PIOTR TURLIŃSKI: Czwarte ćwiczenia pamięci – Erwin Axer

Erwin Axer 1917 - 2012 Zdj.: Wikipedia

Namawiam do przeczytania niewielkiej, ale bardzo mądrej książki. Chodzi o Czwarte ćwiczenia pamięci Erwina Axera. To kolejny tom wspomnień Autora. Kim był? To Człowiek Instytucja. Jeden z najdłużej panujących w Polsce dyrektorów teatru, a konkretnie Teatru Współczesnego w Warszawie. Był wspaniałym reżyserem teatralnym, wychowawcą nowych pokoleń reżyserów oraz interesującym pisarzem.

Erwin Axer urodził się 1 stycznia 1917 roku w Wiedniu, zmarł 3 sierpnia 2012 roku w Warszawie. Urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej adwokata Maurycego Ąxera i Ernestyny Fryderyki z Schusterów. Dzieciństwo i młodość spędził we Lwowie. W 1939 ukończył studia na Wydziale Sztuki Reżyserskiej Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Debiutował na scenie Teatru Narodowego sztuką Księżyc nad Karybami Eugena’a O’Neilla. Do wybuchu wojny  wyreżyserował jeszcze trzy dramaty.

Po 1 września 1939 r. wrócił do Lwowa, gdzie spędził trzy lata. W czasie okupacji sowieckiej, gdy czynny był Polski Teatr Dramatyczny we Lwowie, reżyserował w nim (m.in. Pannę Maliczewską Gabrieli Zapolskiej) i grał epizodyczne role. Po aresztowaniu ojca w końcu 1942 wyjechał do Warszawy.

Walczył w Powstaniu Warszawskim, po jego upadku został uwięziony w obozie jenieckim. Pracował w kamieniołomach w górach Harzu. Po wojnie wrócił do Polski. W 1946 został kierownikiem Teatru Kameralnego Domu Żołnierza w Łodzi (teatr ten po przeniesieniu do Warszawy w 1949 przemianowano na Teatr Współczesny). Kierował nim do 1981. W latach 1954 –1957 był też dyrektorem połączonych scen Teatru Współczesnego i Narodowego.

Od 1962 reżyserował regularnie za granicą – w Republice Federalnej Niemiec, Szwajcarii, Związku Radzieckim, Stanach Zjednoczonych i Holandii. Od 1972 był też stałym reżyserem-gościem wiedeńskiego .Burgtheater W 1953 otrzymał Nagrodę Państwową II stopnia, w 1960 nagrodę im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego za osiągnięcia reżyserskie w warszawskim Teatrze Współczesnym. W 1993 został laureatem nagrody Sekcji Krytyków Teatralnych Polskiego Ośrodka Międzynarodowego Instytutu Teatralnego przyznawanej w ramach nagrody im. Stanisława Ignacego Witkiewicza za popularyzację polskiej kultury teatralnej za granicą.

W latach 1949–1979, z małymi przerwami, wykładał na Wydziale Reżyserii w warszawskiejPWST. Napisał liczne eseje o teatrze oraz krótkie formy literackie, porównywane do prozy Antoniego Czechowa. Zostały one opublikowane w miesięcznikach „Dialog” i „Teatr” oraz w książkach: Listy ze sceny (1955, 1957), Sprawy teatralne (1966), Ćwiczenia pamięci (1984, 1991, 1998), Kłopoty młodości, kłopoty starości (2006), Z pamięci (2007).

Proponując dziś Czwarte ćwiczenia pamięci Axera, wydane w 2003 roku, mam nadzieję, że sięgną też Państwo do innych jego pozycji. Wspomnienia Axera są mądre i zabawne, bo przecież pierwsze nie przeczy drugiemu. Można powiedzieć więcej: mądrość bez uśmiechu jest straszna i na milę pachnie dogmatyzmem, który to dogmatyzm jest zawsze intelektualnym zapleczem i wsparciem  każdej tyranii.

Poniżej zamieszczam jedno ze wspomnieć Axera.

