Nie sądzę, że art. 212 k.k. zostanie zniesiony – rozmowa z JADWIGĄ CHMIELOWSKĄ, Sekretarz Generalną SDP

Politycy powinni wreszcie pojąć, że ratują ich tylko wolne media, ponieważ musi ktoś przedstawiać prawdę oraz pokazywać różne punkty widzenia. Nie może być tak, że wszyscy klaszczą. To sprowadzi klęskę na każde ugrupowanie – mówi Jadwiga Chmielowska, Sekretarz Generalna SDP, w rozmowie z Małgorzatą Ireną Skórską.

 

Obywatelski projekt nowelizacji ustawy Prawo Prasowe przygotowany niedawno przez Redutę Dobrego Imienia zakłada również likwidację art. 212 Kodeksu karnego, zgodnie z którym za zniesławienie grozi dziennikarzowi nawet rok bezwzględnego więzienia. Środowisko dziennikarskie od wielu lat walczy o zniesienie tego przepisu. Czy Pani zdaniem jest szansa, że zniknie on w końcu z polskiego prawa?

 

Artykuł 212 powinien z Kodeksu karnego zniknąć już 30 lat temu. Protesty przeciwko art. 212 k.k., czyli zastraszaniu dziennikarzy, odbywały się od początku III RP. Wówczas protestowali głównie dziennikarze prawicowi. Pozwolę sobie przypomnieć, że paragraf 212 k.k. znalazł się w Kodeksie karnym jeszcze za komuny, czyli w czasach PRL-u. Przed wyborami, wszyscy politycy zapowiadali oczywiście, że niezwłocznie należy odrzucić art. 212 k.k. Wkrótce jednak okazywało się, że obowiązuje on nadal.

 

Jakie wtedy politycy mieli argumenty?

 

Dyskutowałam z politykami w 2006 roku, za pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości i  odpowiadali, że trzeba zostawić art. 212,  by „obrzucona błotem” przez dziennikarzy osoba mogła się bronić. Pozwolę sobie przytoczyć przykład mojego kolegi, szefa portalu Zywiecwsieci.pl, który został w 2015r. oskarżony przez sekretarza miasta o to, że na jego portalu prowadzono dyskusję, w której wzięli udział prawnicy i osoby zajmujące się zawodowo organizacją wyborów. Zdaniem władz miasta i prokuratora obywatel nie powinien  wiedzieć np. co wolno komisji obwodowej i co jest w gestii poszczególnych organów władzy. Na pytanie, dlaczego z urzędu wszczęto postępowanie, prokurator z przekonaniem odpowiedział, że dyskusja mogła doprowadzić do podważenia prestiżu zarządu miasta. To ja pytam, czy w Polsce już nawet dyskutować nie można na tematy dotyczące przepisów prawnych? Politycy przekonują, że występują w obronie biednego, pomówionego  obywatela, który nie ma pieniędzy, żeby się bronić, Dziennikarze nie piszą przecież o zwykłym obywatelu! Artykuł 212 jest ewidentnie biczem na dziennikarzy, osłoną, by politycy mogli działać swobodnie i aby tłumić dyskusję!

 

Już ponad 20 lat temu podczas manifestacji przemawialiśmy i tłumaczyliśmy, że art. 212 k.k. to jest kaganiec. Nikt tym się nie przejął i nadal przepis ten  funkcjonuje. Bez względu na to, która opcja polityczna rządzi i co wcześniej w sprawie art. 212 deklarowała, to po przejęciu władzy niektórym szemranym politykom zależy na zamykaniu ust dziennikarzom. Niestety, są oni dla władz partii przekonujący i art. 212 ma się dobrze.

 

Czy zagrożenie dla wolności słowa jest mocno odczuwalne? Co dziennikarze sądzą na ten temat?

 

Cały art. 212 k.k. jest zagrożeniem dla wolności słowa. Przytoczyłam przykład, gdzie nie sekretarz gminy skarżył dziennikarza z powództwa cywilnego, tylko „swój” prokurator, który wytoczył temu dziennikarzowi proces. Gdyby polityk poczuł się urażony, musiałby wytoczyć proces cywilny, bo jak każda osoba, która poczuje się urażona, ma prawo pójść do sądu. Ale tu przecież mowa o procesie karnym. Oczywiście, że sprawa z art. 212 k.k. może być również wytoczona przez osobę fizyczną, która wynajmie sobie adwokata i złoży pozew do sądu. Wtedy prokurator się tym nie zajmuje, ale sprawa toczy się w wydziale karnym sądu rejonowego w pierwszej instancji. Bardzo często jest to też wykorzystywane przez osoby, które nie do końca znają się na prawie. Myślą, że jeśli  taki dziennikarz będzie skazany w trybie karnym, to nie będzie mógł pełnić niektórych funkcji, przykładowo w radach nadzorczych, bo tam wymagana jest niekaralność. A tu na szczęście żadnych skutków negatywnych dla dziennikarza nie ma. Przypominam jednak, że dziennikarz może zostać skazany na rok więzienia i to nie w zawieszeniu. Podkreślę raz jeszcze, że tego typu zabiegi służą do straszenia, zamykania ust dziennikarzom.

 

Jakie są Pani doświadczenia związane z artykułem 212 k.k.?

