Dzięki Bogu dożyliśmy 231. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja! Dla młodszych: to takie Mission Impossible końca XVIII wieku. Udało się tylko dlatego, że mocno – delikatnie mówiąc – izolowano zdrajców Polski, czyli ówczesną opozycję, od twórców pierwszej w Europie i drugiej na świecie Ustawy Zasadniczej.
Niestety, tamta opozycja na żołdzie ruskim i pruskim po kilkunastu miesiącach osiągnęła swój cel, czyli drugi rozbiór Rzeczpospolitej, Było to w 1793 roku. Dwa lata później zdrajcy z Polski wraz z Rosją, Prusami i Austrią na 123 lata położyli kres naszej państwowości.
Nie ma właściwie nic do dodania, jeśli chodzi o likwidację własnego kraju, do którego w sporym stopniu przyczynili się obywatele tegoż państwa. Nie ma też sensu wymieniać zdrajców z imienia i nazwiska, czy też nazw grup zaprzańców. Nie ma też po ponad dwustu latach wielkich zmian w mechanizmie takich działań. W naszej części Europy, zdrada – od rozbiorów Polski – to podobny proces. Zawsze mniejszość, którą pominięto, której nikt nie wybierał, brzydko się chwyta brzytwy paktów z wrogiem.
Tak też jest w Polsce. Na szczęście niewielu, ale mamy głupków, mamy agentów obcych wywiadów, mamy zdrajców. Niestety, czasem ich działania są nazywane „patriotycznymi”.
Cały świat patrzy na Ukrainę, na zmagania naszych sąsiadów z ruską hordą najeźdźców. Społeczność międzynarodowa widzi też zaangażowanie Polaków w pomoc Ukraińcom. Na tle tego wsparcia, dzięki Bogu, słabo widać, w najlepszym przypadku głupie posunięcia polityczne opozycji – przeciwników naszego rządu, chociaż można nawet powiedzieć przeciwników Polaków. W dobie wojny, ktoś kto przeszkadza władzom kraju pomagającego Ukrainie, czyli władzom Polski, jest po prostu sojusznikiem Kremla.
Opozycja powołuje się na „prawdziwy patriotyzm” Polaków, bo chce po prostu otumanić wszystkich i po raz kolejny oszukać. Politycznie. Gospodarczo. Ze zwykłej politycznej zemsty. Patriotyzm bowiem to nie walka polityczna w obliczu zagrożenia wojną światową; to nie kpiny z rządzących; to nie donoszenie na własny kraj do organów administracji Unii Europejskiej, której od 18 lat Polska jest członkiem.
Dobrze, że nie ma u nas wojny, jak za naszą wschodnią granicą, bo opozycja chcąc zrobić na złość polskiemu rządowi, mogłaby się przyłączyć do strony przeciwnej. Z drugiej strony jednak, gdyby, czysto teoretycznie, taka sytuacja miałaby miejsce, znając „mądrość” i „skuteczność” naszej opozycji, Putin siedziałby już dawno w celi a prawnicy pisaliby już przeciwko ruskiemu dyktatorowi akt oskarżenia…
Aha, Parlament Europejski właśnie w rocznicę Święto Konstytucji 3 maja, w dniach, kiedy wspieramy Ukrainę w jej walce z rosyjską agresją, zaplanował „debatę” o „praworządności” w Polsce.
W PE zasiadają potomkowie zaborców, którzy zlikwidowali ostatecznie w 1795 roku nasz kraj. Potomkowie Prusaków sprzed dwóch wieków, czyli Niemcy oraz potomkowie Austriaków sprzed ponad 200 lat, czyli… Austriacy a także Rosjanie. Tak, tak, Rosjanie też są w PE. To jawni albo zakamuflowani sojusznicy Putina z Niemiec, Francji, Austrii, Skandynawii i innych krajów, ale nade wszystko to mentalni Rosjanie z polskiej opozycji, która – oby tylko z głupoty – donosi na Polskę.