozpoczęły się w Polsce porządki, które mają na celu doprowadzenie do bałaganu. W nocy z 19 na 20 grudnia zagrano sygnał do likwidacji mediów publicznych. Ten sygnał nie dotycz zresztą tylko TVP, PR i PAP, ale i szeroko rozumianych mediów konserwatywnych a nawet tych, które po prostu mają inne zdanie niż ekipa premiera Donalda Tuska. Wśród tych skandalicznych zjawisk już w ubiegłym roku wzmogły się przypadki – jak mówią w USA i Wielkiej Brytanii – cancel culture – tyle, że dotyczą likwidacji dziennikarstwa, takiego jakim ono jest… Koalicja PO, TD i NL zakazała najpierw pytań o sprawy dla niej, delikatnie mówiąc, niewygodne.

Jeszcze przed objęciem władzy, w kampanii parlamentarnej 2023 roku, ekipa Donalda Tuska uciekała przed kłopotliwymi kwestiami, które w mediach miały zły odbiór dla PO. „Uciekała” to niezbyt adekwatne określenie. Tusk nie znosi po prostu krytyki a wszystkich, dosłownie wszystkich dziennikarzy traktuje jak zło konieczne. Może dlatego, że kiedyś premier próbował być dziennikarzem…

Demokratura

Liczne przykłady lekceważenia i lizolowania dziennikarzy kompromitują nieustanie obecną ekipę rządową Tuska, że właściwie nic gorszego polskim mediom nie może się już przytrafić. Chyba, żeby Tusk wprowadził dyktaturę. „Demokratura” wobec dziennikarzy już w Polsce jest – tak powiedziała Agnieszka Romaszewska, zwolniona dyscyplinarnie z TVP twórczyni TV Biełsat. Wobec legendarnej opozycjonistki z NZS wytoczono najcięższe armaty, używając totalitarnych metod kierownictwo dawnego pracodawcy najpierw rzuciło sfabrykowane oskarżenia, potem dopiero dowiadywała się o tym z mediów. Trudno się z Romaszewską nie zgodzić, że metod walki z dziennikarzami mającymi inne zdanie ekipa Tuska uczy się chyba na podstawie doświadczeń komunistycznej bezpieki. Metod „usuwania” dziennikarskich problemów nowa władza ma bez liku, ale kilka powiela chętnie jak nowoczesna drukarka plakat z podobizną Tuska.

Metoda „na pijanego”

W samym szczycie kampanii parlamentarnej, latem 2023 roku, podczas wizyty Tuska, dziennikarz TVP3 Łódź Michał Solarz, na prośbę TVP Info, miał zapytać lidera PO o jego zdanie na temat serialu TVP „Reset” Michała Rachonia i Sławomira Cenckiewicza.

Redaktor Solarz z operatorem, najpierw byli przepychani przez ochronę a potem po dosłownie wykrzyczanym przez dziennikarza z kilkunastu metrów pytaniu, sam Tusk popisał się znakomitym węchem. Zamiast powiedzieć lub nie powiedzieć czegoś o „Resecie”, oświadczył, że wyczuł alkohol od zadającego pytającego w imieniu TVP Info. Oczywiście reporter natychmiast poszedł na komisariat policji i poddał się badaniu. U Solarza nie wykryto alkoholu. Tuska po kolejnym pytaniu TVP na ten sam temat zapytano jeszcze o to, czy przeprosi pomówionego? Na to obecny premier mówił jakieś nie związane z tematem bzdury i stwarzał wrażenie poważnie zdenerwowanego. Pytania nie było, bo żaden z dziennikarzy będących na spotkaniu z Tuskiem nie podjął tematu. Tematu nie było, bo nie przebił się do mediów komercyjnych. Skutek bandyckie metody propagandowe są skuteczne. Zwłaszcza, kiedy korzysta z nich ekipa Tuska.

Kilka miesięcy później red. Michała Solarza pozbyła się z TVP3 Łódź nowa neodyrektor. Dziennikarz pracuje w lokalnej rozgłośni radiowej. W łódzkiej telewizji publicznej nikt nie zadaje trudnych pytań politykom.

