Tam gdzie Matka Boża mówiła po polsku. Relacja MARII GIEDZ z pielgrzymki dziennikarzy do Gietrzwałdu

Gietrzwałd. Droga Krzyzowa. Było nas niewielu, ale to jest początek. Fot. M. Giedz

Dawniej jeździliśmy na pielgrzymkę do Częstochowy. Tym razem, z inicjatywy Grzegorza Radzickiego, członka ZG SDP, a jednocześnie prezesa Warmińsko-Mazurskiego Oddziału SDP w Olsztynie, wybraliśmy się do Gietrzwałdu położonego na Warmii. Ta niewielka, bo licząca zaledwie około 600 mieszkańców wieś, oficjalnie istniejąca od 1352 r., jest jedynym w Polsce miejscem – na około 500 sanktuariów, gdzie objawienia Matki Boskiej zostały oficjalnie potwierdzone. Na dodatek Gietrzwałd jest jednym z kilkunastu miejsc objawień na świecie uznanych za autentyczne. Wpisuje się je na listę obok Guadalupe, La Salette, Lourdes, Fatimy.

Co ciekawe, Gietrzwałd nie jest miejscem komercyjnym i może dlatego niewiele osób wie o jego istnieniu. Nikt też go nie promuje, poza samymi pielgrzymami. Nawet w najnowszych publikacjach o sanktuariach w naszym kraju Gietrzwałd nie został uwzględniony. A przecież objawienia miały miejsce 145 lat temu, czyli w 1877 r. i trwały od 27 czerwca do 16 września. Matka Boska ukazała się 160 razy dwóm dziewczynkom: trzynastoletniej Justynie Szafrańskiej i dwunastoletniej Barbarze Samulowskiej, nawet po kilka razy dziennie. 159 razy przy klonie, gdzie dzisiaj stoi kapliczka, ta poniżej kościoła (bazyliki mniejszej), i raz przy źródełku, które pobłogosławiła.

Nasza grupa liczyła ponad dwadzieścia osób, które przyjechały głównie z Warszawy, oczywiście z Warmii, a także z Pomorza. Na prawie trzy tysiące członków przynależnych do SDP, to niewielki procent, zwłaszcza, że wśród uczestników były też osoby towarzyszące. Ale od czegoś trzeba zacząć! A była to niezwykła uczta zarówno dla duszy, jak i ciała.

Gietrzwałd. Strop bazyliki. Przedstawienie prawdziwej Matki Boskiej. Fot. M. Giedz

Oprócz indywidualnych i grupowych modlitw w samej Bazylice, czyli w neogotyckim kościele o kilku wezwaniach: Narodzenia Najświętszej Panny Marii, świętego Jana Ewangelisty i świętych Apostołów Piotra i Pawła – obecnie Narodzenia Najświętszej Marii Panny, a także przy źródełku, dziennikarze zwiedzili skansen w Olsztynku, czyli Muzeum Budownictwa Ludowego – Park Etnograficzny, który powstał w 1913 r. w Królewcu, ówczesnej stolicy Prus Wschodnich, a do Olsztynka został przeniesiony w latach 1937-1942, czyli zanim Olsztynek znalazł się w Polsce. I co najciekawsze leży na Mazurach, chociaż warmiński Gietrzwałd od Olsztynka dzieli zaledwie 22 kilometry. W muzeum tym znajdują się zabytki architektury wiejskiej, a więc budynki mieszkalne, zabudowania gospodarcze, przemysłowe, jak wiatraki, ale jest też kościół, są przydrożne krzyże, kapliczki… Wszystkie pochodzą z Warmii, Mazur, Powiśla, Małej Litwy i Sambii, czyli ówcześnie z Prus Wschodnich. A gdzie w tym Polska, której na mapie świata nie było?

Trochę to skomplikowane, a to dlatego, że historia tego terenu jest niezwykle zawiła i przez lata specjalnie nie eksponowana, a Polską, zwłaszcza w czasach dominanty niemieckiej była właśnie Warmia. Ta dominanta była na tyle silna, że nawet za peerelu w szkołach o województwie olsztyńskim mówiło się, że to Mazury, nawiązując do tradycji pruskiej. Chociaż i na Mazurach mieszkały osoby promujące polskość. Jednak to Warmia jest typowo polską i katolicką krainą, która po uzyskaniu niepodległości przez Polskę, dzięki fałszywemu plebiscytowi nie znalazła się w granicach II Rzeczypospolitej. Mimo, że od 1243 r. stanowiła dominium biskupstwa warmińskiego w obrębie Państwa Zakonu Krzyżackiego w Prusach, a w latach 1466-1772 należała do Polski jako Księstwo Warmińskie, to zawsze znajdowała się w cieniu Mazur krzyżackich, niemieckich i protestanckich. Różnica polega nie tylko na tym, do kogo należał ów teren, czy na języku, ale i na takich detalach, jak np. przydrożne krzyże stawiane na Mazurach, a kapliczki na Warmii. Protestanci nie czcili ani Matki Boskiej, ani świętych, więc ze swojego krajobrazu wykluczyli kapliczki.

