„Nie strasz, bo…” przestrzega STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Strachy na Lachy

„Czas rozliczeń coraz bliżej” – straszy Wyborcza. Chłopcy i dziewczynki, rozliczyć to trzeba ale was. Za te wszystkie zdrady i eurostręczycielstwo, za blokowanie pieniędzy tak aby rząd padł a wypromował się nowy, większościowy. Naród przy urnach zgłupiał wprawdzie chwilowo ale wkrótce się ocknie. Europeizacja totalna i tak się nie odbędzie. Chętni mogą pojechać ale indywidualnie, szengenowo na stałe lub chwilowo na przysłowiowe zlewozmywaki lub usługiwanie gastryczne. Jeszcze dobrze za to płacą w Niemczech.

Już niedługo TVP, której prezesem będzie, bo bardzo chce, Tomasz Lis, Kublikowa zastąpi Lewandowską a Olejnik Holecką. Prezesa radia utrwali się u ojca Rydzyka, a prezes brodaty z Telewizji Polskiej zostanie np. pomocnikiem ministra kultury. Na pewno z panem Sienkiewiczem świetnie się dogadają. Burzliwe dzieje Telewizji Polskiej od Jacka Kurskiego po Bartłomieja Sienkiewicza uspokoją się albo i nie. Póki co szeregowi pracownicy nadchodzącymi zmianami w ogóle się nie denerwują.  I tak trzymać.

Przepracowałem w Telewizji Polskiej kilkadziesiąt lat i znam tam sporo ludzi. Jeszcze żyją. W momentach przełomowych (jak przełamuje się prezesa) ocenia się dorobek i wróży z fusów, co dalej będzie. Okazuje się, tak przynajmniej mówią mi starzy koledzy, że jest spoko. Wcale nie ma paniki. Ci z pierwszej linii aktualności i publicystyki oczywiście liczą się z odejściem, ale twierdzą, że mają gdzie pójść. Mediów ci u nas dostatek. Pójdą do Rydzyka albo do Sakiewicza. Nawet to pierwsze rozwiązanie jest chyba lepsze, bo w Toruniu świetnie już przygotowano młode kadry i Telewizja Trwam na pewno nie jest gorsza od pozostałych. Poza tam jednak się spowiadają i być może dlatego kłamczuszków jest mniej.

Szanowny wiekowy drzewostan też może być w strachu. W końcu przez ostatnie osiem lat było dość kolorowo. Teraz jesień. Liście opadły. Świat zrobił się szary. Trzeba zimę przeczekać. Nie znaczy to, aby nic nie robić. Nie zawsze można dobrem zło niweczyć.  Czasem nawet naiwna dobroć wychodzi człowiekowi bokiem. Ale wtedy zwykle krew ruszy w żyłach i wracamy do codziennej rywalizacji, żeby nie powiedzieć walki.

„Nie lękajcie się” – mówił nasz Święty. Z mojego prywatnego, cząstkowego rozeznania wynika, że wcale nie słychać łopotu trzęsących się gaci. Nad morzem, skąd właśnie wróciłem, owszem, słychać łopot, ale białych mew a tak to w ogóle cisza i spokój. Czas oczekiwania. Straszno czasem ale i śmieszno zarazem. Czytając rozsyłane teraz np. przez panią prof. Joannę Senyszyn pisma ogólnoagitacyjne, w których pani naukowiec pisze: „Kochani! Kończy się dziewiąta kadencja Sejmu RP. Za nami osiem lat kaczyzmu, podczas których przeżyliśmy wszystkie możliwe plagi: covid, wojnę na Ukrainie, bezsensowne skłócenie z Unią Europejską, postępującą klerykalizację państwa, zawłaszczenie przez PiS publicznych mediów, rujnowanie demokratycznych instytucji państwa, zaprzepaszczenie szansy na przyspieszenie rozwoju społeczno-gospodarczego dzięki unijnym środkom (…)”.  No cóż, kto to zaprzepaszczał, kto podnosił dziarsko łapy do góry przeciwko Polsce. Wystarczy.

Pamiętacie budkę. Została już dawno spalona przez obecnego kandydata na kulturalnego ministra. Jeśli pan Kosiniak pójdzie rzeczywiście w kamasze, to chyba zaryczą lwy, które stoją znowu zastygłe na terenie, gdzie kiedyś było kino Moskwa. Zresztą, kto to wie co będzie? Codziennie jesteśmy zaskakiwani. Zdarza się, że czas płynie wartko i rzeczywiście żyjemy w arcyciekawych czasach. Azjatycki wirus został pokonany. Trudniej z wirusami rodzimymi. Wolnoć Tomku w swoim domku, ale nie po to by go dewastować.  W końcu ktoś naprawdę zareaguje. Problem jak długo przyjdzie na tę reakcję jeszcze czekać. Czasem starzy posłowie wykazują jednak resztki rozumu, a szybko biegnąca do przodu młodzież często nie wie co czyni.

Książeczkę „Rozalka Olaboga” napisała poetka Anna Kamieńska, żona poety seniora Jana Śpiewaka, matka i babcia licznych i sławnych juniorów o tym nazwisku. Przeczytajcie sobie odwetowcy. Sam tytuł już do dzisiejszych czasów pasuje. A co będzie dalej? Tak czy owak strachy na Lachy. Musi to na Rusi a w Polsce ciągle jak kto chce. Jesteśmy liberałami od zawsze i tacy pozostaniemy. Ale nawet sławetne liberum veto miało sens i czasem było potrzebne.

Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?  Ci którzy straszą dochodzeniami niech najpierw zajmą się Amber Goldem, poszukiwaniem zabójców Leppera, Pańki i Petelickiego. Straszenie, że następcy ścigać będą poprzedników to błędne koło. Wkrótce się zorientują, że tak jak z psem, który usiłuje ugryźć się w ogon. Cztery lata szybko miną. Następcy też będą robić podsumowanie.

Czekamy na nowe buźki na małym ekranie. Taka kolej losu idoli. Fajna to praca w telewizji, ale gwarancji nie ma, aby długo ją się cieszyć. Oczywiście są wyjątki. Zresztą wszyscy naraz nie wylecą, bo wówczas trzeba by zamknąć całą budę, a na to już narodu nie zezwoli, bo bardzo lubi gapić się bezczynnie w ekran. Niektórzy nawet  bez telewizji żyć nie mogą – wszystko jedno czy łże – czy też nudzi. Choroba telewizyjna to epidemia permanentna. Doprowadza do zwiotczenia mięśni i zaniku rozumu. Tylko wymogi pęcherza i konieczność ruszenia się z fotela człowieka takiego ratuje.

Nad morzem lata potworne ptaszysko. Czarne i ponure. Nazywa się kormoranem. Dziennie zjada 3-4 kilogramy bałtyckich ryb. Połowę tego co połknie prawie natychmiast wydala górą. Reszta czyli żrące odchody niszczą wydmy, lasy na bałtyckich wydmach. Niestety zamiast wytępienia słyszymy naiwne śliczne nawet piosenki o tych ptaszyskach. To co się wabi – np. obywatelską platformą to też co innego brzęczy, a co innego robi.