Ks. ARTUR STOPKA: Dziennikarz zdalny

Zanim premier Mateusz Morawiecki zalecił, by w związku z pandemią kto tylko ma taką możliwość, pracował zdalnie, bez pojawiania się w miejscu zatrudnienia, wiele redakcji na całym świecie miesiące temu w maksymalnym stopniu wprowadziło w ten sposób działania. Obecnie coraz częściej słychać opinie, że praca zdalna może się stać w dziennikarstwie normą. Sporo wskazuje na to, że globalna epidemia przyspieszyła jedynie i umasowiła proces, który już w tym zawodzie trwał. Proces mniej lub bardziej dobrowolnej migracji dziennikarzy z redakcyjnych gabinetów, pokojów lub boksów do miejsc zamieszkania. Bo czy to będą jeszcze pełnoprawne „domy”?

 

Bez gabinetu

 

Wraz z drugą falą pandemii wróciły w sieci memy pokazujące drzwi pokojów, w których zdalnie pracują rodzice. Zestawy umieszczonych na nich odpowiedzi na najczęściej zadawane przez potomstwo pytania bywają śmieszne, jednak dają do myślenia na temat wpływu pracy zdalnej na elementarne relacje z najbliższymi. „Gabinety do pracy” nie są dzisiaj w polskich mieszkaniach zjawiskiem powszechnym. Jeśli ktoś, kto dotychczas systematycznie wychodził z domu, aby wykonywać jakieś zarobkowe zajęcie, nagle zostaje i pracuje z własnej sypialni czy „salonu”, zaburza rytm funkcjonowania całej rodziny.

 

Jeśli na to nałoży się „edukacja zdalna” dzieci, miejsce zamieszkania przestaje być bezpiecznym środowiskiem chroniącym szeroko pojętą prywatność i intymność. Różne jego wydzielone przestrzenie zaczynają być elementami infrastruktury gospodarczej (i nie tylko) kraju. W przypadku pracy zdalnej dom nieraz na bardzo długie godziny przestaje być domem, staje się przestrzenią publiczną. Taka zmiana, zwłaszcza jeśli następuje nagle i dotyczy kilku osób w rodzinie, musi rodzić konsekwencje. Także te dotyczące jakości i wartości wykonywanej w ten sposób pracy.

 

Wydajność, ale…

 

Na pozór może się wydawać, że akurat dziennikarstwo, czy szerzej, tworzenie kontentu dla mediów, to jedno z tych zajęć, które idealnie nadaje się do permanentnego wykonywania zdalnego. Nie jest to jednak wcale takie oczywiste.

 

Z opublikowanych pod koniec października br. badań Reuters Institute wynika, że w sferze mass mediów praca zdalna co prawda pozytywnie wpływa na wydajność pracowników, ale komplikuje utrzymywanie relacji z zespołem. Utrudnia budowanie i utrzymywanie relacji w zespole, a także ma negatywny wpływ na morale i spójność zespołu. Okazuje się, że za pośrednictwem globalnej sieci trudniej jest uzyskać tę samą, co w realu, w stacjonarnej redakcji, sprawność komunikacyjną, bo podczas pracy zdalnej kontakt jest ograniczony, trwa dłużej i łatwiej o nieporozumienie. Dla obecnego pokolenia dorosłych zapośredniczona komunikacja z innymi wciąż nie jest pełnoprawnym zamiennikiem dla kontaktów face to face. Być może takich umiejętności nabiorą kolejne pokolenia, dziś jednak wciąż rzeczywiste spotkanie z drugą osobą daje znacznie większe możliwości niż rozmowa przez Skype, Zooma lub inna forma kontaktu z użyciem zdobyczy techniki (również tak wydawałoby się oczywista i powszechna forma, jaką jest rozmowa telefoniczna, niesie ograniczenia).

 

Redakcyjny ekspres

 

Wyłączna praca zdalna rodzi jeszcze jeden niezwykle ważny dla działań dziennikarskich/medialnych problem. Wspomniane wyżej badania wskazały również, że jej skutkiem jest mniejsza kreatywność. Być może w redakcjach dostrzeżono ten problem dopiero teraz, ale już kilka lat temu niektórzy analitycy zwracali na to uwagę.

 

Cztery lata temu Forbes opisał badania zrealizowane przez Bena Wabera, prezesa firmy Sociometric Solutions. Szukał on związku pomiędzy efektywnością pracowników, a ich fizyczną bliskością (lub jej brakiem), analizując, w jaki sposób ludzie komunikują się. Doszedł do wniosku, że kluczem do wzrostu efektywności są tzw. zderzenia, czyli przypadkowe spotkania ludzi w firmie – w kawiarniach, na korytarzach i stołówkach lub w pokojach wypoczynkowych (chillout roomach). Według Wabera to z nich rodzą się bodźce pobudzające kreatywność. Kto kiedykolwiek był w dobrze funkcjonującej redakcji ma świadomość, że podobne mechanizmy kreatywności świetnie się sprawdzają w świecie dziennikarskim. Przy pracy wyłącznie zdalnej ten element znika. Po kawę idzie się po prostu do kuchni w swoim domu, gdzie nie ma koleżanek i kolegów gorąco nad czymś dyskutujących albo dzielących się najnowszymi plotkami. Twitter nie zastąpi redakcyjnego ekspresu do kawy.

 

Czasami człowiek

 

Z powyższych spostrzeżeń wynika, że jeśli po pandemii redakcje w ramach oszczędności każą większości załogi pracować wyłącznie zdalnie, będą mieć nie tylko problemy z utrzymaniem zwartości zespołów, ale również narażą się na spadek jakości przygotowywanych przez pracowników w domach materiałów. Dlatego eksperci przestrzegają przed wyborem w mediach (i nie tylko) wyłącznie pracy zdalnej i sugerują wprowadzenie jako reguły pracy hybrydowej. „Czasami człowiek musi, inaczej się udusi” – śpiewał Jerzy Stuhr w piosence z tekstem Jonasza Kofty. To sformułowanie znakomicie ilustruje nie tylko ludzką potrzebę zaśpiewania od czasu do czasu, ale także potrzebę chyba jeszcze bardziej priorytetową – spotkania z innymi twórcami wspólnego dzieła, jakim – w przypadku dziennikarza – jest konkretna gazeta, portal internetowy, kanał telewizyjny czy radiowy.

 

Ferdinando Giugliano w felietonie dla Bloomberga napisał na początku listopada, że praca zdalna grozi samotnością. To niebezpieczeństwo w świecie dziennikarskim poważniejsze, niż może się wydawać. Czy czekają nas mass media tworzone przez armię samotników?

 

Ks. Artur Stopka