Przygody z Weselem

Określić „o co chodzi” w utworze dramatycznym, nie tak znów łatwo. Mylą się najwybitniejsi. Daszewski (1), racjonalista zaciekły, zmuszony do współpracy przy Wyzwoleniu, które uważał za kupę bredni, zapytał Horzycy (2), o co w końcu w tym dziele chodzi. Horzyca wydał parę nieokreślonych dźwięków, zaczął swoim zwyczajem obgryzać paznokcie, po czym stwierdził w zadumie (przez zęby oczywiście), że:

Wyzwolenie proszę pana, Wyzwolenie, hm… Wyzwolenie, Wyzwolenie jest hm… jak Hamlet

Daszewski nie dał za wygraną i dalej naciskał:

– W takim razie o czym jest Hamlet?!

Na to Horzyca, rozmarzony:

Hamlet? Któż wie, o czym jest Hamlet

 

Historia jest autentyczna.

 

W latach sześćdziesiątych, po sukcesie Artura Ui  w Leningradzie, Towstonogow (3) oświadczył, że czas na polską klasykę.

Kordian – powiedziałem, przy Kordianie asystowałem Schillerowi i sam go robiłem w Narodowym.

Gieorgij Aleksandrowicz przeczytał Kordiana i oświadczył, że nie wchodzi w rachubę.

– Dlaczego? Nasz polski nacjonalizm?

– Jaki tam polski nacjonalizm. O cara chodzi! O cara Mikołaja. Młodzież go ubóstwia. W ogóle młodzież ubóstwia carów. Wszystkich carów. Roznieśliby mi teatr, gdybym taką sztukę wystawił.

– Trudno – mówię.

– Może byście wystawili Wesele – mówi Towstonogow. – Widziałem w Warszawie u Hanuszkiewicza. Bardzo piękny spektakl. Barwny, wesoły. Kolorowe chłopskie stroje… Chłopów na naszej scenie bardzo dobrze przyjmują. Są w modzie. I cenzura będzie zadowolona, i obkom partii życzliwy. Robiliście przecież Wesele w Ameryce?

– Prawda – oświadczyłem. – Ale Amerykanie niewiele z tego zrozumieli. Wesele rozumieją tylko Polacy. I to niewielu. Korzeniewski (4) rozumie, to wiem. Jerzy Kreczmar (5), no i ja , bo mi wytłumaczyli, o co tam chodzi. A tak… nawet Boy nie rozumiał, wielki krytyk, ale plotkarz. Plotki mu wszystko przesłoniły. Reżyserzy? Reżyser nigdy sztuki nie rozumie. Ma skojarzenia, emocje, tęsknoty, pomysły… Ja też nie rozumiem. Wszystko mi objaśnia Jerzy Michałowicz Kreczmar, którego poznaliście w Warszawie.

– A za granicą co robicie? Zabieracie go też do Niemiec?  – pyta Towstonogow.

– Co to, to nie. W Niemczech bywają dramaturdzy. Umieją przeczytać sztukę i tłumaczą wszystko reżyserowi. Potem już reżyser robi co uważa za stosowne. Na własną odpowiedzialność.

–  Hm, hm… – Towstonogow na to. – Gdybym nie rozumiał sztuk albo zdał się na dramaturgów, może skończyłbym gdzieś daleko od teatru. Zamówię przekład tego Wesela i zobaczymy.

Tłumacz to była osobna sprawa. Starszy pan bardzo sympatyczny, choć z pozoru groźny. Grubachny krasnal z brodą i wąsami. Mieszkał w jednym pokoju „obszczej kwartiry”. Książki na półkach, bardzo porządnych, pod sam sufit. Żona, nauczycielka matematyki, młodsza o lat trzydzieści do czterdziestu, gotowała na końcu korytarza we wspólnej z innymi lokatorami kuchni i wnosiła coraz to nowe potrawy, które wsuwaliśmy ze smakiem. Okazało się, że wspaniały Karzeł znał biegle szesnaście języków i z szesnastu na rosyjski przekładał liryki. Od Shelleya do Leśmiana, od Alfreda de Vigny do Heinego.

– Skąd pan zna tyle języków? – pytam.

– Wszystko zawdzięczam Stalinowi – powiada Karzeł. Wysiedlili mnie na Syberię. Mieszkałem tam trzydzieści lat. Żona, moja pierwsza nieboszczka żona, raz do roku mnie odwiedzała, przywoziła książki i tak jakoś jedenastu języków się nauczyłem. Pięć znałem już z domu. Rodzice przymusili. Jestem „dwarianin”, szlachcic. Właśnie dlatego Stalin się mną zajął.