Metody na chaos i na „funkcjonariusza”

Także w ostatniej parlamentarnej kampanii wyborczej, były minister sprawiedliwości w rządzie Tuska i były szef NIK, który bronił się wówczas przed zarzutami prokuratury Krzysztof Kwiatkowski, senator, teraz znów PO wykorzystywał swoje niezwykłe umiejętności hipnotyzowania mediów. Niektórych. A wiedzieć należy, że Kwiatkowski świetnie korzysta kontaktów z dziennikarzami z czasów, kiedy był mężem jednej z dziennikarek TVP. Zresztą, wśród polityków często się tym chwalił. Teraz już nie. Dziennikarka się z nim rozwiodła. Kwiatkowskiemu wydaje się jednak nadal, że wiedza na temat dziennikarzy to nauka ścisła i można się jej nauczyć jak nudne i wypowiedziane (od prawie 30 lat) nieprzygotowanym, nudnym głosem odpowiedzi na trudne pytania. To, moim zdaniem, dowód na to, że ludzie nie słuchają tego, co widzą…

Piszący te słowa jako dziennikarz PAP zadał latem ub. r. Kwiatkowskiemu pytanie o to, czy stanie przed powstającą w końcówce rządów PiS komisją ds. Wpływów rosyjskich. Senator nie spodziewał się takiego pytania, bo nie widział mnie na początku konferencji i myślał, że – jak zwykle – sam spróbuje narzucić reporterom swoje tematy. Kwiatkowski wybuchł, że treść pytania zachęca go do „przestępstwa”, bo komisja będzie nielegalna a w ogóle, to skoro wcześniej byłem „funkcjonariuszem” PiS, bo w latach 2016 – 2018 byłem dyrektorem, redaktorem naczelnym TVP3 Łódź za prezesury w TVP Jacka Kurskiego, to muszą one być (moje pytania) – jak w „Rejsie” tendencyjne. Bardziej wkurzył się jeszcze Kwiatkowski innym pytaniem, ale to już zupełnie inna historia.

Skutek metody Kwiatkowskiego: chaos podczas konferencji, kłótnia po niej. Senator jednak zapomniał, że jestem dziennikarzem już 3 dekady. Opis, najpierw konferencji, potem awantury, którą wszczął Kwiatkowski a ja – przyznaję – uczestniczyłem w niej, ukazał się jednak i w mojej ówczesnej redakcji – PAP i – na zamówienie polityczne w jednym z dużych portali informacyjnych napędzanych zachodnim kapitałem. Po 10 miesiącach od tamtych wydarzeń Kwiatkowski jest nadal senatorem, już nie niezależnym, ale z nakazu Tuska, z znów PO a ja… No cóż. Moja pamięć dziennikarska, wypowiedzi, artykuły w innych niż PAP mediach, działalność w SDP, nie spodobały się likwidatorowi PAP w likwidacji i był uprzejmy zwolnić mnie niedawno dyscyplinarnie. Ale o tym sza, sza. Ciąg dalszy moich losów jako dziennikarza mediów ogólnopolskich nastąpi…

Metoda na brak akredytacji

Jeno z najczęstszych świństw jakie robi ekipa Tuska dziennikarzom, których premier nie chce na konferencjach i spotkaniach. Jeśli jakimś cudem, przecisną się – a są na to legalne i zgodne z zasadami bezpieczeństwa sposoby – tacy reporterzy są narażeni na wiele nieprzyjemności. Są przepychani przez agencje ochroniarskie zatrudniające Neandertalczyków. No i są obiektem nienawiści dla elektoratu koalicji miłości i uśmiechu; dosłownie opluwani oraz obdarzani wulgarnymi epitetami.

Metoda „na niepamięć”  – wykluczenie sądowe

Najbardziej niebezpieczne dla demokracji ze wszystkich wkluczeń, jakie stosuje PO. Po prostu można kogoś wyciszyć sądownie. U nas to jest artykuł 212 na całym świecie SLAPP, czyli uciążliwe i długotrwałe sądowe wykluczenie dziennikarzy, które stosuje władza. Zarówno w USA, Francji, Chorwacji, Wenezueli (tak niezwykle nieudolnie) no i w Polsce Donalda Tuska, Adama Bodnara i innych sympatyzujących z porządkiem demokratycznym, takim jaki on jest…

Ostatnio ofiarą takich represji padł Mateusz Teska z Magazynu Reporterów Anity Gargas (jeszcze ponad pół roku temu na antenie TVP). Teska dosłał niedawno jedną z nagród SDP. Jego sprawę monitoringiem objęła dr Jolanta Hajdasz – dyrektor CMWP SDP.

Poniżej informacja na ten temat:

Protest CMWP SDP przeciwko skazaniu dziennikarza z Magazynu Anity Gargas za zadanie pytania

 

I w sumie można byłoby zakończyć na opisie kłopotów młodego reportera z metodami wykluczania niewygodnych dla władzy PO, TD i NL dziennikarzy. Można byłoby, ale, niestety, przewiduję, że takie represje obejmą innych i to nie tylko z konserwatywnych mediów. Co robić w tej sprawie? Oczywiście należy protestować, pomagać zwolnionym i nosić wysoko podniesioną głowę. Ale najbardziej ekipę Tuska wkurzy, to, że będziemy robili swoje. Wszystkich nas przecież nie wykluczą i nie posadzą… Chyba.

 

Hubert Bekrycht

(także na FB i X)