Presja newsa – ZBIGNIEW BRZEZIŃSKI o stresie wśród dziennikarzy

Dziennikarz i fotoreporter należą do najbardziej stresujących zawodów świata. W badaniach wyprzedzają kadrę menadżerską i ratowników medycznych. Z czego to wynika?

 

W badaniach na temat stresu w pracy przodują Amerykanie. Wpisując w okno dialogowe wyszukiwarki hasło „most stressful jobs / profession” otrzymamy linki do wyników badań i metod ich przeprowadzenia oraz komentarzy. Dzięki corocznemu charakterowi tych analiz i publikacji łatwo można śledzić zachodzące zmiany. Jedno jednak jest pewne, w pierwszej dziesiątce znajdą się zawody medialne.

 

Tegoroczne zestawienie serwisu Career Cast[1], które szeroko komentowały media (m.in. CNBC)[2], otwiera żołnierz. Tuż za nim uplasowali się strażak i pilot. To zmiana, bo właśnie piloci najczęściej byli liderami rankingów najbardziej stresujących zawodów w poprzednich latach. Miejsce tuż za podium zajął policjant, a zaraz za nim znalazł się broadcaster, czyli reporter telewizyjny lub radiowy. Pozycja szósta należy do organizatora wydarzeń (event coordinator), a siódma do dziennikarza newsowego. Pierwszą dziesiątkę uzupełnili – specjalista ds. PR, menadżer wyższego szczebla i taksówkarz.

 

Career Cast przebadał przedstawicieli dwustu profesji. Ogólna tendencja jest zdecydowanie niekorzystna. Dwa lata temu 69% badanych zadeklarowało, że jest nadmiernie zestresowanych w pracy. W 2019 roku takiej odpowiedzi udzieliło aż 78% respondentów.

 

Co nas tak stresuje?

 

W pierwszej czwórce zawodów wymienionych w zestawieniu Career Cast (żołnierz, strażak, pilot i policjant) oczywiście najważniejszym powodem jest bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia. Co jednak stresuje ludzi mediów? Tu we wskazaniach dominują dwa czynniki: presja czasu i konfrontacje z opinią publiczną, zarówno te bezpośrednie, w przypadku reportera prowadzącego rozmowy na ulicy, jak i w mediach społecznościowych.

 

W odróżnieniu od pracy menadżera, czy ratownika medycznego, aktywnych w warunkach intymnych, efekty działań dziennikarza są widoczne od razu i podlegają nieraz bardzo surowej ocenie. W mediach internetowych dochodzi do tego presja na „klikalność”, a we wszystkich (zwłaszcza w informacyjnych) wyścig o palmę pierwszeństwa. Być przed innymi to przecież znaczy: być cytowanym, być źródłem. Zapewne z tych powodów uśmiercono ostatnio przedwcześnie Adama Słodowego. Konflikt odpowiedzialności za słowo i konieczności weryfikacji danych z gonitwą za newsem i brakiem czasu na redagowanie komunikatów wyraźnie narasta.

 

Warto w tym miejscu zauważyć, że nie tak znów dawno były nie tylko godziny, ale i całe dni, w których świat medialny zamierał. W przypadku prasy codziennej sobotnie wydanie szło w piątek do druku i dziennikarze wracali do działań w niedzielę, żeby wydać gazetę na poniedziałek. Pojawiało się miejsce na głęboki oddech, refleksję, czy planowanie. Pod koniec drugiej dekady XXI wieku informacje napływają non stop. Świat pędzie w zawrotnym tempie. Podczas I Blog Forum Gdańsk guru social mediów Brian Solis mówił, że twitt „żyje” pół godziny, a dobry twitt półtorej. Redakcje aktywne na społecznościowych platformach mają więc do dostarczenia kilkadziesiąt komunikatów na dobę i to codziennie. Do tego dziennikarze rywalizują o uwagę nie tylko z innymi tytułami prasowymi, ale też z mistrzynią selfie, czy mistrzem mema.

 

Fotoreporter ma jeszcze gorzej?

 

Portal Top Resume[3] zestawił tylko pięć najbardziej stresujących zawodów. Lista w części pokrywa się z przedstawioną powyżej. Miejsce pierwsze zajmuje w niej strażak, drugie pilot, trzecie policjant, czwarte event coordinator, ale na pozycji numer pięć pojawia się fotoreporter. Ten zawód bardzo często znajduje się w wynikach zachodnich badań nad tym zagadnieniem. Fakt ten wywołał kilka lat temu ożywioną dyskusję w social mediach. Głos zabierali zwłaszcza ludzie robiący zdjęcia, nawet zawodowo, ale nie pracujący w redakcjach, bądź na ich rzecz. Byli mocno zaskoczeni, że ta profesja może wywoływać tak potężny stres. Zajrzyjmy na chwilę do uzasadnienia: „fotoreporterzy utrwalają chwile. O ile dziennikarz może coś poprawić, ulepszyć, lub uzupełnić w swojej relacji, o tyle fotografie są nie do powtórzenia”. Autorzy przywołanego materiału zwracają ponadto uwagę na miejsca pracy, do których należą również tereny konfliktów zbrojne, czy ulicznych przepychanek. Podkreślają też ryzyko aresztowania w krajach, w których nie szanuje się wolności prasy.