Przekład był gotów po trzech miesiącach. Na ile potrafię osądzić – znakomity. W żadnym języku takiego nie mamy. Ale Towstonogow oświadczył, że Wesele nie pójdzie. Wykluczone! Tam się powiada, że chłopi są może i potęgą, ale krajem rządzić nie mogą, bo to najważniejsze, zgubią. To kto powinien rządzić, choć się od rządzenia uchyla? Ano szlachta, inteligencja.

– Mnie ta myśl jest nawet miła – mówił Gieorgij Aleksandrowicz. – Ojca bolszewicy rozstrzelali, po matce jestem z rodu książęcego. Ale odpowiadam za teatr. U nas inteligent może być co najwyżej artystą, krytykiem, cenzorem nawet… Ale od władzy wara! To nie jego sprawa. Gdybym wystawił Wesele, znalazłbym się może niedaleko od tego waszego tłumacza. Poślemy mu zresztą tysiąc rubli. Będzie zadowolony…

Oczywiście Gieorgij Aleksandrowicz mnie przekonał. Gdyby u nas reżyserów wysyłali na Sybir, może i ja bym się nauczył czytać sztuki.

styczeń 2002

Świadkowie epok

Lubię i polecam wspomnienia mądrych i ważnych dla świata ludzi. Oczywiście nie jestem naiwny i wiem, że autorzy wspomnień, pamiętników a nawet dzienników raczej unikają samokrytyki. Jednak w tym co piszą i tak jest autentyzm ludzi i zdarzeń. Są anegdoty stokroć ważniejsze i tysiąc razy lepiej malujące obraz epoki, w której żyli, niż opasłe tomy historyków. Historycy z zasady szukają uogólnień, jednoznacznych tez. Zresztą ich tezy są z gruntu nieobiektywne, bo historycy też ludzie i mają swoje poglądy polityczne.

Erwin Axer jest świetnym przykładem, a było takich ludzi wielu, którzy po wojnie wzięli się do ciężkiej pracy. Byli realistami, nie obrażali się na swoją epokę. To dzięki ich talentom i pracy polska kultura czasów realnego socjalizmu rozwijała się, potwierdzała polskość w świecie. A my, ludzie PRL-u widzieliśmy w ich dziełach prawdę życia i krytykę systemu. I chwała im za to.

 

Przypisy redakcji:

  1. Władysław Daszewski, ur. 3 III 1902 w Warszawie, zm. 25 VII tamże – scenograf i karykaturzysta.
  2. Wilam Horzyca, właśc. Wilhelm Henryk Hořitza (ur. 28 II 1989 we Lwowie, zm. 2 III 1959 w Warszawie – polski reżyser i dyrektor teatrów, pisarz, tłumacz, krytyk teatralny, współtwórca tzw. Polskiego Teatru Monumentalnego, poseł na Sejm III kadencji w II RP.)

         3.Towstonogow Gieorgij Aleksandrowiczreżyser rosyjski – ur. 28 IX 1915, Tyflis (ob. Tbilisi), zm. 1989, Leningradzie. Od 1938 współpraca z teatrami w Tbilisi, Moskwie, od 1950 w Leningradzie; od 1956 główny reżyser Leningradzkiego Wielkiego Teatru Dramatycznego im. M. Gorkiego; od 1960 profesor Leningradzkiego Inst. Teatru, Muzyki i Kinematografii.

  1. Bohdan Korzeniewski – ur. 12 IV 1905 w Siedlcach, zm. 5 IX 1992 w Warszawie. Polski reżyser, krytyk i historyk teatru, tłumacz, pisarz i pedagog.
  2. Jerzy Kreczmar (ur. 9 X 1902 w Warszawie, zm. 24 lutego 1985 tamże) reżyser, eseista, teatrolog i pedagog. Wieloletni kierownik literacki Teatru Współczesnego w Warszawie, współpracownik Erwina Axera; dyrektor Teatru Polskiego Radia (1948–1949), dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie (1966–1968); wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego oraz PWST w Warszawie. Jest uważany za jednego z najważniejszych inscenizatorów światowej klasyki w historii polskiego teatru.