Rowu nie zasypiemy. Zbudujmy przynajmniej kładkę. Czy narodowa rozmowa się rozwija? Chyba tak, acz powoli i ze zgrzytami. Jednak innego wyjścia nie ma. Inaczej się pozabijamy.
„19:30” uśmiecha się nowymi ładnymi buziami. Kilka rozmów jej reprezentantek nieco dobrze rokowało. Przybył więc do „ich” studia weteran Ryszard Czarnecki. Pracowity i odważny chłop. Wydawało się po kilku poprzednich wywiadach, że pani Dorota Wysocka-Schnepf zrozumiała na czym polega uczciwy wywiad z przeciwnikiem politycznym. Otóż pytać trzeba rzeczowo o najważniejsze sprawy, ale bez emocji. Można drążyć lecz nie powinno się wiercić dziury w brzuchu pacjentowi poddającemu się operacji dobrowolnie. To trudne jeśli przystępuje się do dzieła z zaciśniętymi zębami i z góry założoną tezą: to zły człowiek, trzeba go nie tylko pytać, ale i pokonać. Robienie wywiadu wcale nie jest łatwe.
Każdy ma jakieś grzechy na sumieniu. Są sprawy nie do końca wyjaśnione. Ale jeśli pytany odpowiada, przedstawia swoją wersję wydarzeń raz i drugi to powtarzanie tych samych, tak samo, zarzutów staje się nachalnym błędem. Nie posuwa sprawy naprzód, nic nie wyjaśnia. Czy europoseł, delegat z Polski, Ryszard Czarnecki oszukiwał przy rozliczaniu delegacji służbowych? Z rozmowy wynikało, że ostatecznie z księgowością, a więc i prawem wszystko zostało wyjaśnione, dyskusyjna kwota zwrócona. Wina przestała więc być winą. Jeśli był to tylko błąd to i kara winna być proporcjonalna.
Facet przychodzi do raczej nieprzyjaznej telewizji, zgadza się na rozmowę na żywo. Odpowiada na pytania. Na wszystkie. Gdy się uporczywie powtarzają te same zarzuty mówi pojednawczo, że wierzy, iż to nie jest polityczny atak dziennikarki, ale zalecenie jej dysponentów. I trudno tego nie podejrzewać. Szkoda, że Wysocka-Schnepf uległa.
Ale próbujmy dalej. Telewizja jest świetnym miejscem do konfrontacji. Jednak to społeczeństwo, widzowie są od rozstrzygania. Cały ten cyrk jest po to by ludzi przekonać. Nie wmówić, nie robić wody z mózgu, ale siłą argumentu pozyskać. Oczywiście wiele zależy od dziennikarza.
Szymon Hołownia, niedawno jeszcze dziennikarz, też nawołuje. Ale to dzieje się tylko werbalnie. Jego koalicjanci w tym samym czasie głoszą piramidalne absurdy. Kto to wymyślił, kto doradza? Kto promuje tak usilnie Tomasza Piątka? Dziennikarz powinien pytać dociekliwie, ale tylko pytać i wtedy nie ma miejsca na chamską, prymitywną propagandę. Dziennikarz powinien o tym pamiętać we własnym interesie. Dysponenci się zmieniają. A ludzie mają jednak dobrą pamięć. Inaczej będzie jak w filmie Bergmana „Ona tańczyła jedno lato”.
Nie pracujemy dla polityków. Pamiętajmy o tym. W telewizji widać to wyraźnie. Młodzież chce się dostać do studia, do radia, telewizji. Chce bardzo dorwać się do mikrofonu, stanąć przed kamerą. Ale łatwiej to osiągnąć – niż utrzymać.
Mówi się: etyka, uczciwość, prawda. I tak jest. To są prawdziwe wartości. Kłamstwo, koniunkturalne tchórzostwo zawsze wyjdzie na jaw. Nie przykryje tego ani uroda ani spryt. Owszem, trudne, ale tylko takie postępowanie to prawdziwa wygrana w zawodzie żurnalisty. Prawdą i odwagą zło zwyciężaj!