Kuszące miliardy od Putina – WOJCIECH POKORA o inwazji propagandowej Rosji

Przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin uważa, że to nie przypadek, iż w Polsce powstały obozy zagłady. Było to, jego zdaniem, ułatwione przedwojenną atmosferą w Polsce, która torowała drogę do późniejszego ludobójstwa. Dlatego dzisiaj Polski rząd musi przeprosić Żydów i cały świat. Bzdura? Oczywista, ale ważne kto w nią uwierzy. Wcześniej Władimir Putin obciążył Polskę odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej. Spotkało się to ze zdecydowaną reakcją władz naszego kraju. Rodzi się tu pytanie, czy tak powinno wyglądać kształtowanie polityki historycznej w przekazie medialnym?

 

To, że Polska powinna reagować na jawne kłamstwa to fakt. I czasem, jak w przypadku wypowiedzi Putina, dobrze gdy odpowie mu premier. Jednak kłamstwa na temat Polski, w tym historyczne, sączone są do przestrzeni medialnej każdego dnia. Czy ktoś powinien na nie reagować? Jeśli tak, to kto? Premier? Parlamentarzyści? Historycy? A może dziennikarze?

 

Niespełna miesiąc temu na Twitterowym koncie telewizji Euronews pojawił się quiz w następującym brzmieniu: „Polska i Rosja wzajemnie oskarżają się o współpracę z hitlerowskimi Niemcami, czyjej <<prawdzie>> o II Wojnie Światowej wierzysz bardziej?”. Tym razem wygrała prawda i ponad 50% internautów opowiedziało się za Polską. Czy jednak twórcom tego typu testów chodzi o dotarcie do prawdy czy wrzucenie w przestrzeń medialną siejących wątpliwość stwierdzeń? Historia staje się relatywna, a fakty są przyjmowane na wiarę? Czy chodzi bardziej o efekt – już gdzieś czytałem, że Polska jest oskarżana o współpracę z Niemcami? Może jednak jest, skoro tak jest napisane w wielu miejscach? Przy okazji pojawia się pytanie, ile osób ma świadomość, że Euronews, będąca finansowana w dużej mierze przez Unię Europejską, jest stacją prorosyjską?

 

4 stycznia na tym samym koncie w mediach społecznościowych pojawiła się kolejna sonda – „W Polsce pakt Ribbentrop-Mołotow nazywa się <<sojuszem Hitlera i Stalina, który doprowadził do ohydnych zbrodni>>. W Rosji mówią, że jest to wymuszony krok, który opóźnił II wojnę światową o 2 lata. Twoim zdaniem ten pakt … Wymuszony krok, czy sojusz Stalina z Hitlerem?” Czy to przypadek? Zabawa obsługującego profil na Twitterze dziennikarza czy przygotowana i opłacona przez kogoś akcja? Skłaniam się ku drugiej opcji.

 

Ta narracja pojawia się w Rosji nie od dzisiaj – mówił już w 2018 roku Wojciech Mucha, szef publicystyki Gazety Polskiej i jeden z twórców polskiego Stop Fake. – Już w okresie II Rzeczpospolitej przyczepiano Polsce łatkę państwa agresywnego. Narracja ta jest utrzymana na rynek wewnętrzny, do odbiorcy wewnętrznego. Ma ona pokazać Rosję jako kraj, który zawsze walczył z faszyzmem, niezależnie czy to był faszyzm niemiecki, włoski czy jak chcą Rosjanie faszyzm polski. Niestety te informacje powtarzane są przez media w Polsce, czy raczej przez polskojęzyczne przekaźniki, takie jak chociażby portal Sputnik czy inne zarządzane przez ludzi związanych z Federacją Rosyjską ośrodki dezinformacji. Jest to obliczone na dezinformację, dzielenie społeczeństwa czy wreszcie na wprowadzenie zamętu. Zamęt jest po to, żebyśmy o tym mówili, żebyśmy się sprzeciwiali tak, by ten temat był jak najdłużej nośny.

 

