SŁAWOMIR JASTRZĘBOWSKI: Garwolińscy kontrolerzy

Wieża kontroli lotów na Okęciu Fot.: Wikipedia/ h/ re

Czy powierzyłbyś swoje życie w ręce ludzi bystrych inaczej? No właśnie, raczej nie. Z tego powodu, moim zdaniem środowisko kontrolerów lotów należy delikatnie rzecz ujmując jak najszybciej wymienić, przewietrzyć, zaorać niestety. Czemu? Bo niejaką Garwolińską kontrolerzy dali spektakularny przykład, że jednak myślenie to nie jest ich mocna strona…

Dziennikarze na tysiąc sposobów opisywali i będą jeszcze opisywać spór kontrolerów lotów z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej. Gdyby nie ten spór opinia publiczna nie dowiedziałaby się, że grupa około 200 osób może w zasadzie sparaliżować ruch lotniczy nad Polską, dodajmy grupa ludzi świetnie wynagradzanych. Kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, to u nich raczej norma. Nie chce mi się wchodzić w dywagacje, czy to słusznie, czy niesłusznie, że tyle zarabiają, czy im się należy, czy im się nie należy. Robiono to już w innych materiałach i można sobie je prześledzić.

Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że jak komuś tnie się pensje to raczej nie jest zadowolony i może chcieć odejść z pracy. Kontrolerzy złożyli gremialnie wypowiedzenia, co strajkiem nie było, ale tak naprawdę było, bo gdyby odeszli w jednym czasie trzeba byłoby wstrzymać loty nad Polską, nie wszystkie, ale przeważającą część. Ci którzy niby chcieli odejść okazało się jednak, że nie chcą odejść, tylko negocjować, co rozwiało wątpliwości co do intencji strajkowych. Ale ja też nie o tym, ja o tym, że oni, ci kontrolerzy wzięli sobie na pełnomocnika postać nazwijmy to, specyficzną, Garwolińską. Czemu to postać specyficzna i czemu moim zdaniem jej wybór to przykład umysłowego zaćmienia bądź mózgowej aberracji?

Z prostego powodu. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej podlega ministrowi infrastruktury, więc rządowi. Co trzeba mieć w głowie, żeby będąc kontrolerem w takim przypadku na negocjatora zatrudniać kogoś, kto rządu i partii rządowej nienawidzi zajadle, publicznie i prymitywnie? Przecież gdyby jakikolwiek kontroler myślał, nie wziąłby do negocjacji pani, która zanim otworzy usta, w negocjatorach po drugiej stronie wzbudza jak najgorsze emocje. Trudno, żeby Garwolińska nie wzbudzała takich emocji, skoro wśród jej prostackich wpisów w mediach społecznościowych możemy odnaleźć rechot „J… PiS”, pokazanie Morawieckiego i Kaczyńskiego z podpisem „dwa ch…” czy zdjęcia prezydenta, premiera, wicepremiera z jakże wyszukanym „Kłamca, Menda, Błazen”. Nie żartuję, ona naprawdę to zrobiła.

Oczywiście żyjemy w wolnym kraju i prywatnie każdy może być prymitywem i chwalić się tym publicznie. Problem robi się wtedy, kiedy prymitywa zatrudniają kontrolerzy chyba wyłącznie po to, żeby wyprowadzić z równowagi negocjatorów drugiej strony. Przypomnijmy kontrolerom, że celem negocjacji, co do zasady, jest osiągnięcie porozumienia, a nie przyprowadzanie ze sobą nienawistnej baby, żeby mogła się polansować.

Z powyższego powodu środowisko kontrolerów uznać trzeba jako daleko nieracjonalne, nieprofesjonalne i polityczne, a powierzanie naszego bezpieczeństwa takiemu towarzystwu za dalece ryzykowne. Rząd ma dwa miesiące, żeby pozbyć się tej pożal się Boże elity. Postawmy tamę prymitywom w życiu publicznym. Najwyższy czas.