Martyniuk jako oręż polityczny – felieton ŁUKASZA WARZECHY

„Pseudoelity zazdroszczą Polakom Sylwestra” – ten tekst z paska w „Wiadomościach” TVP będzie miał status kultowego. Historia – i histeria – wokół sylwestrowej imprezy TVP w Zakopanem z Zenkiem Martyniukiem w roli głównej pokazuje, do jakiego stopnia sprawy w mediach publicznych i wokół nich stoją na głowie.

 

Na początek zastrzeżenie: sam nie słucham nie tylko Martyniuka, ale w ogóle żadnej właściwie współczesnej muzyki (nie tylko rozrywkowej). Co nie znaczy, że mam coś przeciwko niej i przeciwko piosenkarzowi, który osiągnął wielki komercyjny sukces. Trudno też oczekiwać, że ludzie, którzy przychodzą na masową sylwestrową imprezę, będą się bawić przy muzyce trudnej lub po prostu ambitnej. To nie ten moment, nie ta okazja, a szukająca widzów stacja telewizyjna musi to brać pod uwagę.

 

Do tego momentu wszystko wydaje się zatem w porządku: TVP postawiła na popularnego piosenkarza i innych tego typu wykonawców, zorganizowała imprezę sylwestrową wokół nich, ludzie dobrze się bawili – tyle. Na tym temat powinien się zakończyć.

 

A jednak się nie kończy, bo Martyniuk jest dla prezesa Kurskiego narzędziem autopromocji i umacniania własnej pozycji w obozie władzy oraz elementem posuniętej do absurdu propagandy – zaś dla drugiej strony dowodem na to, jak straszne są obecne państwowe media i obecna władza w ogóle.

 

Materiał w „Wiadomościach” był odpowiedzią na łatwą do przewidzenia krytykę „Sylwestra marzeń”, w tym tę zawartą w głośnym tłicie Hanny Lis: „Sowieci i hitlerowcy wymordowali lwią cześć polskiej inteligencji. Ciąg dalszy nastąpił za komuny. Dzieło domyka towarzysz Kurski. Bez jednego wystrzału”. Trudno zrozumieć, jakie rozumowanie kazało pani Lis stworzyć ciąg myślowy, prowadzący od sowieckiego i niemieckiego ludobójstwa na polskiej inteligencji do poczynań Jacka Kurskiego, jakkolwiek krytycznie by ich nie oceniać. To absurd – w jaki niby sposób masowa zabawa na sylwestrowej imprezie miałaby dobijać polską inteligencję? Co ma piernik do wiatraka? Sam jestem admiratorem Bacha, ale przecież nie oczekuję, że Telewizja Polska zainstaluje na sylwestrowej scenie zespół Les Arts Florissants Williama Christie (jedna z najlepszych na świecie orkiestr, grających muzykę dawną) i będzie zabawiać masową publiczność Bachowskimi Suitami orkiestrowymi.

 

Jednak odpowiedź TVP jest nie lepsza. Pasek o „pseudoelitach” tworzy sylogizm: nie jesteś wielbicielem Zenka Martyniuka – nie jesteś Polakiem. Bo przecież – proszę zwrócić uwagę na tę mało subtelną manipulację – „pseudoelity” przeciwstawiono w TVP „Polakom”. Mało tego: sam prezes Kurski, zamiast traktować muzykę popularną, czy to podczas imprezy sylwestrowej czy w ramach ramówki TVP w ogóle, jako po prostu to, czym jest – jeden z elementów masowej rozrywki – uczynił z niej polityczny oręż. To przebija z wielu jego wypowiedzi, nie tylko z materiałów programów informacyjnych. Wątek przeciwstawiania „zwykłych Polaków” „zdeprawowanym elitom” jest jedną z najchętniej przywoływanych przez PiS narracji politycznych. Pozostawiam na boku kwestię jej słuszności czy zasadności, jest jednak co najmniej dziwaczne, jeśli podłącza się pod niego publiczna telewizja, która przecież ma swoją misję, dotyczącą również kultury wysokiej, a opłacana jest przez wszystkich obywateli.

 

Wygląda to na mocne zachwianie proporcji. Nadymanie i fetowanie wykonawcy popularnej muzyki jako niemalże nowego Mozarta, który pognębi złe elity, to aberracja. Telewizja publiczna powinna być dla wszystkich, a czynienie z sylwestrowej imprezy politycznej ofensywy jest głębokim nieporozumieniem.

 

Swoją drogą – ciekawe, jak w roli wiodącego prosty lud na barykady czuje się sam Martyniuk?

 

Łukasz Warzecha