Olsztynek, Skansen. XIX-wieczna szkoła. Ławki się skurczyły, więc lekcja kaligrafii zamieniła się w historię. Fot. M. Giedz

Właśnie o takich niuansach, składających się na prawdziwą, fascynującą historię, rozmawiano podczas pielgrzymki. Pierwsza lekcja dla dziennikarzy zaczęła się jeszcze w skansenie, w XIX-wiecznej szkole przeniesionej ze wsi Pawłowo, a raczej w okolicy szkoły, gdyż „uczniowie” niezbyt mieścili się w ławkach. Druga, na gietrzwałdzkich błoniach, niestety w strugach deszczu, za to poprowadzona przez Izabelę Karpińską, znakomitą lokalną przewodniczkę.

Wracając do wydarzeń sprzed 145 lat zastanawiającym jest, dlaczego Matka Boska wybrała małą, warmińską wieś i dlaczego Niemcom tak bardzo zależało na ich nieujawnianiu? I dlaczego tak wiele nieścisłości pojawia się wokół tych wydarzeń? Matka Boska, jak się podaje, przemówiła do dziewczynek po polsku (ks. Franciszek Hipler, teolog i historyk, na prośbę ówczesnego biskupa warmińskiego zajmował się przesłuchiwaniem wizjonerek, więc podał: „Matka Boża przemówiła w języku takim, jakim mówią w Polsce”). W rzeczywistości była to gwara warmińska, która jest częścią dialektu mazowieckiego języka polskiego. Kolejną nieścisłością jest malarskie przedstawienie gietrzwałdzkich objawień dwóm dziewczynkom, ale i dwóm kobietom, ponoć matkom dziewczynek. Umieszczono je m.in. nad ołtarzem polowym usytuowanym na gietrzwałdzkich błoniach. W ten sposób prawdę o Gietrzwałdzie nieco zafałszowano, gdyż wizjonerki były dwie, a nie cztery. Ponadto w ołtarzu głównym bazyliki znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem namalowany w warsztacie poznańskim w poł. XVI w., czyli wiele lat przed objawieniami, który układem kompozycyjnym nawiązuje do przedstawień Maryi na ikonach. Już w XVI w. uznawany był za cudowny, ale nie ma nic wspólnego z objawieniami, o czym nie wiedzą pielgrzymi. Natomiast wyobrażenie „prawdziwej” Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej, którą widziały wizjonerki, zostało umieszczone na stropie świątyni, a dokładnie nad nawą główną i rzadko jest zauważalne przez pielgrzymów.

Może ma to związek, jak wspominała pani przewodnik, z tym, że ówczesna administracja na Warmii prowadziła zaostrzoną politykę germanizacyjną – objawienia gietrzwałdzkie przypadły na czas rządów Otto von Bismarcka, kanclerza Rzeszy Niemieckiej i promowanej przez niego Kulturkampf, czyli ograniczenia wpływów Kościoła katolickiego w państwie oraz zachowaniu „czystości” kultury niemieckiej? Inaczej mówiąc przyczyną mogła być notoryczna germanizacja ludności polskiej, zwłaszcza po objawieniach w Gietrzwałdzie. Dlaczego? Bo Kościół katolicki na tych terenach był utożsamiany z polskością. A objawienie – przyczyniły się do rozbudzenia świadomości narodowej Warmiaków. Mówiono wówczas: „Skoro Przenajświętsza Panienka przemówiła do dzieci warmińskich po polsku to grzechem jest, jeśli ktokolwiek języka ojczystego jako daru Bożego się wyrzeka!”.

Ucztą duchową pielgrzymki stała się droga krzyżowa poprowadzona przez ks. Tadeusza Alickiego z Olsztyna. Wiodła wzdłuż lasu, pomiędzy stacjami zaprojektowanymi przez Marcina Dutko, a poświęconymi w 130 rocznicę objawień Matki Boskiej, czyli 27 czerwca 2007 r. Ks. Tadeusz „sprytnie” połączył poszczególne stacje i rozgrywające się dwa tysiące lat temu wydarzenia przy każdej z nich z dzisiejszą sytuacją w środowisku dziennikarskim. Mówił więc o odwadze i prawdzie, o zachowaniu etyki dziennikarskiej mimo najróżniejszych przeszkód, o załamaniach, upadkach, niepowodzeniach, ale i o nadziei, zmartwychwstaniu i o tym, że warto być dobrym. „Każdego z nas złożą do grobu, ale z grobu jest wyjście, bo Chrystus zmartwychwstał. Życie zmienia się, ale nie kończy ziemi przyklepaniem, bo jest zmartwychwstanie”.

Była też „uczta dla ciała” w Karczmie Warmińskiej, gdzie dziennikarze mieli okazję degustacji smacznych potraw regionalnych, jak kartacze, golce, różnej maści kapusty, mięsiwa, dzyndzałki i wiele innych.