Przemyk i inni – TADEUSZ PŁUŻAŃSKI o ofiarach „nieznanych sprawców”

Grzegorz Przemyk (1964-1983). Fot. IPN

Maj to miesiąc Grzegorza Przemyka. 17 maja 1964 r. urodził się w Warszawie. 12 maja 1983 r. po zdaniu matury został zatrzymany na Placu Zamkowym, oraz pobity na komisariacie MO przy ul. Jezuickiej 1/3. 14 maja, trzy dni przed swoimi 19 urodzinami, zmarł. 27 maja 2008 r. na cztery lata więzienia za „niebudzące wątpliwości” śmiertelne pobicie Przemyka został skazany jeden z milicjantów – Ireneusz Kościuk, którego wina ostatecznie się przedawniła. Tak jak decydentów zbrodni.

W maju 2008 r. wyrok na Kościuka skomentował Leopold Przemyk, ojciec Grzegorza: „Skazano miecz, ale nie rękę”.

Przemyk miał na myśli Władysława Ciastonia i Zenona Płatka. Zenon Płatek – generał brygady MO – zmarł w 2009 r. przez nikogo nie skazany. Władysław Ciastoń – szef Służby Bezpieczeństwa, generał dywizji MO – w 2021 r. W wyniku działalności jego służb wielu ludzi zostało aresztowanych, złamanych, zamordowanych bądź zmuszonych do samobójstwa. Znakiem rozpoznawczym SB czasów rządów Ciastonia i nadzoru nad nim Kiszczaka była działalność tzw. nieznanych sprawców. Mają na koncie nie tylko śmierć Grzegorza Przemyka, ale wielu innych, również młodych Polaków.

Już w 1982 r. „nieznani sprawcy” Ciastonia dokonali morderstwa na warszawskim licealiście, który zeznał przed sądem o metodach stosowanych wobec niego w śledztwie prowadzonym przez SB. Wkrótce po zeznaniach 18-letni Emil Barchański – bo o nim mowa – został znaleziony w Wiśle.

Później była cała seria podobnie „przypadkowych” śmierci działaczy opozycji: Jacek Jerz (KPN Radom), Ryszard Kowalski (szef Solidarności w Hucie Katowice), Bogusław Podborączyński (Solidarność Nysa), o. Honoriusz Kowalski (duszpasterz akademicki z Poznania), Tadeusz Frąś (Solidarność Małopolska), Zbigniew Tokarczyk (KPN Stalowa Wola), Lesław Martin (Solidarność Wrocław) czy Zbigniew Szkarłat (Solidarność Nowy Sącz).

W większości przypadków były to tajemnicze pobicia ze skutkiem śmiertelnym bądź utopienia, choć w niektórych przypadkach do rzek wrzucano już nieprzytomne bądź nieżyjące osoby.

Jednym z najgłośniejszych morderstw było to dokonane w lutym 1984 r. na Piotrze Bartoszcze (bracie późniejszego kandydata na prezydenta), znanym w tamtym czasie działaczu Solidarności rolniczej. Bartoszcze znaleziono utopionego, ale jego ciało nosiło ślady tortur.

W wyniku nacisków podwładnych Ciastonia wielu działaczy opozycji popełniło samobójstwo (Jerzy Zieleński z Tygodnika Mazowsze bądź Kazimierz Majewski z jeleniogórskiej Solidarności, po nakłonieniu go do współpracy z SB). Bywało jednak, że w samobójstwach SB bezpośrednio pomagała. Jerzy Samsonowicz z gdańskiej Solidarności został znaleziony powieszony na ogrodzeniu stadionu RKS Stoczniowiec. Zbigniew Simoniuk z białostockiej Solidarności oficjalnie powiesił się w celi, zaś Zbigniew Wołoszyn, naukowiec Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej zajmujący się skutkami awarii elektrowni w Czernobylu oficjalnie „wyskoczył z 10 piętra budynku”.

Ekipę Jaruzelskiego i Kiszczaka zaczynała jednak irytować, ich zdaniem nieporadność SB w traktowaniu opozycji, a także liczne wpadki i zostawianie śladów, nie tylko w przypadku najgłośniejszej zbrodni, na ks. Jerzym Popiełuszce.
Ciastonia odwołano więc z funkcji szefa SB (1986), a wkrótce także z funkcji wiceministra MSW (1987) i „zesłano” na funkcję chargé d’affaires, a później ambasadora PRL w Tiranie, którym był także po 1989 r.

Tym samym nigdy nie udało się go skazać. Unikał procesów w swojej sprawie, a kiedy miał zeznawać w sprawie odpowiedzialności innych, zawsze bronił czerwonych kumpli, czy to Kiszczaka, czy milicjantów bądź ZOMO-wców.