Ten film powstał między innymi po to, aby nikt nie powtarzał kłamstwa „polskie obozy koncentracyjne” – mówili uczestnicy przedpremierowego pokazu filmu dokumentalnego Kamila Kulczyckiego „Dachau. Cywilizacja śmierci”, który się odbył w ramach lutowego spotkania Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP.
Dokument o pierwszym niemieckim obozie koncentracyjnym jest wstrząsający, a i historia jego powstania naznaczona piętnem tragedii. Autor filmu Kamil Kulczycki, pasjonat historii, zdolny, utalentowany student Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW oraz Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie (miał w swoim dorobku już dokument „11 listopada”) zginał w wypadku samochodowym pod Malagą w Hiszpanii 9 lutego 2012 r. Miał 24 lata. We wrześniu ubiegłego roku ojciec Kamila, Hieronim Kulczycki spotkał Eugeniusza Starky, reżysera, producenta filmowego (od wielu lat na emigracji), opowiedział mu o filmie „Dachau..”, nad którym pracował jego syn. Starky postanowił go dokończyć. Na pokazie przedpremierowym mówił skromnie: „bo ktoś musiał…” Ktoś musiał zachować relacje świadków, których jest już coraz mniej, ktoś musiał pokazać bestialstwo oprawców, ktoś musiał przypomnieć kto był katem, a kto ofiarą, aby nikt nie powtarzał kłamstwa: „polskie obozy koncentracyjne”. Powstał dokument ważny, 54 minuty świadectwa dla pokolenia, które – jak zauważyła obecna na spotkaniu historyk Anna Jagodzińska – zaczyna pytać: „Dachau? A co to takiego?”
To był pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny, założony w Bawarii, 30 km od Monachium, 21 marca 1933 r. dla przeciwników Hitlera, duchownych, Żydów. W filmie Kulczyckiego nazwany jest prototypem wszystkich obozów koncentracyjnych, które później zaczną wyrastać na okupowanych przez nazistowskie Niemcy ziemiach. Wszystkie będą miały podobny układ, organizację i kadrę, która bestialstwa uczyła się tu, w Dachau. Dokument, poprzez relacje świadków, osób które przebywały w obozie lub go wyzwalały, i wstrząsające archiwalne zdjęcia pokazuje, jak mówi jeden z bohaterów, „okrucieństwo tak niewyobrażalne, że trudno uwierzyć, że jest do niego zdolny człowiek ”. Ciężka praca po 12 godzin dziennie, bez jedzenia, wieczorem jakaś zupa i kromka chleba z margaryną, eksperymenty medyczne, epidemie, egzekucje, stosy wychudzonych zwłok. Nic więc dziwnego, że jak zauważa wypowiadająca się w filmie Anna Jagodzińska, „ktoś nazwał Dachau miejscem bez Boga”. Piekła doświadczyło ponad 200 tys. osób. Gdy armia amerykańska wyzwała obóz zastała w nim 39 wagonów towarowych wypełnionych martwymi więźniami. Dwa tysiące ciał. W dokumencie Kulczyckiego jeden z ocalałych więźniów mówi: „Po wojnie zadawałem Niemcom pytanie: jak to możliwe, że taki wykształcony naród, z tak wspaniałą historią mógł się dopuścić czegoś takiego? Nie ma na to odpowiedzi.”
Eugeniusza Starky zamierza dalej pracować nad tym filmem, zrobić jego wersję kinową, przetłumaczyć na angielski. Chce, aby „Dachau…” zobaczyło jak najwięcej osób, zwłaszcza za granicą.
Zapis audio spotkania