Na cmentarzu w Milanówku odbył się pogrzeb Jarosława Marka Rymkiewicza, wybitnego poety, przez wielu uważanego za jednego z największych polskich współczesnych mistrzów pióra. Rodzina prosiła o uszanowanie prywatnego charakteru uroczystości, dlatego w mediach zapewne nie będzie relacji. Ale pamiętać o Poecie powinni nie tylko miłośnicy jego wierszy.
Jarosław Rymkiewicz to oczywiście nie tylko poeta, to także znawca twórczości Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego, znawca polskiej literatury, profesor nauk humanistycznych, dramaturg, pisarz, krytyk literacki, eseista, który kochał Polskę i jak dziś czytamy we wspomnieniach o nim – który ukształtował myślenie wielu z Polaków.
Ja chciałabym dodać do tej listy jeszcze jego zasługi w walce o wolność słowa w naszym kraju. Jego jednoznaczna patriotyczna postawa i procesy, jakie w związku z jego wypowiedziami wytoczyła mu Gazeta Wyborcza oraz jego sprzeciw wobec skazujących go na grzywny sądów wzbudzały i budzą szacunek.
Proces, jaki za wypowiedziane słowa wytoczyła mu Gazeta Wyborcza w 2011 r. był dla wielu szokiem – przecież kilka lat wcześniej sama nagrodziła go nagrodą za tom wierszy „Zachód słońca w Milanówku”. Ale poeta dla tego środowiska był wielkim tylko wtedy, gdy pisał o przyrodzie i domowych zwierzętach i urokach przydomowego ogródka, lub podobnych „neutralnych” tematach.
Przyczyną procesu, jaki wytoczyła mu Gazeta Wyborcza była wypowiedź 77- letniego wówczas Jarosława Rymkiewicza dla Gazety Polskiej z 2010 r. Bronił wówczas ustawionego na Krakowskim Przedmieściu krzyża i jego strażników, pisał, iż Polacy, stając przy nim, mówią, że chcą pozostać Polakami. Poeta argumentował wtedy: To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść – na przykład w redaktorach „Gazety Wyborczej”, którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami i dodał, że redaktorzy Gazety Wyborczej są duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski. Według niego rodzice czy dziadkowie wielu z nich byli członkami tej organizacji, która była skażona duchem „luksemburgizmu”, a więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków. Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia – polscy katolicy powinni się za nich modlić – napisał poeta.
Gazeta Wyborcza nie chciała mu darować słów „spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski – od starszego pana, poety, który w gazecie napisał tylko to, co myśli, zażądała przeprosin i 5 tysięcy złotych odszkodowania za naruszenie tzw. dóbr osobistych. A wolne polskie sądy zajęły się ustalaniem, co to znaczy, że wg kogoś ktoś jest czyimś „duchowym spadkobiercą”. Kolejne instancje skazywały poetę przyznając tym samym, że musi zapłacić to odszkodowanie, a za swoje słowa przeprosić Wyborczą – a on na to nie chciał się zgodzić. Wspierały go setki osób, które przychodziły do sądu na rozprawy, choć sale sądowe nie mogły ich pomieścić. Po kolejnym skazującym wyroku Jarosław Marek Rymkiewicz wygłosił apel, który dziś można znaleźć w sieci dzięki filmowi Grzegorza Brauna „Poeta pozwany” , apel warto przypomnieć dosłownie, Jarosław Rymkiewicz powiedział wtedy: Wolność słowa będzie teraz w Polsce ograniczana, ale wy moi drodzy nie zważajcie na to, mówcie dalej co chcecie pamiętajcie że jesteście wolnymi Polakami Gazeta Wyborcza nie będzie nami rządzić. Zarządowi spółki Agora i redaktorom Gazety Wyborczej chce przypomnieć stare polskie przysłowie – musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce .Nie zmusicie nas do milczenia. Rusi tu nie będzie.
Proces ten wśród wielu Polaków budził prawdziwe zdumienie, nie można było zrozumieć, dlaczego wielki giełdowy koncern medialny walczy z kilkoma słowami wypowiedzianymi przez poetę w jednej z gazet, dlaczego z takim uporem dąży do jego skazania, dlaczego sądy tak ochoczo się tym zajmują, zamiast oddalić pozew. Przecież pan Rymkiewicz miał prawo myśleć co myślał i pisać to co myśli.
Warto więc pamiętać, że Jarosław Marek Rymkiewicz był jednym z tych , który miał odwagę poruszać w swojej twórczości poetyckiej najbardziej palące problemy naszej współczesności, np. jeden z najbardziej znanych swoich wierszy napisał 19 kwietnia 2010 roku, 9 dni po katastrofie smoleńskiej, pisał o „krwi na fotelach tupolewa zmywanej szlauchem o świtaniu” i o tym, że to co nas podzieliło – to się już nie sklei, Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei, którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu (…) Jarosław Marek Rymkiewicz mówił jeszcze, iż literatura nikomu i niczemu nie służy, służyć nie powinna i służyć nie może – ani państwu, ani społeczeństwu, ani politykom, ani gazetom, ani żadnej władzy. Nic ją nie obchodzi, co sądzi o niej społeczeństwo, co sądzi państwo, co sądzi telewizja, co sądzą politycy i partie. Literatura nie jest żebrakiem – mówił poeta – O nic nie prosi i nie czeka na wsparcie. Potrzebuje tylko czytelników, istnieje dlatego, że oni istnieją. I dziękował czytelnikom za to, że czytają jego książki.
My dziś możemy dziękować za dziedzictwo, które Jarosław Marek Rymkiewicz, także nam dziennikarzom, zostawia. Warto byśmy o nim pamiętali.