Milicja wejdzie do Michnika – ŁUKASZ WARZECHA o tym, że zagraniczne media mało wiedzą o Polsce

Milicja wejdzie do Michnika, a wcześniej ktoś podrzuci mu narkotyki – to najczęściej przytaczany wątek (cytat z redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”) z tekstu o sytuacji mediów w Polsce, który ukazał się na portalu renomowanego amerykańskiego magazynu „Foreign Policy”.

 

W środku tekstu pojawia się ramka z zachętą read more, a w niej odsyłacze do trzech innych tekstów, pokazujących, jak źle dzieje się z Polską: „Poland’s Historical Revisionism Is Pushing It Into Moscow’s Arms. The country doesn’t need an openly pro-Russian political party. Its own government’s attempts to rewrite Polish history play directly into Vladimir Putin’s hands”, „Poland’s New Populism. Warsaw may be turning away from the European Union, but that doesn’t mean that it is turning toward Moscow instead” oraz „It’s Time to Play Hardball With Poland. Brussels needs to admit that Warsaw’s democratic charade is over”. Nie widać żadnego tekstu, który próbowałby pokazać polską sytuację z innej perspektywy.

 

Ja próbowałem. Zawsze próbuję, jeśli mam okazję. Dlatego w tekście przytoczono moją krótką wypowiedź:

 

That the paper [„Gazeta Wyborcza”] leans to the left has made it a target for people in Poland, even those who find the propaganda on TVP distasteful. Lukasz Warzecha is a columnist for the conservative magazine Do Rzeczy. “Before 2015, you had the media picture completely dominated by the left part of the political scene,” he said. “Now the picture is much more balanced.”

 

Z dziennikarskiego punktu widzenia tekst jest bardzo marny. Pisany w taki sposób, w jaki wiele zachodnich mediów pisze o Polsce. Pamiętam doskonale sprzed lat rosnące rozczarowanie sposobem, w jaki niegdyś mój ulubiony „The Economist” pisał o Polsce pod rządami PO. Coraz bardziej przypominało to narrację „Gazety Wyborczej”, coraz mniej rzetelne przedstawienie złożonej sytuacji politycznej. W końcu, po wielu latach, gdzieś w okolicach 2015 roku, zrezygnowałem z prenumeraty brytyjskiego magazynu, wychodząc z założenia, że skoro w ten sposób pokazuje sytuację w Polsce, to nie daje to gwarancji rzetelności w tekstach o innych krajach.

 

Tekst na portalu FP jest, rzecz jasna, napisany z tezą. Pomija przynajmniej kilka istotnych informacji.

 

Po pierwsze – nie umieszcza w kontekście zmian w TVP. Jakkolwiek krytyczny mielibyśmy do nich stosunek (ja mam skrajnie krytyczny, o czym kilkakrotnie pisałem na portalu SDP), należałoby jednak przypomnieć również personalne ruchy, które miały miejsce za poprzedniej władzy.

 

Po drugie – tam, gdzie jest mowa o rzekomym prześladowaniu opozycyjnych mediów, autorzy tekstu wspominają o tym, że Jarosław Kaczyński „zażądał od prokuratury”, aby zajęła się publikacjami „GW” („In February, the de facto leader of Poland, Jaroslaw Kaczynski, did just that, attacking Gazeta Wyborcza after it raised questions about his involvement in plans to build a luxury skyscraper in Warsaw. Kaczynski insisted that the paper retract the stories and publish an apology, but when it refused, he demanded the public prosecutor charge the authors with defamation”.) To oczywiste przekłamanie, być może wynikające z nieznajomości polskich realiów, także prawnych. Jarosław Kaczyński złożył bowiem przeciwko „GW” prywatny akt oskarżenia z artykułu 212 kodeksu karnego – a nie jest to jednak to samo, co żądanie, aby prokuratorzy oskarżyli autorów tekstu o zniesławienie (jakkolwiek prokurator może, jak wiadomo, przystąpić do takiego postępowania). Mało tego, dziennikarska uczciwość nakazywałaby – gdyby oczywiście autorzy tekstu w FP wiedzieli, o czym w ogóle piszą – wspomnieć, że przez osiem lat swoich rządów Platforma Obywatelska, mimo powszechnej krytyki ze strony przedstawicieli mediów, nie skasowała z kodeksu karnego wspomnianego artykułu 212. Gdyby to zrobiła, prezes PiS nie mógłby go dziś używać przeciwko gazecie Adama Michnika. Oczywiście należałoby też napisać, jak sam PiS zmienił zdanie w sprawie art. 212 (pisałem o tym na portalu SDP).

 

Po trzecie – autorzy tekstu oznajmiają, że poprzez przejęcie przez będący własnością państwa Orlen Ruchu, PiS może zyskać kontrolę nad dystrybucją prasy. Nie wspominają jednak ani słowem, że oferta Orlenu – jakkolwiek można mieć co do niej obawy (o tym także pisałem na portalu SDP) – nie jest jakimś zamachem na niezależną sieć dystrybucji, ale konsekwencją faktycznej plajty Ruchu i dramatycznej sytuacji wydawców prasy w związku z tym.

 

Mamy zatem przed sobą tekst słaby, pod tezę, pokazujący, jak mało jego autorzy wiedzą o sytuacji w Polsce. Reakcje mogą być dwie. Pierwsza to pogardliwe wzruszenie ramionami. Druga – którą zalecam – to skorzystanie z każdej okazji, aby rozmawiać z kolegami z zagranicy, piszącymi o Polsce. Warto pomagać, przekazywać kontakty, sugerować rozmówców – możliwie różnorodnych, prezentujących różne punkty widzenia. Ja sam mam to szczęście, że dziennikarze z różnych krajów – a to z Czech, a to z Hiszpanii, a to z Łotwy czy Niemiec – odzywają się do mnie co jakiś czas z prośbą o komentarz, pomoc, skierowanie do osób, które potrafią powiedzieć o polskiej sytuacji coś więcej niż tylko sztampa z Czerskiej. Każdy taki kontakt bardzo mnie cieszy, a już szczególnie, gdy jego inicjatorem są przedstawiciele mediów, które tradycyjnie zaopatrywały się w opinie tylko w polskiej lewicowo-liberalnej bańce. Staram się pomagać, jak tylko mogę, tak aby następnym razem zagraniczny kolega znów się do mnie odezwał. W ten sposób burzy się monopol polskich lewicowych mediów na opowiadanie o tym, co dzieje się w naszym kraju. I nie chodzi przecież o to – jestem jak najdalszy od sugerowania, aby iść w tę stronę – żeby robić klakę rządowi. Nie – wystarczy pokazać, że może być inny punkt widzenia niż ten, do którego przywykł interlokutor z Wielkiej Brytanii, Francji czy Włoch. Niekoniecznie entuzjastyczny wobec władzy, ale po prostu niezależny, a nie powielający narrację opozycji.

 

A że efekty bywają różne? Takie jest życie. W tekście na portalu Foreign Affairs jedna rzecz została jednak mimo wszystko uczciwie powiedziana: że „Gazeta Wyborcza” to medium lewicowe, bardzo mocno wspierające konkretną polityczną opcję.