Uznanie Biełsatu za ekstremistyczny elementem wojny hybrydowej

Na początku listopada „na mocy decyzji resortu [Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Białorusi] uznano za formację ekstremistyczną i zakazano działalności na terytorium Białorusi grupy obywateli, zrzeszonych poprzez zasoby internetowe Biełsat”. Co oznacza to w praktyce? Za ekstremistyczną uznana może być nie tylko sama działalność dziennikarzy Biełsatu, ale także działalność użytkowników mediów społecznościowych na przykład udostępniających posty. Już kilka dni wcześniej pod podobnymi zarzutami zatrzymano na 15 dni Irynę Słaunikawą – oficjalną przedstawicielkę Biełsatu na Białorusi i jej męża Aleksandra Łojkę.

 

Uznanie za formację ekstremistyczną jest poważniejszą kategorią niż uznanie po prostu za „ekstremistyczne” – taką kwalifikację u reżimu Łukaszenki treści Biełsatu mają już od kilku miesięcy. Decyzja ta wydaje się wpisywać w coraz bardziej agresywną politykę Łukaszenki wobec Zachodu, a zwłaszcza Polski.

 

Poprosiliśmy o komentarz Agnieszkę Romaszewską-Guzy, dyrektora Biełsatu:

 

– Uznanie Biełsatu za medium ekstremistyczne, a właściwie to nawet nie Biełsatu, a społeczności czytelników czy użytkowników Biełsatu za ugrupowanie ekstremistyczne, bo tak dokładnie to brzmi, jest pewnego rodzaju nobilitacją, bo oznacza to, że nasze publikacje mają zasadniczy wpływ, który bardzo irytuje białoruskie władze. I jestem przekonana, że to jest także uznanie tego, że tworzymy pewną społeczność użytkowników. Myślę, że tak właśnie jest – to obserwowaliśmy już od pewnego czasu.

 

Nasi czytelnicy i widzowie, nasi użytkownicy są dla nas bardzo ważni. Od nich zresztą pochodzą często informacje, które publikujemy, które pokazujemy. Także to zostało chyba zauważone. Biełsat miał zawsze wysoki rating zaufania. Powyżej 80% osób oglądających czy czytających Biełsat deklarowało w różnych badaniach pełne lub prawie pełne zaufanie. Zawsze więc było medium o wysokim poziomie zaufania i takim integrującym charakterze. A teraz chodzi o to, żeby te osoby zastraszyć. Nie tylko zastraszyć dziennikarzy, co także się robi, ale zastraszyć użytkowników.

 

To oczywiście utrudni działanie Biełsatu. Powoduje to „odlajkowywanie” czy to naszych kanałów na YouTube, czy na Telegramie, czy Facebooku, chociaż nie gromadne. Utrata subskrybentów oczywiście wpływa na algorytmy tych sieci społecznościowych, których w dużym stopniu używamy. Co prawda nie do końca musi to wpływać na czytelnictwo, na oglądanie danego materiału.

 

Nie mogę ukrywać, że to jest jakiś krok, który nam pracę utrudni, ale nie uniemożliwi jej, bo, tak jak powiedziałam, to nie subskrybenci się najbardziej liczą, tylko czytelnicy.

 

Walka z wolnością słowa w białoruskiej przestrzeni informacyjnej wpisuje się w szerszy kontekst. Z jednej strony jest to typowy przejaw autorytaryzmu reżimu Łukaszenki, z drugiej jednak nabiera nowego znaczenia w dobie wojny hybrydowej, w której jednym z najchętniej wykorzystywanych narzędzi jest dezinformacja. Ograniczenie swobody informacji pozwala na kształtowanie propagandy zgodnie z wolą władz. W przypadku władzy autorytarnej, takiej jak białoruska, daje to niebezpieczne narzędzie.

 

Decyzje podejmowane pod wpływem zafałszowanego obrazu rzeczywistości mają wpływ w realnym świecie – do takich wniosków doszedł sto lat temu Walter Lippmann w swojej książce „Opinia publiczna”, która do dziś jest jedną z podstawowych lektur z dziedziny medioznawstwa. W dobie wojny informacyjnej myśl ta jest aktualna jak nigdy, na co zwraca uwagę także Agnieszka Romaszewska-Guzy:

 

– Myślę, że ta wojna w przestrzeni informacyjnej czy też wojna za pomocą dezinformacji, bo to chyba tak najlepiej trzeba powiedzieć, to nie jest już zwykła propaganda, to jest realna wojna za pomocą której uzyskuje się konkretne efekty, jak na przykład kryzys migracyjny. Kryzys migracyjny jest spowodowany dezinformacją. Dokładnie rozpowszechnianą przez sieci społecznościowe dezinformacją o tym, jak łatwo będzie przejść z terenów Białorusi prosto do Niemiec. Widać, jak wojna informacyjna przynosi realne efekty w zupełnie materialnym świecie. I w związku z tym można lepiej zrozumieć dlaczego Biełsat jest tak straszną solą w oku zarówno reżimu Aleksandra Łukaszenki, jak również putinowskich propagandzistów.

 

PMB

 

Źródło: TVP Info