1 marca 1951 roku w katowni bezpieki przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie komuniści zamordowali siedmiu wspaniałych Polaków. Razem z prezesem IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość ppłk Łukaszem Cieplińskim od strzału w tył głowy z rąk pijanego kata Mokotowa Aleksandra Dreja zginęli: mjr Adam Lazarowicz, mjr Mieczysław Kawalec, kpt. Franciszek Błażej, kpt. Józef Rzepka, por Karol Chmiel, por Józef Batory. To symboliczny, tragiczny koniec największej polskiej organizacji zbrojnej XX w., fenomenu ukrytego pod nazwami: Służba Zwycięstwu Polski, Związek Walki Zbrojnej, Armia Krajowa i Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość.
Kim są Żołnierze Wyklęci? To niejednolita formacja działająca w Polsce po 1944 roku na praktycznie wszystkich ziemiach polskich, także tych „odzyskanych”, jak również za tzw. kordonem, czyli na zrabowanych nam przez Związek Sowiecki Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej. Z rąk sowieckich służb specjalnych – NKWD ginęli kolejni komendanci kresowi. Najpierw 3 grudnia 1944 roku w okolicy wsi Jeremicze dowódca oddziałów na Nowogródczyźnie – podporucznik Armii Krajowej Czesław Zajączkowski, ps. Ragner. Kolejny cios przyszedł 21 stycznia 1945 roku, kiedy w sowieckiej zasadzce los „Ragnera” podzielił jego następca – kapitan AK Jan Borysewicz, ps. Krysia, Mściciel. To dwa wielkie ciosy zadane polskiej, kresowej partyzantce.
12 maja 1949 roku niedaleko Szczuczyna w obławie NKWD poległ ppor. Anatol Radziwonik „Olech” – ostatni polski komendant kresowy. Ta data to kres zorganizowanej walki i działalności antysowieckiej na Nowogródczyźnie. Przez kilka lat walczyli jeszcze i ukrywali się tam pojedynczy polscy żołnierze, ale byli niszczeni i mordowani przez aparat sowiecki. „Nic dla siebie, wszystko dla Ojczyzny” – było hasłem „Olecha”.
Ale Żołnierze Wyklęci to nie tylko partyzanci leśni, żołnierze walczący z bronią w ręku. To również np. oficerowie wywiadu. Bo Żołnierz Wyklęty to wybór drogi życiowej, postawa. Postawa oporu, nieugiętości, niezłomności wobec drugiego sowieckiego okupanta i narzuconej przezeń komunistycznej władzy. Stąd czasem wymiennie wobec Żołnierzy Wyklętych używa się terminu Żołnierze Niezłomni. Mnie najbardziej odpowiada określenie: Wyklęci przez komunistów Żołnierze Niezłomni. Bo pamiętajmy, że Polacy ich nie wyklęli, tylko komuniści, którzy byli zdrajcami Polski.
Klasycznym reprezentantem Żołnierza Wyklętego – wywiadowcy jest rtm. Witold Pilecki. Ułan II RP, jedyny na świecie ochotnik do niemieckiego Auschwitz, Powstaniec Warszawski, po 1945 roku założył podlegającą II Korpusowi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie gen. Władysława Andersa grupę wywiadowczą.
Za Żołnierza Wyklętego należy uznać także np. majora Bolesława Kontryma „Żmudzina”, oficera Policji Państwowej w II RP, cichociemnego, Powstańca Warszawskiego, kawalera Orderu Virtuti Militari, trzykrotnie odznaczonego Krzyżem Walecznych. Do kraju wrócił w czerwcu 1947 roku, zostając szefem działu administracyjno-gospodarczego w Centralnym Zarządzie Państwowego Przemysłu Fermentacyjnego. Po wieloletnim brutalnym śledztwie komuniści powiesili go 2 stycznia 1953 roku w katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie wyklinając przez kolejne lata PRL.
Żołnierzem Wyklętym był inny powieszony (24 lutego 1953 roku) gen. August Emil Fieldorf „Nil” – żołnierz trzech wojen: I wojny światowej, wojny polsko-bolszewickiej, II wojny światowej, twórca i dowódca Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej. 7 marca 1945 roku aresztowany przez NKWD, zesłany pod fałszywym nazwiskiem Walentego Gdanickiego do sowieckich łagrów. Po ponad dwóch latach wrócił do Polski, ale nie kontynuował działalności konspiracyjnej, ujawniając się przed komunistycznymi władzami. 10 listopada 1950 roku aresztowany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP).
Obaj – „Żmudzin” i „Nil” zginęli, bo nie zgodzili się na współpracę z komunistami.
Żołnierzy Wyklętych – polskich antykomunistów (tych walczących z bronią w ręku, wywiadowców, czy żołnierzy zachowujących patriotyczną postawę) – oceniamy nawet na 200 tys. osób. W tej licznie mieści się też młodzieżowa konspiracja antykomunistyczna.
O co walczyli? Najważniejszym, długofalowym celem było odzyskanie przez Polskę wolności, niepodległości. Wielu z nich wierzyło w wybuch III wojny światowej, kiedy będą mogli kontynuować walkę u boku Anglosasów przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Celem bieżącym, ale jakże istotnym była ochrona ludności polskich wsi i miast przed okupantem. W pierwszym okresie chronili Polaków przed Amią Czerwoną i NKWD, a kiedy te wycofały się z naszego kraju – chronili przez sowietyzacją, dokonywaną przez instalowaną w Polsce władzę komunistyczną i jej represyjne struktury, takie jak Urząd Bezpieczeństwa (UB), Milicja Obywatelska (MO), czy KBW (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego). Polacy odwdzięczali się tym samym.
Dlatego, aż do 21 października 1963 roku (kiedy został zamordowany w obławie w Majdanie Kozic Górnych na Lubelszczyźnie) mógł się ukrywać sierżant Józef Franczak „Laluś” − ostatni Żołnierz Wyklęty, który zginął w walce z SB i ZOMO.
I jeszcze przyczynek do trudnej historii rodzin Wyklętych. Syn Marek Franczak, urodzony w 1958 roku, o tym, czyim jest synem, dowiedział się dopiero po 1989 roku. Wtedy formalnie powrócił do nazwiska ojca. Dopiero w 2015 roku odzyskał czaszkę taty, którą komuniści oddzielili od tułowia po zamordowaniu „Lalusia”. Czaszka przez lata służyła do eksperymentów studentom Akademii Medycznej w Lublinie, a potem była tam ukrywana. Większość rodzin Żołnierzy Wyklętych padła ofiarą komunistycznych represji.
Nie bez znaczenia było rzecz jasna poszukiwanie ratunku dla siebie – bo często ujawnienie się, próba powrotu do tzw. normalnego życia kończyły się aresztowaniem, torturami, a nawet śmiercią. Ujawnianiu się Żołnierzy Wyklętych miały służyć tzw. amnestie (2 sierpnia 1945 roku i 22 lutego 1947 roku), ale ich celem było nie tylko rozbrojenie i rozbicie podziemia, ale – docelowo – aresztowanie jak największej ilości antykomunistów. „Amnestia to jest dla złodziei, a my jesteśmy Wojsko Polskie” – mówił mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”.