Po bandzie – ekstremalny przegląd HUBERTA BEKRYCHTA: Krytyka polityczna, czyli leworządność romantyczna

Collage: fragment okładki Krytyki politycznej nr 20 - 21 z 2010 r. i jesienna konwencja wyborcza Lewicy Zdj. HB z archiwum rozpadu polskiej lewicy poprzez pączkowanie przed kampaniami wyborczymi

Czasem lubię się pośmiać, zatem wynajduję w sieci periodyki, o których nawet nie wiem, czy jeszcze ukazują się na papierze. Często to niszowe nikomu nieznane portale, czasem jednak – jak w przypadku Krytyki politycznej – tytuły upadłe ideowo, ale hojnie wspierane finansowo przez rozmaite lewicowe i lewackie instytucje.

Krytyka polityczna upadła ideologicznie, bo w zamyśle miała ciążyć ku współczesnemu marksizmowi a skończyła na liberalizmie, który na jej stronach udaje pierwowzór, ale otacza go pleśń współczesnej polityki i huba uwielbienia dla rządzącej obecnie ekipy Tuska.

Trzewia systemu

Nie ma co, rozmach mają i płacić też muszą sporo, bo wielu autorów piszących dla Krytyki politycznej raczej w tanich trampkach nie chodzi. Zresztą, wielu młodych ludzi deklarujących się jako „prekomunistyczni lewacy” – tak o sobie mówią siedząc w modnym i niezbyt tanim barze kawowym – ubiera się nie tyle dobrze, co drogo. Uważają, że metka znanej marki to nie tyle prestiż i szpan, co wyróżnik pozwalający, poprzez wtopienie się w trzewia systemu – wyjść z niego z nieskalanym lewicowym podejściem do życia. Trudne? Będzie jeszcze trudniej, bo opiszę kilka ostatnich artykułów z Krytyki politycznej. Śmiałem się długo, ale potem uświadomiłem sobie, że na to nabiera się teraz nawet lepiej wyedukowana młodzież.

Wywiad z Tuskiem i wyobraźnia

Na przedświątecznych stronach portalu bije po oczach artykuł o wywiadzie (!) z Donaldem Tuskiem autorstwa redaktor naczelnej Krytyki politycznej Agnieszki Wiśniewskiej. Bije dosłownie, bo tytuł owego wstrząsającego dzieła brzmi: „Wywiad z Tuskiem pokazuje paradoks granic naszej wyobraźni.” Moją wyobraźnie już publicystka przekroczyła, ale dalej jest jeszcze lepiej: „Donald Tusk przepowiada wojnę. Straszy, mówi prawdę czy uprawia polityczną grę?” Wreszcie ktoś, może przypadkiem, ale zawsze, napisał prawdę o Tusku. Dziękuję pani Agnieszko.

Dodać trzeba, że na początku nowatorskiego „artykułu o wywiadzie” – może to być nowa dyscyplina dziennikarska, trochę taki medialny rzut młotem – zaznaczono, że sam wywiad ukazał się w Gazecie Wyborczej, jako że premier Tusk udzielił wywiadu tylko „sześciu europejskim gazetom”. Szach, makao i bingo w jednym.

Mózgobójstwo

Jeszcze ciekawiej zapowiada się wywiad z kandydatką na prezydenta Warszawy poseł Magdaleną Biejat. Tym razem to klasyczna na szczęście rozmowa, którą przeprowadziła – jaki to przypadek – na tydzień przed wyborami Paulina Januszewska. Sam wywiad jak wywiad. Biejat nie powie niczego interesującego, czyli skandalicznego, bo nikt jej kontrowersyjnego pytania nie zada, ważna jest promocja rozmowy zawarta w tytule i nadtytule.

Otóż Biejat zwierza się redaktorce lewicowego periodyku a dziennikarka robi z tego tytuł: „Ważne, żeby dzieci nie wchłaniały szkodliwych patriarchalnych wzorców”. No jasne, do diabła z podwyżkami, chaosem politycznym i prawnym w Polsce oraz wojną za naszą wschodnią granicą, najważniejsze są „szkodliwe patriarchalne wzorce”. Uważajcie Państwo, co Wasze dzieci „wchłaniają” razem z papką w żłobku lub z kanapką z żółtym serem w przedszkolu. Nadtytuł śmieszny już nie jest. „Kobietobójstwo” – krzyczy redakcja, abyście przeczytali. Nie warto. Albo nie, przeczytajcie i znajdźcie sens – oprócz kampanii wyborczej i tego, że to w tym akurat periodyku opublikowano – dlaczego to zrobiono pani poseł Biejat? Walki frakcyjne w Nowej Lewicy – d. SLD, d. Lewica, d. Socjaldemokracja RP, d. PZPR? Nie sądzę, ale szukajcie dalej.

Pradziadek za prawnuczka…

Dobra, powiem prawdę, zaciekawił mnie jeden z artykułów i dlatego właśnie napisałem tę zbyt obszerną krytykę Krytyki politycznej. Uwaga, uwaga: „Rozprawa Bartłomieja Sienkiewicza z widmami swojego pradziadka” pióra Dominika Pawlikowskiego – jak przedstawia go redakcja – absolwenta filozofii i filologii germańskiej. I co? Wstyd się przyznać, ale moim zdaniem, większość wnuków a nawet prawnuków nie ma problemów w „widmami” przodków. Dlaczego akurat minister Sienkiewicz miałby mieć problem z czymkolwiek? A z „widmami” pradziada Noblisty to już w ogóle. Chyba, że Quo vadis potraktować jako pytanie do rządu, gdzie zasiada czcigodny prawnuk autora Trylogii. I to nie byle jaki prawnuk, bo taki który w parę dni usiekł media publiczne w Polsce, poćwiartował ich przychody przy okazji wbijając na pal bezpieczeństwo państwa wyłączając sygnał nadawczy medium informacyjnego podczas toczącej się na Ukrainie wojny z Moskalem.

Krytykę przygaście, czyli leworządność

Pierwsze zdanie pana Pawlikowskiego to majstersztyk i właściwie niczego lepszego do wyborów samorządowych nie przeczytacie: „Kiedy pod koniec XIX wieku Henryk Sienkiewicz pisał ‘Trylogię’ i ‘Krzyżaków’, nie mógł się spodziewać, że ogień megalomańskiej mitologii narodowej, który wówczas rozniecił, ponad sto lat później zostanie w spektakularny sposób przygaszony przez jego własnego prawnuka w randze ministra kultury” – pisze na portalu Krytyki politycznej Pawlikowski.

Prawnuk Sienkiewicza obrócił w perzynę media narodowe i „przygasił”, co pradziad „rozniecił”. I jeszcze to zaczepne a nawet obraźliwe i nawiązujące do carskich dystynkcji „w randze ministra kultury”. O Sienkiewiczu tak, o pułkowniku Sienkiewiczu. Oj będzie mniejsza dotacja na pismo.

Jeśli nie mają państwo nic do roboty, to przejrzyjcie, ale myślę, że moja boleść po tych dziennikarskich wykwitach leworządności jest wystarczającą karą. W imieniu czytelników sdp.pl zniosłem to dzielnie. Chyba, bo powieka nadal drga mi nerwowo…