TADEUSZ PŁUŻAŃSKI: Odwracanie uwagi Jedwabnem

Jedwabne 19 sierpnia 2013 r./ arch. hhr/ r/ res

10 lipca 1941 r. Zbrodnia w Jedwabnem. Zbrodnia dawno rozpoznana. Kłamią ci, którzy mówią i piszą, że nie wiedzą, co tam się stało. Że tylko wznowione ekshumacje wyjawią nam jakąś nową, tajemną prawdę. Bodaj najlepiej Jedwabne opisał prof. Marek Jan Chodkiewicz. Ten polsko-amerykański historyk – obalając tezę Jana Tomasza Grossa o polskiej zbrodni – jednoznacznie ustalił, że była to zbrodnia niemiecka. Ustalił to lata temu. A więc czego jeszcze nie wiecie?

Chodakiewicz zbadał, że Niemcy nie tylko tę zbrodnię wymyślili, ale także ją przeprowadzili, zmuszając do uczestnictwa niektórych Polaków. Niemieckie dokumenty nie pozostawiają wątpliwości, że niemiecka policja miała – w Jedwabnem i okolicznych miejscowościach – prowokować wystąpienia antyżydowskie tak, aby wyglądało to na spontaniczną akcję miejscowej ludności.

A zatem wiemy, co stało się w Jedwabnem 10 lipca 1941 r. Dlaczego zatem ten temat tak „grzeje”? A właściwie, dlaczego i przez kogo jest tak „podgrzewany”?Bo skoro wiemy, to nie o wiedzę tu chodzi, tylko o emocje. Ta niemiecka zbrodnia od lat jest wykorzystywana do antypolskiej kampanii. Z jednej strony są oczywiście ci, którzy wciąż – wbrew wszystkiemu – przypisują zbrodnie Polakom. Ale jest też druga strona. Środowiska, które grają jedwabińską kartą, grają na narodowych uczuciach, robią z Jedwabnego test na polskość, judzą. Kto przeciw – ten „antypolak”.

Ale właściwie przeciwko czemu ci rzekomi „antypolacy” mają występować? Bo nie przeciw prawdzie o Jedwabnem – tę znamy. Występują przeciw ekshumacjom, a właściwie przeciw ich wznowieniu. Podjudzacze krzyczą: „ekshumacje”, „ekshumacje” tak jak krzyczeli: „konstytucja”, „konstytucja”. Uczciwym Polakom od razu powinna się zapalić czerwona lampka. I tylko pozornie ci krzykacze konstytucyjni różnią się od krzykaczy ekshumacyjnych. Łączy ich jedno – prowokacja. Szkodząca Polsce – doprecyzujmy. Jak to zwykle bywa – mniej lub bardziej uświadomiona.

Krzyczą: „ekshumacje”. Przecież w ten sposób dają siłom zewnętrznym potężny oręż do walki z Polską. Bo właściwie po co nam te ekshumacje? Przecież wiemy, że w Jedwabnem ofiar nie było 1600, co wymyślił J. T. Gross, tylko ok. 300. Wiemy to od dawna. Skąd? Z badań rzetelnych historyków, w tym Marka Jana Chodakiewicza, ale też ze wstępnych ekshumacji, zablokowanych przez rabinów.

No dobrze, załóżmy, że wznawiamy ekshumacje. I czego się dowiemy? Że ofiar było nie 300, tylko np. 280? Albo 320? Dla takiej korekty warto uruchamiać/podtrzymywać antypolską hecę? Skoro Żydzi sami nie chcą doprecyzować, ilu ich zginęło, mamy ich wyręczać? Skoro najwyraźniej nie mają szacunku dla szczątków przedstawicieli swojego narodu, choć jedwabińscy Żydzi byli rzecz jasna obywatelami II Rzeczypospolitej?

W normalnym świecie wyglądałoby to tak: Państwo, które czuje się spadkobiercą ofiar (w tym przypadku Izrael) przeprowadza ekshumacje. Kraj popełnienia zbrodni (w tym przypadku Polska, w 1941 r. rzecz jasna okupowana przez Niemcy) może (ale nie musi) się na to zgodzić. Zakładając, że się zgadzamy, konsekwencją tego może być (nie musi) pomoc naukowa, prawna. W wyniku zgodnej pracy ogłaszane są wyniki. W przypadku Jedwabnego problem polega na tym, że państwo Izrael nie jest tym zainteresowane.

Ale w Polsce mamy pożytecznych ludzi (środowiska), którzy postanowili wyręczać niezainteresowane państwo (w tym przypadku Izrael). Tylko w imię czego? Własnych ambicji? Rozgłosu? Bo na pewno nie w imię polskiej racji stanu.

Od dawna twierdzę i zdania nie zmieniłem, że Jedwabne nie jest najważniejszym, centralnym punktem w polskiej historii. To nasi wrogowie chcieliby, abyśmy byli kojarzeni tylko z tym miejscem – oczywiście jako sprawcy. Nie z naszą walką z Niemcami od 1 września i Sowietami od 17 września. Nie z rotmistrzem Pileckim, ojcem Kolbe, rodziną Ulmów. Nie z Enigmą, bitwą o Anglię. Nie ze zbrodniami totalitarnych ideologii w Palmirach, Katyniu, Auschwitz, na Kołymie, na Wołyniu.

Ponadto, kto uznałby wyniki wznowionych ekshumacji jedwabińskich Żydów? Jan Tomasz Gross? Jan Grabowski? Barbara Engelking? Oczywiście nie. Nadal na świecie obowiązywałaby ich nieprawdziwa wersja, że to Polacy – w Jedwabnem i wszędzie indziej – mordowali Żydów.

Kolejne polskie pokolenia (teraz nasze pokolenie) mają do spełnienia wielki obowiązek wobec przodków: ekshumować dziesiątki tysięcy polskich ofiar, zakopanych na Łączkach w całej Polsce i na Kresach II Rzeczpospolitej. Tego wymaga polski interes narodowy. Tego domaga się polska racja stanu. A dziś Jedwabne to tylko chwytliwe hasło, idealne narzędzie manipulacji i odwracania uwagi.