Technologicznym skrytożercom mówimy NIE! – felieton KRZYSZTOFA PRENDECKIEGO

Nowe rozwiązania technologiczne związane z prasą, nie koniecznie są powiewem wiosny, ale niemałą dozą jesiennego smutku i nostalgii.

 

Ruch odpalił pierwszy samoobsługowy kiosk w Warszawie. Wstającego o świcie kioskarza zastąpiły całodobowe maszyny.

 

Nie wiem czy mieliście takie marzenie, ale czy nie fajnie byłoby pracować w kiosku Ruchu? Zwłaszcza w czasach kiedy się czerpało wiedzę z papieru. Pachniało jakoś tak inaczej, doznania węchowe, łączące drogerię i drukarnię w jednym. No i człowiek sobie wyobrażał, że będzie cały dzień ślęczał w pracy, przeglądając i analizując gazety.

 

I ta wdzięczność czytelników, jeśli odłożyło się do teczki poszukiwany na rynku numer czasopisma. „Tygodnik Powszechny” dla inteligenta, „Przekrój” dla kulturalnego, „Przyjaciółkę” dla pani domu, „Veto” dla konsumentów i naturystów, „Razem”, „ITD.” i „Żołnierza Polskiego” dla pryszczatych szczawików, łaknących zdjęcia z gołą babą. Dla miłośników plotek, ploteczek to też kuźnia informacji, nie mniejsza niż porządny blaszak z piwem czy inny punkt spożywczy.

 

Ale to już było. Całkiem niedawno,od jednego rektora szkoły wyższej, zasłyszałem opowiastkę. Wybrał się do najbliższego kiosku koło Uczelni, gdyż chciał zakupić gazetę w której było o Jego szkole. Ale sprzedawca, na prośbę o organ prasowy, parsknął śmiechem: „Tu się tylko fajki i kondomy sprzedają”. Takie czasy. Coś na zasadzie sceny z Misia: „Tu jest kiosk Ruchu, ja tu mięso sprzedaję!”. Tylko asortyment się zmienił. I kioskarz odchodzi do lamusa, jak fiakier, telegrafista i młynarz.

 

Kolejne news w ramach postępu, dotyczy sztucznej inteligencji która napisała esej dla „Guardiana”. Za pomocą algorytmów, pojawił się tekst zbliżony do tego, który tworzy homo sapiens.

 

I to jest też wielki krok, medialnej ludzkości w przyszłość. Po co się przemęczać? I tak z góry wiadomo, co dziennikarz napisze, a redakcja opublikuje. Ściśle określone ciągi wyrażeń, to jest świetlana przyszłość. W 2002 roku, wspaniały Walery Pisarek opublikował pracę „Polskie słowa sztandarowe i ich publiczność”. Słowa sztandarowe to nic innego jak wyrazy i wyrażenia które nadają się na sztandary i transparenty. „Niezależne” redakcje, w walce o jedyne słuszne myślenie posługują się słowami – wytrychami. W „Naszym Dzienniku” na pierwszym planie są: naród, wiara, ojczyzna, rodzina. W „Trybunie” rządzą: zgoda, wolność, bezpieczeństwo, opieka.

 

Analizy semantyczne i aksjologiczne wystarczy sprowadzić li tylko do algorytmów. Odpowiednio zaprogramować hasła kluczowe i po co się przemęczać. Już inkasent w Misiu dostrzegał zalety techniki: „Teraz mamy komputer. Może Pan pisać co tylko Pan chce to nie ma żadnego znaczenia”. Piszcie sobie piszcie, a komputer i tak będzie wiedział lepiej. Najważniejsze, żeby odpowiednia linia pisma właścicieli periodyku się zgadzała. Wyeliminować tylko słowa niebezpieczne i niepożądane w przestrzeni publicznej. Na przykład ideologia.

 

A kto będzie się produkował? AI czy gryzipiórek? To kwestia drugorzędna. A ile oszczędności? Sztuczna inteligencja nie będzie utyskiwać na samozatrudnienie, na zaniżone wierszówki i brak sowitych apanaży.

 

Kioskarz wespół z żurnalistą, może jeszcze nieprędko, ale już niepowoli, mogą zaprzyjaźniać się z listami/rankingami zawodów z przyszłością. Albo podpytać sztucznej inteligencji, aby co nieco, rozwój zaprogramowała.