Pani ma już swoje lata. Ale jeszcze i urodę. Jest tłumaczką literatury pięknej. Z francuskiego. To i owo czytałem. Gadamy. Na urodzinach mojej redakcyjnej koleżanki w przyzakładowej knajpie. Mieszka od wielu lat w Paryżu. Opisuje barwnie, jaka jest ta Francja anno domini 2022. Z Warszawy wyjechała 20 lat temu. Ale przyjeżdża często. Spotkania z autorami tłumaczonych książek, w wydawnictwach, z czytelnikami.
– Czuje się Pani jeszcze Polką czy już Francuzką? – pytam.
– … jestem Europejką.
Niedawno podobną odpowiedź otrzymałem od bliskiego członka rodziny. Byłem zaskoczony. Tym razem już mniej. Kim są ci nasi „byli” – Polki, Polacy, dziś „Europejczycy”?
Były premier mówi, że Polska to niesforny bachor, którego trzeba wystawić do kąta. Były minister polskiego rządu bredzi o naszych sojusznikach, że winni są napaści Rosji na Ukrainę. „Nasi” europejscy deputowani podnoszą w górę łapę żeby nie wypłacono Polsce należnych jej pieniędzy.
Kiedyś za siermiężnej Ojczyzny wzdychano do Coca-Coli i dżinsów, ortalionowe płaszczyki to był super szyk. Jugosławia to były już super wakacje, a samochód z niemieckiego szrotu – szczytem marzeń i luksusem do brylowania. Dziś Niemcy mają najazd Azjatów i Afrykanów uciekających przed głodem i bezdomnością, Francuzi mają Macrona. Ci dalekowzroczni „zachodni” chcą byśmy teraz dzielili się gazem. Do tego, po niewczasie, przyznają nam pomału rację. Niemiecka przywódczyni Europy strofuje wyborczo Italię, a holenderski grubas ekologiczny pogubił się bez reszty. Europejczycy!
Czy rzeczywiście teraz nam tam żyć się chce? Może by lepiej pojechać i sprawdzić np. na szparagi, albo jako wysoko wykwalifikowany zmywacz na srebrnych zmywakach. W Polsce wielu ludziom pracować się „nie opłaca”. Niech więc spróbują w UE. Szlabany są podniesione.
Czytam, że młody człowiek mówi, że za 5 tysięcy miesięcznie to on nawet z łóżka nie wstaje. Rzeczywiście rozdawnictwo w naszym pięknym kraju stale czyni postępy. Chyba się tego nie docenia. Jest jak jest. I będzie do wyborów. Ale na pewno, gdy obiecanki nie będą już potrzebne, to się skończy.
Po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku nasi ekonomiści i wodzowie długo nie dostrzegali likwidacji rodzimego przemysłu i handlu. Banki, wielkie firmy handlowe, flota morska handlowa – to wszystko zostało sprzedane. Nikt tych strat nie policzył. Teraz również nie bardzo przejmujemy się rosnącym zadłużeniem. Posłowie nie likwidują ustawy o rajach podatkowych, bo wiążą nas umowy z Europą. Być może sami w przyszłości, gdy się już dorobią, będą chcieli z tych rajów korzystać. Oczekujemy rzetelnego rachunku – za tę europejską mannę w konfrontacji z korzyściami handlowymi Zachodu.
Jan Pietrzak ciągle może nawoływać „…żeby Polska była Polską…”, bo pod względem zarobków i zamożności nie jest Polską wymarzoną. Każdy może kłapać dziobem co mu ślina na język przyniesie. Ale ile razy można oglądać napiętnowanych – zdrajców sprawy narodowej, sprzedawczyków. Gadanie i pokazywanie ich to za mało. Bezkarność rozzuchwala. Immunitet to przywilej. Ale on nie po to by chronić wrogów Polski.
Na pewno wśród „Europejczyków” za naszą niechronioną płotem granicą także jest wielu kombinujących i kradnących jeśli się tylko da. U nas jednak są tacy wśród „wybrańców”. Pora publikować takie listy.