 

W fotoreporterskim środowisku w czasach odchodzenia od umów o pracę na rzecz samozatrudnienia mówiło się, że niektórzy gotowi są rzucać się pod gąsienice czołgów podczas defilady, byle mieć unikatowe ujęcie. W końcu zasada była prosta – nie publikujesz, nie zarabiasz. Należy też zwrócić uwagę na znaczny wzrost amatorskiej konkurencji. To już nie są czasy, kiedy oprócz samej umiejętności kadrowania, wyczucia chwili i światła, potrzebna też była wiedza na temat poprawnego wywołania filmu Fotopan HL i przygotowania odbitek. Prawie każdy ma w kieszeni urządzenie, którym zrobi zdjęcie lub nawet nagra krótki filmik. Przyjmuje się, że zawód fotoreportera będzie zanikał w związku z postępem technologicznym i, że nastąpi to szybciej, niż jednostki sztucznej inteligencji przejmą redagowanie krótkich komunikatów. To bez wątpienia też nie wpływa dobrze na samopoczucie moich dawnych kolegów po fachu. Gdy chwieje się dół piramidy potrzeb Abrahama Maslowa (poczucie bezpieczeństwa), trudno utrzymać równowagę psychiczną dzięki samorealizacji.

 

Te okropne social media

 

W XX wieku jedyne co mógł zrobić odbiorca mediów, to pokląć cicho lub głośno przed ekranem, przy radioodbiorniku lub nad płachtą gazety. Teraz jest inaczej. Każdy użytkownik dowolnej platformy społecznościowej w Internecie ma dziś prawo głosu. Prócz ewidentnych korzyści, jakie może odnieść autor z rozmowy z czytelnikami (w tym z ekspertami w omawianej dziedzinie), może spotkać się też z agresją. To niewielki wysiłek napisać nieprzychylny komentarz pod opublikowanym tekstem, a nawet „otagować” autora, chcą go zmusić do dyskusji. Przy czym od dziennikarzy wymaga się (na szczęście!) więcej. Na przykład tego, że nie puszczą im nerwy. Nie jest jednak tak, że zderzenie z wirtualną agresją zawsze spłynie po autorze, jak po kaczce woda. Mogą zdarzyć się chwile, w których straci spokojny sen, czas wolny poświęci na interakcje w sieci lub ponure rozmyślania na temat tego, co go właśnie przykrego spotkało. Biegłość w organizowaniu sobie dobrego wypoczynku i zdolność do szybkiego odreagowania to dziś istotne atuty w pracy w mediach. Brak tych umiejętności może prowadzić do wypalenia zawodowego, które WHO uznała ostatnio za chorobę.

 

Słowo na zakończenie

 

Wydaje się, że istotnymi elementami studiów lub kursów dziennikarskich powinny dziś być metody radzenia sobie ze stresem i zarządzania sobą w czasie, czyli walka z głównym stresorami. Do tego przydałaby się umiejętność organizacji dobrego wypoczynku i zdolności z zakresu dyskusji w mediach społecznościwych. Potrzebne są zatem nowe programy nauczania na nowe czasy.

 

Zbigniew Brzeziński

 


 

Wojciech Kreft, psycholog, wykładowca Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Janusza Korczaka w Warszawie:

 

Zmiany związane z nowymi technologiami, jakie zachodzą w świecie zawodów medialnych i wzrastający wpływ sieci społecznościowych powodują duży wzrost tempa i stresogenności pracy dziennikarzy, reporterów, fotoreporterów i wydawców. Wymagają dużo większej od przeciętnej odporności na bezpośrednią ekspozycję społeczną, ciągłe bycie on-line i podążanie za zmieniającymi się gustami różnych grup odbiorców.

 

Konieczne wydaje się, praktyczne i warsztatowe uczenie przyszłych mistrzów tych sztuk różnych technik i metod radzenia sobie ze stresem oraz zarządzania sobą w czasie. Umiejętności wyłączania się „slow down” i bycia „off-line”, techniki szybkiej regeneracji i efektywnego wypoczynku to niezbędne dla nich kompetencje.

 

 

[1] https://www.careercast.com/jobs-rated/most-stressful-jobs-2019?page=0

[2] https://www.cnbc.com/2019/03/07/the-most-stressful-jobs-in-america.html

[3] https://www.topresume.com/career-advice/top-5-most-stressful-professions