Żeby propaganda była skuteczna musi być wspierana przez jakiś silny i bogaty ośrodek. W przypadku Federacji Rosyjskiej jest to aparat państwowy. Szacuje się, że w 2020 roku Kreml przeznaczy na wsparcie mediów propagujących rosyjską narrację nawet 1.3 mld euro! 300 mln euro trafi z tej puli do RT – rosyjskiej stacji telewizyjnej należącej do RIA Nowosti, tzw agencji informacyjnej, która sięga swoimi korzeniami 24 czerwca 1941 roku, gdy Rada Komisarzy Ludowych ZSRR i Komitet Centralny Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) utworzyły Sowinformbiuro. W 1944 w ramach Sowinformbiura powstało specjalne biuro propagandy dla krajów zagranicznych. W 1961 roku przekształcono je w Agencję Prasową „Novosti” a następnie w RIA Novosti. Jak widzimy, nawet historycznie ta pseudoagencja z podległymi jej podmiotami predestynowana jest do uprawiania propagandy. RIA Novosti miała chwilową przerwę w funkcjonowaniu w 2013 roku. Wówczas Władimir Putin kazał ją zlikwidować tworząc w jej miejsce agencję Rossija siegodnia. Agencję powołał dekretem w sprawie podwyższenia poziomu efektywności państwowych środków masowego przekazu. W 2014 roku RIA Novosti wznowiła działanie, a Rossija siegodnia uruchomiła zaś inną, znaną także w Polsce agencję – Sputnik. W polskiej redakcji Sputnika pracuje propagandysta Leonid Sigan. Jak czytamy w jego notce biograficznej na portalu Sputnik: „W 1943 roku 20-letni student Moskiewskiego Instytutu Stali Leonid Sigan w wyniku konkursu został pierwszym speakerem rozgłośni Związku Patriotów Polskich w Związku Radzieckim. Polski znał, był bowiem wychowankiem Liceum Krzemienieckiego. Po likwidacji tej rozgłośni Leonid Sigan podjął pracę w tym samym charakterze w polskiej redakcji Radia Moskwa. W swej radiowej karierze szczyci się faktem, że to jemu przypadł w udziale zaszczyt jako pierwszemu odczytać komunikat, że 17 stycznia 1945 roku została wyzwolona Warszawa. Przez kilka lat Leonid Sigan łączył zawód speakera i reportera. Już jako korespondent relacjonował kontakty radziecko-polskie na najwyższym szczeblu. W 1964 roku został kierownikiem polskiej redakcji Radia Moskwa. Nadal występuje z komentarzami, dziennikarstwo uprawia i po dziś dzień jako komentator Sputnika. Leonid Sigan ma tytuł „Zasłużonego dla kultury polskiej”, tytuł zasłużonego działacza kultury Federacji Rosyjskiej”.

 

W wielu krajach europejskich pracownicy telewizji RT i agencji Sputnik już dawno zostali zdemaskowani jako propagandyści. We Francji nie wpuszcza się nikogo z RT do Pałacu Elizejskiego a na początku 2020 roku Estonia zakazała działalności Sputnikowi. W Polsce nadal są niestety politycy, także czynni parlamentarzyści, którzy Sputnikowi udzielają obfitych komentarzy. I tu szukać trzeba źródeł powodzenia projektów dezinformacyjnych. W wojnie polsko-polskiej. Badania pokazują bowiem, że fake newsy rozpowszechnia się coraz częściej świadomie. Działa tu mechanizm „dokopania” konkurentom politycznym. I nie dotyczy on niestety jedynie polityków, ale także, a może przede wszystkim ich kibiców, czyli wyborców. W tak spolaryzowanym społeczeństwie jak polskie, bardzo łatwo grać tym narzędziem. Więc zainteresowane strony, w tym Rosja, chętnie nim grają. Gdy dodamy do tego armię trolli, nie trudno o skuteczny efekt.

 

Wracając do postawionego na początku pytania, kto ma przeciwdziałać propagandzie i dezinformacji, na którą wydawane są miliardy euro? Wydawać by się mogło, że w obliczu takiej skali problemu my nic z tym zrobić nie możemy, musi to robić państwo. Ale jak? Poprzez komunikaty premiera? Bez szans. Jednak państwo ma w tym zakresie narzędzia. Najważniejszym jest edukacja. Eksperci na całym świecie wskazują, że społeczeństwo świadome zagrożeń doskonale im się przeciwstawia. Zresztą, nie trzeba do tego zachodnich ekspertów by wiedzieć, że w obliczu wojny ważne jest by nie mieć V kolumny we własnych szeregach. Społeczeństwo, które nie jest edukowane medialnie, niewątpliwie jest łatwym celem medialnych ataków. Szczególnie w erze mediów społecznościowych, w których każdy nie tylko dystrybuuje ale także tworzy informację. Z jakiegoś powodu jednak postulaty wielu środowisk, w tym dziennikarskich, by wprowadzić edukację medialną na wszystkich szczeblach edukacji trafiają w próżnię. Nie tylko w Polsce. Dlaczego? Drugą skuteczną metodą zwalczania dezinformacji jest sumienna praca dziennikarzy. Powrót do podstawowych zasad dziennikarskiego ABC. Sprawdzanie i weryfikowanie każdej informacji, którą przekazujemy dalej oraz bezstronność w przygotowywaniu materiałów. Nie wspomnę o służbie prawdzie bo to zabrzmi jak truizm. Nie ma innej metody. Gdy my będziemy stosować te metody to żaden polityk czy użytkownik Internetu nie powieli po nas fake newsa, a to już całkiem wiele. Gdyby udało się od dezinformacji uwolnić media, uwolnienie od niej reszty medialnej przestrzeni byłoby tylko kwestią czasu. Ale te miliardy euro zbyt kuszą, prawda?

 

Wojciech Pokora