 

Miałam dwa procesy. Jeden cywilny, ale ta sama osoba wytoczyła mi też proces karny z art. 212. Wszystkie dokumenty jednak wskazywały na to, że bohater mówił na swój temat nieprawdę. Przegrywając proces, dziennikarz może zostać zrujnowany finansowo. I moim zdaniem tutaj głównie chodzi o to, by wykończyć odważnego dziennikarza psychicznie i finansowo. Wolność słowa, czyli podawanie informacji i głoszenie swojej opinii jest podstawą funkcjonowania demokracji. Politycy powinni wreszcie pojąć, że ratują ich tylko wolne media, ponieważ musi ktoś przedstawiać prawdę, oraz pokazywać różne punkty widzenia. Nie może być tak, że wszyscy klaszczą. To sprowadzi klęskę na każde ugrupowanie, bo w takim wpływy zdobywają wszelkiej maści cwaniacy i kanalie. Czasem tak się dzieje w całych narodach, a przykładem są totalitaryzmy niemiecki i rosyjski. Teraz zbliża się genderowy i totalitarna poprawność polityczna.

 

Jeżeli chodzi o moje osobiste doświadczenie, to w trakcie moich procesów tworzono również nagonki i donoszono na mnie do prokuratury. Zostałam nawet bezprawnie zwolniona z pracy tuż przed emeryturą. Razem miałam dziewięć procesów. Straszono mnie w sms-ach. Zaczęło się od tego, że pokazałam sieć powiązań polityków różnych partii i opcji politycznych z RAŚ (Ruchem Autonomii Śląska). To, czy ktoś był z PIS, PO, PSL, czy z innej partii, było nieistotne. Wszystkie te ugrupowania i środowiska ze sobą współpracowały i udało mi się to pokazać. Wszyscy oni  zaatakowali mnie i za to wszyscy otrzymali odpowiednie „frukty”. To nie przypadek. Wytrzymałam wszystko psychicznie, ale nie fizycznie. Od tamtego czasu mój stan zdrowia znacznie się pogorszył. Wiele razy byłam na sali sądowej, zwolniono mnie z pracy. Nie miałam z czego żyć, przewlekle chora zostałam bez ubezpieczenia zdrowotnego. Trzeba przyznać, że pomogło mi kilku kolegów dziennikarzy i przyjaciele z podziemia. Jednak większość bała się pisać na te same tematy, a  powinien nastąpić  zmasowany atak na antypolskie i cwaniackie środowiska polityczne na Śląsku. Trudno się jednak dziwić: Jak tak zaatakowali Chmielowską, to nas rozjadą na miazgę – mówili między sobą koledzy.  Najwięcej o tym moim przypadku pisały media zagraniczne. W Polsce dziennikarze byli zastraszeni, więc może dwie osoby coś na ten temat napisały. Do tego wszyscy, którzy byli przeciwko mnie, otrzymali konkretne posady (dyrektorskie, zostali członkami zarządu województwa, posłami). Choć wiem, że wszystko w życiu może być przypadkiem, to tu nie wierzę  w zbieg okoliczności.

 

Art. 212 powinien z Kodeksu karnego być całkowicie wykreślony! Jak ktoś czuje się obrażony, to proszę bardzo, jest sąd i w trybie procesu cywilnego można skarżyć.

 

Wciąż podkreśla Pani, że art. 212 powinien zniknąć, jednak patrząc tak realnie, myśli Pani, że zostanie on kiedyś całkowicie zlikwidowany?

 

Nie sądzę, że zlikwidują art.  212. Z mową nienawiści walczą ci, którzy najbardziej nienawiść propagują. Tak samo jest z tym art. 212 – atakowani są dziennikarze, którzy głoszą prawdę. Zawsze znajdzie się jakiś lokalny bonza, któremu coś się nie spodoba. W Sosnowcu został skazany z art. 212 Sławomir Matusz za dwa pisma wystosowane do prezydenta miasta, przewodniczącego Komisji Kultury i 3 maile do dyrektorów instytucji kultury w Sosnowcu, w których zwracał uwagę, że instytucje te mają statuty niezgodne z ustawą o kulturze oraz że dyrektor jednej z nich nie posiada odpowiednich kwalifikacji ani wiedzy i doświadczenia. Pomimo, że nie zostały te zarzuty opublikowane w mediach, to jednak sąd skazał go na grzywnę i koszty sądowe – razem ok. 3 tys. zł.  Ciekawostką jest to, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach wydał wyroki, że 5 instytucji kultury w Sosnowcu ma rzeczywiście statuty niezgodne z Ustawą, czyli potwierdził zarzuty red. Matusza. Pikanterii dodaje fakt skazania go na grzywnę w wysokości 40. stawek dziennych aresztu za nazwanie dyrektor księgową. Niedawno dowiedzieliśmy się, że ta sama osoba wytoczyła Sławomirowi Matuszowi kolejny proces z art. 212, tym razem z powództwa cywilnego. W mieście dyskutuje się, czy mąż tej dyrektor Zamku Sieleckiego był tajnym  współpracownikiem SB,  czy to tylko zbieżność nazwisk. Sprawa sosnowiecka stała się głośna w całym kraju. W Kancelarii Prezydenta trwają prace nad ułaskawieniem skazanego już w procesie karnym Sławomira Matusza.

 

Rozmawiała Małgorzata Irena Skórska